- Jestem zaniepokojony postawą Polaków w trzech dotychczasowych spotkaniach, a co za tym idzie pełen obaw przed pojedynkiem z Bułgarią. W żadnym "Biało-czerwoni" nie dominowali nad rywalem wyraźnie. Teoretycznie Turcy i Słowacy nie powinni mieć nic do powiedzenia w rywalizacji z naszym zespołem, a tymczasem walczyli jak równy z równym. Obalony został mit, że jesteśmy potęgą, bo męczyliśmy się ze średniakami. To nie rokuje dobrze przed kolejnymi meczami, w których rywale wyżej zawieszą poprzeczkę - powiedział Zarzycki. Zwrócił też uwagę, że Francuzi wygrali z Polakami dość gładko. - A przecież Trójkolorowi to nie jest potęga. Nasza siatkówka ogólnie stoi wyżej, tam udaje się zbudować mocną reprezentację tylko raz na jakiś czas - dodał. Jego zdaniem w grze drużyna Andrei Anastasiego brakuje pewności, stabilności oraz... radości. - Wciąż wracam do zeszłorocznej Ligi Światowej, kiedy widać było po naszym zespole głód zwycięstw, wręcz pazerność na sukces oraz finezję w grze. Teraz tego nie dostrzegam. Widzę natomiast jakby zmęczenie siatkówką, bojaźń, brak uśmiechu po akcjach. Brakuje pewności siebie, choć wypowiedzi przed i po meczach wskazują na coś innego - dodał. Jak ocenił, od kilku miesięcy trwa wokół reprezentacji "medialny spektakl". - Zawodnicy, ale nie tylko, zachowują się jak politycy. Mówią dziennikarzom i kibicom to, co oni chcą usłyszeć, np. że jest świetna atmosfera, że jest kolektyw, że są super przygotowani, itp. Jakby zaklinali rzeczywistość, która wyraźnie szwankuje. Igrzyska i tegoroczna LŚ zupełnie im nie wyszły, a niepowodzenia usprawiedliwiają w ten sposób,, że każda następna impreza jest ważniejsza i tam to dopiero pokażą... A po meczach w Gdańsku widziałem smutne twarze Polaków, z których biło wszystko, ale nie przekonanie o własnej sile - przyznał. Co - według niego - może być tego przyczyną? - Mam wrażenie, że za dużo jest samozadowolenia, a za mało żądzy sukcesów - podkreślił Zarzycki. Zwrócił uwagę, że w polskiej drużynie nie ma lidera, zawodnika, który nie schodziłby poniżej pewnego poziomu i ciągnął zespół, zwłaszcza w trudnych chwilach. - Wszyscy mają wzloty i upadki, na dodatek nie na przestrzeni całej imprezy, ale w jednym meczu, a nawet secie. Dobre akcje przeplatają tak prostymi błędami, że najmłodsi adepci siatkówki powinni się ich wstydzić. Rezerwowi, może poza potyczką ze Słowacją, też za wiele nie wnoszą do gry, nie potrafią porwać kolegów - zauważył. Były trener reprezentacji Polski nie dopuszcza do siebie myśli, że prawdziwe mogłyby być teorie spiskowe, iż niektóre rezultaty w fazie grupowej to efekt kalkulacji, na kogo ewentualnie lepiej trafić w kolejnej rundzie, a z jakim rywalem spotkać się w późniejszej fazie turnieju. - Mam nadzieję, że nikt takich prób nie podejmował, a na pewno nie w polskiej ekipie. Czułbym się oszukany, gdyby to, co widziałem w telewizji to był +pic na wodę+, bo ktoś kombinował. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś tak sobie +pogrywa+ z kibicami. Z drugiej strony od miesiąca słuchałem, że z wszystkimi możemy grać, byle nie z Rosjanami. Jeżeli to wynikało ze strachu, to chyba lepiej w ogóle nie wychodzić na boisko, gdybyśmy się mieli z nimi zmierzyć - podsumował Zarzycki. "Biało-czerwoni", po grupowych zwycięstwach nad Turkami i Słowakami po 3:1 oraz porażce z Francuzami w identycznym stosunku, we wtorek zagrają z Bułgarami w barażu o awans do ćwierćfinału ME, które odbywają się w Polsce i Danii. Ewentualna wygrana sprawi, że o półfinał w środę zmierzą się z Niemcami.