Siatkarze Vitala Heynena zagrają w finałach EuroVolley 2019 jako aktualny mistrz świata, więc jeden z faworytów. Do tego wzmocniony Wilfredo Leonem, który latem zadebiutuje w koszulce z Orłem na piersi i w ME po raz pierwszy będzie grał dla Polski w imprezie rangi mistrzowskiej. Tegoroczny turniej będzie wyjątkowy z wielu względów. Przede wszystkim dlatego, że zmieniła się formuła - zawiła, niesprawiedliwa i wywołująca złe emocje wśród kibiców, dziennikarzy i samych siatkarzy. Dość wspomnieć 2011 rok - ostatni z medalem naszej drużyny - i kombinacje Polaków pod wodzą Andrei Anastasiego. Włoch wystawił rezerwy na grupowy mecz ze Słowacją (1:3), by rozegrać z Czechami baraż i uniknąć w ćwierćfinale Rosji. W walce o strefę medalową nasz zespół ograł wspomnianych Czechów (3:1), zrewanżował się Słowacji (3:0), a brąz wziął po wspaniałym boju z Rosją w Wiedniu (3:1). Bohaterami zostali Bartosz Kurek i Jakub Jarosz. Reprezentacja wywalczyła medal, ale niesmak pozostał. A los oddał nam machinacje boleśnie dwa lata później i znów w roli głównej wystąpił Andrea Anastasi. W gdańskiej Ergo Arenie Polacy grali słynny baraż z Bułgarami, prowadzili już 2:0, by sensacyjnie przegrać z ekipą Płamena Konstantinowa 2:3 i odpaść z turnieju. Tak samo jak dwa lata później, gdy zmęczeni walką w Pucharze Świata "Biało-Czerwoni" w Bułgarii przegrali ćwierćfinał z przeżywającą historyczne triumfy Słowenią (2:3). Tą samą ekipą, która okryła nasz zespół wstydem przed dwoma laty, bijąc w Tauron Arenie Kraków gospodarzy w... barażu 3:0. Za te porażki Włosi Andre Anastasi i Ferdinando De Giorgi zapłacili posadami. Teraz pechowego barażu już nie ma. Rekordowa liczba finalistów - 24 - wymusiła na europejskiej federacji (CEV) zmiany w regulaminie. Drużyny zostaną podzielone na cztery sześciozespołowe grupy. I trafią do różnych krajów, bo po raz pierwszy ME odbędą się w czterech państwach. W fazie grupowej każda ekipa zagra pięć meczów, awans wywalczą po cztery najlepsze w każdej z grup. Z udziałem szesnastu drużyn rozpocznie się faza pucharowa. Najpierw od meczów 1/8 finału, a dalej przez ćwierćfinały i półfinały do meczów o medale. Prosto, jasno i klarownie. Pokonany pojedzie do domu, pole do kombinacji zostało znacznie ograniczone. Nasz zespół znalazł się wśród czterech rozstawionych w pierwszym koszyku. Wraz z Rosją, Serbią i Włochami. To oznacza, że z tymi ekipami możemy zagrać dopiero w drugiej części ME. Na kogo możemy trafić? Na pewno na jednego z gospodarzy - Francję, Holandię, Belgię lub Słowenię - a także na groźne ekipy z koszyków 2. i 3. - np. Bułgarię, Niemców, Portugalię czy Słowację. Gospodarze zostali przed losowaniem przydzieleni do grup (od A do D) i to do nich będą dobierani rywale. W losowaniu CEV uczyniła jeden wyjątek - do jednej grupy nie mogą trafić finaliści poprzednich ME - broniący tytułu Rosjanie i sensacyjni Niemcy. W turnieju będziemy mieli dwóch debiutantów - Czarnogórę, której siatkarze do tej pory w ME grali w barwach Jugosławii oraz Serbii i Czarnogóry - a także Macedonię, kolejną bałkańską ekipę, której motorem napędowym jest znany z PlusLigi Nikola Gjorgiev. Rywalizacja toczyć się będzie w czterech krajach w fazie grupowej oraz w 1/8 finału i ćwierćfinałach. Od półfinałów zmagania przeniosą się do Słowenii i Francji, finały gościć będzie Paryż. Mistrzów Europy poznamy 29 września. Niestety, wbrew zapowiedziom władz CEV, wywalczenie złota nie będzie oznaczało bezpośredniej kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Początek ceremonii losowania, która odbędzie się w Brukseli, w słynnym centrum Atomium, o godzinie 18:30. Koszyki przed losowaniem fazy grupowej ME siatkarzy 2019: Koszyk 1: Rosja, Serbia, Polska, Włochy Koszyk 2: Bułgaria, Niemcy, Finlandia, Czechy Koszyk 3: Estonia, Słowacja, Turcja, Portugalia Koszyk 4: Hiszpania, Ukraina, Grecja, Macedonia Koszyk 5: Białoruś, Czarnogóra, Rumunia, Austria Finały mistrzostw Europy siatkarzy 2019 (gospodarze przydzieleni do grup): Grupa A: Francja... Grupa B: Belgia... Grupa C: Słowenia... Grupa D: Holandia... Kris