Tegoroczny Memoriał Wagnera jest jednym z najsłabiej obsadzonych turniejów w ostatnich latach. Wszystko przez pandemię - niemal w przeddzień igrzysk olimpijskich nikt nie chce ryzykować wyjazdów, dlatego większość drużyn przygotowuje się własnym rytmem. Mimo wszystko do krakowskiej Tauron Areny udało się ściągnąć trzech rywali, którzy mierzą się z Polakami - Norwegię, Egipt i Azerbejdżan. Pierwszy z nich, Norwegia, nie sprawiła "Biało-Czerwonym" najmniejszych problemów. Podopieczni Vitala Heynena wygrali 3-0, tylko w trzecim secie kibice obejrzeli nieco walki. Ale to właśnie oni, fani, byli tego wieczoru najważniejsi. Spotkanie z Norwegią było bowiem pierwszym od prawie dwóch lat, w którym mogli dopingować polską kadrę z bliska. - W tym turnieju nie chodzi o rywali, a o to, że możemy spotkać się w hali z kibicami. Nie ma znaczenia, kto jest po drugiej stronie siatki. Ale na pewno trochę inaczej gra się z przeciwnikiem odmiennym od gier wewnątrz kadry, gdy dzieli się grupę na drużyny A i B. Fajnie, że znaleźliśmy przeciwników, bo w czasach, w jakich żyjemy, nie było o to łatwo - podkreśla Nowakowski. Memoriał Wagnera. Siatkarze tęsknili za kibicami Tauron Arena może pomieścić 15 tysięcy widzów, tym razem w sprzedaży była połowa wejściówek. Nie na wszystkie znaleźli się chętni, w hali zapełnionych było około 50 procent dostępnych miejsc. Mimo to w Krakowie można było poczuć namiastkę atmosfery z poprzednich edycji Memoriału Wagnera: była meksykańska fala, odliczanie odbić polskiej drużyny i doping na stojąco w końcówce spotkania. Zabrakło tylko wspólnych zdjęć z zawodnikami, których zabraniał reżim sanitarny, o czym spiker kilkukrotnie tego wieczoru przypominał. - Nie była to wypełniona hala, ale czasu bez kibiców było tak dużo, że gdyby przyszło tu nawet 30 osób, i tak bylibyśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. I naprawdę jesteśmy, bo znowu możemy zagrać z kibicami. Z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle mieliśmy w tym sezonie tylko raz przyjemność gry z fanami na trybunach. Ale to było w Rosji i nie słyszeliśmy wsparcia. A tutaj, choć rywal nie był wymagający, mogliśmy stanąć przed tak wieloma kibicami, mogły nas oglądać nasze rodziny i najbliżsi. To coś fajnego. Tęskniliśmy, kibice też - opowiada Łukasz Kaczmarek, atakujący naszej kadry. Siatkarze jeszcze bardziej doceniają czas z kibicami, bo w ostatnich tygodniach przebywali niemal w zupełnym zamknięciu. Turniej Ligi Narodów w Rimini skoszarował ich na ponad miesiąc bez kontaktu z rodziną. Podobnie będzie na igrzyskach w Tokio - tam też trybuny olimpijskiej hali będą świeciły pustkami, a siatkarze będą trenować w odosobnieniu. - Kibice dają nam dodatkowego "kopa", dzięki nim możemy chłonąć dodatkową energię. Mam nadzieję, że naładują nas na wylot do Tokio. Fajnie, że tuż przed podróżą do Japonii możemy jeszcze pograć z kibicami. To zawsze są fajne przeżycia i emocje. Graliśmy z uśmiechem, mam nadzieję, że wszyscy są zadowoleni, a w sobotę i niedzielę przyjdzie jeszcze więcej ludzi. Liczę też, że w kraju wszystko będzie pod kontrolą i na mistrzostwach Europy areny będą wypełnione choćby w połowie - opisuje Nowakowski. Siatkarze wrócą bowiem do Krakowa we wrześniu. To właśnie Tauron Arena będzie miejscem, w którym rozegrają spotkania grupowe mistrzostw Europy. Wcześniej zagrają tutaj jeszcze dwa razy - w sobotę z Azerbejdżanem i w niedzielę z Egiptem. W meczu obu drużyn górą była ekipa z Afryki, która wygrała 3-0. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji! Damian Gołąb