Spodek był dotąd niemal wymarzoną areną siatkarskich zmagań. Wszyscy trenerzy i zawodnicy chwalili atmosferę, żywiołowe zachowanie kibiców. Narzekali delikatnie na ...zbyt gorące przyjęcie. W hali było bowiem zwykle potwornie duszno. W piątek po raz pierwszy rozegrano w Spodku siatkarski mecz w klimatyzowanym wnętrzu. "Rok temu po finale LŚ prezydent Katowic Piotr Uszok zadeklarował, że kolejny mecz w ramach tych elitarnych rozgrywek odbędzie się już w "chłodniejszej atmosferze". Bardzo nam zależało, by zdążyć przed spotkaniem z Chinami. Udało się. Piątkowe spotkanie to pierwszy poważny test instalacji. Inwestycja kosztowała 12 mln złotych i jest elementem kompleksowej modernizacji Spodka" - powiedział rzecznik katowickiego magistratu Waldemar Bojarun. W pierwszym secie Chińczycy sprawiali wrażenie zmęczonych niedawną podróżą. Popełniali sporo błędów, spóźniali się z blokiem, niegroźnie zagrywali. W efekcie Polacy prowadzili od początku do końca (8:5, 16:10, 20:13) i pewnie wygrali pięcioma punktami, chociaż też nie ustrzegli się pomyłek. Goście "obudzili" się w drugiej partii. Wyraźnie poprawili grę w obronie, a sprawiający wrażenie zaskoczonych Polacy pogubili się, mieli problemy z odbiorem zagrywki. Chińczycy minimalnie prowadzili ale gospodarze "doganiali" ich aż do stanu 11:11. Potem zdobyli pięć punktów w rzędu i losy seta praktycznie zostały rozstrzygnięte. Nie pomogły dwie przerwy wzięte przez Raula Lozano. Cieszący się z każdego udanego zagrania goście wyrównali wynik spotkania. Trzeci set potwierdził słowa kapitana Polaków Piotra Gruszki, że w Lidze Światowej - z racji mnóstwa podróży - trudno grać "na świeżości". Biało-czerwoni prowadzili 9:7, by za chwilę przegrywać 9:11. Potem przegrywali 20:22 i po czasie dla trenera, dwóch akcjach Wlazłego i jednej Świderskiego - objęli prowadzenie 23:22. Wielkiej siatkówki nie było, ale walkę o każdy punkt rozstrzygnęli na swoją korzyść Polacy. Ostatnia część gry przyniosła znów nieporozumienia i błędy po chińskiej stronie siatki. Mimo to Polacy musieli się porządnie namęczyć, by wygrać pierwsze rozgrywane w kraju spotkanie tej edycji LŚ. Po tym zwycięstwie Polska ma w tabeli tyle samo punktów co Chiny. Po meczu powiedzieli: trener Chin Jianan Zhou: "Wszyscy mogli zobaczyć, że ten mecz był potrzebny. Była duża rywalizacja. Obie drużyny miały szansę na zwycięstwo. My swoich nie wykorzystaliśmy, nie umieliśmy znaleźć odpowiedniego rytmu w bloku i stąd porażka. Dodatkowo jeden z kluczowych naszych graczy podczas porannego treningu odniósł kontuzję". trener Polski Raul Lozano: "Jestem zadowolony z tego, że zespół wrócił do grania w Polsce i w Katowicach. Tutejsza publiczność jest szczególna. Zaczęliśmy bardzo dobrze, ale potem nie potrafiliśmy utrzymać "napięcia". Brakowało zagrywki na odpowiednim poziomie. Wszystkie problemy wynikały właśnie z tego. Wygrana cieszy, jednak jutro musimy zagrać lepiej". kapitan Polaków Piotr Gruszka: "Cieszymy się ze zwycięstwa, bo do naszej gry można mieć zastrzeżenia. Przede wszystkim musimy znaleźć w sobie większą radość gry. Chcemy wygrywać z uśmiechem na twarzy". Polska - Chiny 3:1 (25:20, 20:25, 25:23, 25:23) Polska: Paweł Zagumny, Daniel Pliński, Marcin Wika, Mariusz Wlazły, Łukasz Kadziewicz, Sebastian Świderski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Piotr Gruszka, Paweł Woicki, Wojciech Grzyb Chiny: Shuai Jiao, Zhi Yuan, Peng Guo, Jianjun Cui, Dawei Yu, Qiong Shen, Qi Ren (libero) oraz Shengsheng Sui, Fudong Jiang. Sędziowali: Jose Sanchez Gonzalo (Hiszpania), Ilain Georgiew (Bułgaria) Widzów: 10.120.