Podczas jednego z posiedzeń sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu Przedpełski przyznał, że w budżecie imprezy brakuje 16 milionów złotych. Zwrócił się wówczas z prośbą o pomoc ze strony państwa. - Obecnie rozmawiamy o szczegółach i myślę, że się dogadamy. To, że premier nie przyjechał dziś na losowanie, wynika tylko z zewnętrznej sytuacji politycznej. Nasze rozmowy pokazują jednak, że jest to impreza narodowa. Te parę milionów to tak naprawdę drobiazg, jeśli przeliczy się, ile dzięki zrealizowanej za nie promocji można zyskać - zaznaczył. Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej przyznał, że po wyłonieniu grupowych rywali "Biało-czerwonych" odetchnął z ulgą. - Jestem zadowolony. Lepszej grupy chyba nie można było mieć. Mamy duże szanse, żeby dotrzeć do turnieju finałowego. Kto będzie najgroźniejszy w pierwszej fazie zmagań? Pewnie Serbia, która zawsze na najważniejsze imprezy dobrze się przygotowuje - ocenił. Jak dodał, nie był zadowolony, że w strefie afrykańskiej i NORCECA nie zakończyły się jeszcze eliminacji i do końca nie wiadomo, które kraje z tych części świata będą uczestniczyć we wrześniowym mundialu w Polsce. - Wynika to z tego, że władze siatkarskie z niektórych kontynentów wykorzystały przepisy ustanowione przed przyjściem obecnych władz Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej. Inne dostosowały się do naszej prośby i zakończyły wcześniej kwalifikacje. Nie chcieliśmy dłużej czekać, bo trzeba przecież rozpocząć działania promocyjne. Zależało nam w tym względzie przede wszystkim na strefie europejskiej i kibicach ze Starego Kontynentu - przyznał. Zapytany o oczekiwania względem występu podopiecznych trenera Stephane'a Antigi podczas zbliżających się mistrzostw globu, Przedpełski odparł, że nie wyznaczył "planu minimum". - Premie będą od medali. Myślę, że wyznacznikiem będzie mogło być dotarcie do turnieju finałowego. Będę szczęśliwy, jeśli Polacy zagrają w ostatnim meczu imprezy, ale nie będziemy "pompować" atmosfery - zadeklarował. Prezes PZPS odniósł się również do decyzji o rozegraniu meczu otwarcia na Stadionie Narodowym. Jak przyznał, początkowo chciano, by biało-czerwoni zmierzyli się wówczas z jakimś teoretycznie łatwiejszym rywalem, a nie z Serbią. - Skoro jednak mamy pokazać coś fajnego, to niech to wygląda jak prawdziwy mecz. Trener Antiga nawet domagał się, aby to był poważny przeciwnik. Serbowie z radością przyjęli tę propozycję. Sprawdzamy jeszcze ostatnie sprawy dotyczące wilgotności. Ale nie ma się o co martwić. To nie jest XV wiek. Zastosujemy odpowiednie technologie i nie będzie problemu - zapewnił.