Droga reprezentacji Polski do turnieju olimpijskiego w Rio de Janeiro była długa i wyboista. Siatkarscy mistrzowie świata z 2014 roku nie wykorzystali okazji na uzyskanie kwalifikacji poprzez Puchar Świata, w którym rok przed igrzyskami zajęli trzecie miejsce - bezpośrednią przepustkę otrzymywały bowiem wówczas dwie najlepsze drużyny. Przed kolejną szansą "Biało-Czerwoni" stanęli w styczniu 2016 roku w Berlinie, gdzie rozegrano turniej kwalifikacyjny. Tam bilet do Brazylii czekał na zwycięzcę zmagań. Polacy, prowadzeni przez Stephane'a Antigę, trafili do grupy A, gdzie wygrali z Serbią i Belgią, a przegrali z Niemcami prowadzonymi wówczas przez Vitala Heynena. I zajęli drugie miejsce w stawce, tuż za gospodarzami turnieju. W półfinale nasi reprezentanci po dramatycznym boju (dwa pierwsze sety grali na przewagi) ulegli 0:3 Francuzom, tracąc tym samym szansę na bezpośredni awans na igrzyska. Wciąż jednak pozostawali w grze - ewentualne zwycięstwo w meczu o trzecie miejsce dawało bowiem prawo udziału w światowym turnieju kwalifikacyjnym rozgrywanym w Japonii. Porażka z kolei oznaczała pożegnanie się z marzeniami o grze w Rio de Janeiro. "Biało-Czerwoni" w "meczu ostatniej szansy" rozgrywanym w hali Max-Schmeling-Halle zmierzyli się z Niemcami, którzy w półfinale przegrali z Rosjanami. I chociaż obie drużyny zmierzyły się w fazie grupowej, to ich kolejne spotkanie było już zupełnie inną historią. Meczowi towarzyszyła ogromna presja, co jeszcze przed początkiem meczu przyznał Antiga. Świadomość stawki meczu mieli też sami siatkarze. Bartosz Kurek nie ukrywał, że droga Polaków do igrzysk nie jest usłana różami. "Oby to, co rodzi się w bólach, szczęśliwie zakończyło się w Rio de Janeiro" - mówił. "To będzie uliczna bijatyka bez reguł. Trzeba rzucić wszystko, co mamy, żeby ten krok, którego w sobotę nie zrobiliśmy, zamienić na skok do Japonii!" - tak z kolei w mediach społecznościowych pisał Andrzej Wrona. Nerwowy początek i błędy Polaków I chociaż "Biało-Czerwoni" przystąpili do meczu mocno zmobilizowani, to stawka spotkania dawała im się we znaki już od pierwszej akcji. Polacy popełniali wiele błędów i musieli gonić wynik - w pewnym momencie przegrywali już czterema punktami (7:11). Straty odrobili, ale kapitalna postawa Georga Grozera w końcówce sprawiła, że to Niemcy wygrali partię. Drugi set padł z kolei łupem podopiecznych Antigi, w czym zasługa dobrej gry Marcina Możdżonka i Michała Kubiaka. Świadomość, że przegrany meczu nie pojedzie na igrzyska, nadal jednak momentami paraliżowała Polaków - ci fatalnie weszli w trzecią partię i nie zdołali już odwrócić jej losów, zdobywając zaledwie 16 punktów. Podobnie było na początku czwartego seta - "Biało-czerwoni" ponownie zaczęli popełniać błąd za błędem, ale tym razem wyszli z opresji i po grze na przewagi (28:26) doprowadzili do tie-breaka. Ostatnia, decydująca partia, była prawdziwym dreszczowcem. Obie ekipy grały punkt za punkt - gdy przy stanie 11:11 rywale zablokowali Michała Kubiaka, Niemcy znaleźli się o trzy "oczka" od upragnionego zwycięstwa. "Biało-Czerwoni" też jednak zaczęli grać blokiem, do tego dołożyli kilka ofiarnych interwencji w obronie, dzięki czemu nie pozwolili podopiecznym Heynena na wypracowanie przewagi. "Po bloku, to było po bloku!" W końcówce tie-breaka emocje sięgały już zenitu. "Po bloku, po bloku, to było po bloku!" - krzyczał komentator Piotr Dębowski po tym, jak Kubiak atakiem po bloku dał Polakom pierwszą piłkę meczową. Po chwili zagrywkę zepsuł Mateusz Bieniek, a drugiego meczbola wywalczył "Biało-Czerwonym" Mateusz Mika. Gdy Mika atakiem z lewego skrzydła pnownie skutecznie zaatakował, na trybunach zajmowanych przez polskich kibiców wybuchła euforia. "Dziękujemy, dziękujemy" - niosło się po hali, w której chwile smutku i rozczarowania przeżywali fani niemieckiej kadry. Ci siedzieli w zupełnej ciszy, próbując oswoić się z tym, czego byli świadkami. Ich kadra, która na mistrzoswtach świata w 2014 roku wywalczyła brąz, zamknęła sobie bowiem drogę awansu do igrzysk olimpijskich co oznaczało, że zmagania w Rio będzie musiała oglądać w telewizji. Turniej kwalifikacyjny rozgrywany w Berlinie był jednym z ostatnich etapów pracy Heynena z niemiecką kadrą. Belgijski szkoleniowiec kilkanaście dni po porażce z Polakami ogłosił, że jego przygoda z reprezentacją dobiega końca, co było pokłosiem klęski w turnieju. Trener nie przedłużył umowy i odszedł z kadry we wrześniu 2016 roku. Dwa lata później zatrudniono go na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. "Biało-Czerwoni" z kolei dzięki pokonaniu Niemców uzyskali prawo gry w turnieju rozgrywanym w Japonii. A tam wygrali sześć z siedmiu spotkań i wywalczyli awans na igrzyska w Rio de Janeiro. Zmagania w Brazylii zakończyli na etapie ćwierćfinału po porażce 0:3 ze Stanami Zjednoczonymi.