Ostatni sezon klubowy przed igrzyskami nie był łatwy dla kilku polskich siatkarzy. Kłopoty przeżywała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, w której występowało trzech zawodników z kadry, którą Nikola Grbić wybrał na igrzyska. Aleksander Śliwka stracił trzy miesiące przez złamanie palca. Problemy miał także występujący w Sir Safety Perugia Wilfredo Leon. Już na początku sezonu dały o sobie znać kłopoty z kolanem, później długo pauzował, a po powrocie był w Perugii tylko rezerwowym. Dopiero w samej końcówce sezonu zaczął grać w klubie więcej, pomagając w meczach decydujących o mistrzostwie Włoch. "Śliwka miał złamany palec, to się zrośnie i już. Natomiast z tego, co się mówi, Leon ma chyba większe kłopoty. Myślę, że potrzebuje odpoczynku, regeneracji. Bo mniej skaczący Leon to mniejszy Leon. A on jest przydatnym zawodnikiem dla reprezentacji. Jeżeli jest w formie, to podstawowym. Siła jego zagrywki i ataku może zdecydować o medalu igrzysk" - oceniał jeszcze w kwietniu w rozmowie z Interią Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z 1976 r. Jego ocena tego, co może wydarzyć się na igrzyskach, okazała się trafna. Zagrywki Leona faktycznie były dla polskiej drużyny bezcenne - przesądziły m.in. o wygranej z Brazylią - a przyjmujący ze 103 punktami został też najlepiej punktującym zawodnikiem nie tylko reprezentacji Polski, ale i całego turnieju. I to mimo że dwa tygodnie przed igrzyskami doznał urazu na treningu w Spale, a w ostatnich sparingach trener Nikola Grbić mocno go oszczędzał. Ten problem w Paryżu dotknął tylko Polskę. Nikola Grbić szuka rozwiązania Wilfredo Leon ustanowił nowy rekord. Ale srebro igrzysk nie do końca mu jeszcze smakuje Leon w swoim drugim starcie na igrzyskach olimpijskich zapisał się w historii tego turnieju. Już w fazie grupowej zaserwował piłkę z prędkością ponad 131 km/h i był bliski pobicia rekordu Georga Grozera z igrzysk w Londynie. W rozmowie z Interią zapowiadał, że jest w stanie "jeszcze coś dołożyć" do tego wyniku, i te zapowiedzi zrealizował. W półfinale przeciwko USA ustanowił nowy olimpijski rekord. "Dołożyłem do 134 km/h. Ale jeszcze czegoś tam brakowało. Ale dobra, to są małe rzeczy. Nie szukałem tutaj prędkości, po prostu chciałem zaserwować najwięcej asów, jak mogłem. I chyba skończyłem jako lider" - podkreśla Leon, który z 15 asami serwisowymi faktycznie został najlepiej zagrywającym siatkarzem paryskiego turnieju. 31-letni przyjmujący był jednym z tych polskich zawodników, którzy jednoznacznie deklarowali, że we Francji celują w złoto. I choć docenia srebrny medal i to, że "Biało-Czerwoni" walczyli o tytuł mistrzów olimpijskich do ostatniego meczu, to jednak w jego wypowiedziach po finale czuć niedosyt. "Srebro trochę smakuje, trochę nie. Wiadomo, że to igrzyska i każdy medal tutaj się liczy. Ale z drugiej strony zawsze to jest jednak medal zdobyty po tym, jak przegrywasz ostatni mecz. Jest mi ciężko. Nie będę mówić, że nie ma radości, ale po prostu przegraliśmy. Za kilka dni, jak emocje opadną, pomyślę o igrzyskach. Praca w tym roku była bardzo ciężka. Zrobiliśmy coś bardzo pięknego, na co czekaliśmy wiele lat. Zobaczymy za kilka dni, czy będę budził się z krzykiem w nocy, ale naprawdę zachowam te igrzyska w sercu" - zaznacza as polskiej kadry. W najbliższym sezonie Leon po raz pierwszy w karierze zagra w PlusLidze. Będzie występować w piątym zespole ostatniego sezonu - Bogdance LUK Lublin.