"Gracie u siebie" - takie zapewnienie usłyszeli mistrzowie świata od swoich sympatyków już na chicagowskim lotnisku O'Hare, kiedy we wtorek wylądowali w USA. - Słyszałem od chłopaków, którzy grali już tutaj, że mecze niczym się nie różnią od tych w Polsce. Atmosfera będzie zapewne równie gorąca, a publiczność po naszej stronie, z czego bardzo się cieszymy - powiedział dziennikarzom środkowy reprezentacji Andrzej Wrona. Zdaniem innego zawodnika Marcina Możdżonka, wsparcie polskich kibiców w USA na pewno będzie dodatkową motywacją i pomoże "Biało-czerwonym". - Tak było, jak graliśmy tu parę lat temu. Na hali może 200 Amerykanów, a reszta Polacy. To było coś niesamowitego, do dzisiaj wspominamy te spotkania - przypominał Możdżonek. Mecz sprzed czterech lat w hali pod Chicago podobnie wspominał libero Paweł Zatorski. - Pamiętam, że graliśmy przy pełnej hali Polaków i mam nadzieję, że tak będzie teraz. Spodziewamy się trudnych meczów. Amerykanie są bardzo mocni, wygrali - podobnie jak my - wszystkie spotkania do tej pory. Zapowiadają się ciekawe mecze i mam nadzieję, że nie zawiedziemy kibiców - zapewnił zawodnik ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. W czerwcu 2011 roku w Hoffman Estates polscy siatkarze pierwszy mecz wygrali 3:0, a w rewanżu ulegli 1:3. Według Możdżonka dwa najbliższe spotkania, w piątek i w sobotę, mogą rozstrzygnąć, która z tych drużyn zajmie pierwsze miejsce w grupie B Ligi Światowej. - Jeżeli uda nam się wywieźć stąd jedno zwycięstwo, to już będziemy mieć obraz tego, na co nas stać i na co stać ekipę USA - dwa najmocniejsze zespoły w tej grupie - analizował. Siatkarze USA prowadzą w grupie z dwoma punktami przewagi nad biało-czerwonymi, choć obie drużyny nie doznały jeszcze porażki. Kolejny rok z rzędu mecze LŚ odbywają się właśnie w hali Sears Centre Arena w Hoffman Estates pod Chicago. Bilety na nie cieszą się dużym powodzeniem i zanosi się, że trybuny będą pełne. - Spodziewam się, że atmosfera będzie w piątek i w sobotę taka, jakby Amerykanie grali na wyjeździe, a Polacy u siebie - powiedział Michał Płoskonka, były prezes Polonijnej Ligi Siatkówki (PLS) w Chicago. Jego zdaniem jednak w hali zjawi się też sporo Amerykanów. -- Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo popularna jest siatkówka w Stanach Zjednoczonych. Każdy amerykański uniwersytet ma swoją drużynę siatkarską; jest to bardzo popularna gra w szkołach średnich. Amerykanie lubią ten sport i bardzo dużo osób gra, wystarczy spojrzeć na plaże w Chicago - dodał. Płoskonka był prezesem i współzałożycielem PLS w Chicago, która powstała 10 lat temu. Rozgrywki ligi odbywają się co roku. Bywały lata, że brało w nich udział nawet 14 drużyn składających się z zawodników bardzo dobrze wyszkolonych, grających równocześnie na amerykańskich college'ach czy uniwersytetach, a nawet w rozgrywkach międzynarodowych.