W pierwszym secie "Canarinhos" zwyciężyli na przewagi 26:24. Decydujący punkt dla gospodarzy zdobył Lucas, który na pojedynczym bloku zatrzymał Davida Lee. Zacięta walka trwała także w kolejnej partii. W jednej z akcji Lucas pokazał, że Kraj Kawy to przede wszystkim piłka nożna, bo kopnięciem utrzymał ją w grze. Błędy Brazylijczyków w ataku pozwoliły jednak rywalom objąć prowadzenie 22:18. Skuteczna akcja Murila spowodowała, że Amerykanie wygrywali już tylko dwoma punktami (22:20). Taką przewagę siatkarze Stanów Zjednoczonych spokojnie dowieźli do końca, wygrywając seta 25:22. Brazylijczycy lepiej zaczęli trzecią partię, prowadzili dwoma punktami, ale stracili przewagę. Na drugą przerwę techniczną schodzili przegrywając już 13:16. Potem "Canarinhos mozolnie odrabiali straty. Po ataku Isaca Santosa zrobiło się 19:19. Następnie obie drużyny grały punkt za punkt, aż Matthew Anderson pomylił się z prawego skrzydła, a seta zakończył atakiem po skosie Ricardo Lucarelli (25:22). Podbudowani gospodarze świetnie zaczęli czwartą partię. Prowadzili 4:1, potem było 15:9, 17:11. Jakby tego było mało siatkarze Stanów Zjednoczonych stracili Aarona Russella, który źle stanął spadając na parkiet po bloku. Amerykanie jednak się nie poddali. Doprowadzili do remisu 19:19. Brazylijczycy znowu "odskoczyli" na dwa punty, ale po bloku Micah Christensona na Lipe i asie serwisowym Andersona siatkarze Stanów Zjednoczonych prowadzili 22:21. O zwycięstwie którejś z ekip znowu decydowała gra na przewagi. Górą wyszli z niej "Canarinhos" (27:25), którzy nie stracili tym samym szans na awans do półfinału. Kto zakwalifikuje się z grupy I, przekonamy się po piątkowym meczu USA - Francja, który zaplanowano na 19.05 czasu polskiego. Brazylia - USA 3:1 (26:24, 22:25, 25:22, 27:25)