Organizatorzy Final Six wymyślili, by zamiast typowej konferencji prasowej poprzedzającej rywalizację w LN zorganizować prezentację na placu Republiki na boisku do siatkówki plażowej. Mimo że była już prawie godz. 18, to wciąż świeciło ostre słońce, które mocno dawało się we znaki wszystkim uczestnikom wydarzenia. Najpierw wszystkie ekipy zostały wyprowadzone na środek boiska, a następnie zawodników skierowano na trybuny, a na środku pozostali trenerzy i kapitanowie wszystkich ekip, którzy... w ogóle nie zabrali głosu. Wypowiadali się bowiem jedynie oficjele. Siedzący w tym czasie na trybunach zawodnicy coraz bardziej irytowali się tym, że muszą siedzieć bezczynnie w upale. Na niewiele zdawały się rozdawane im przez organizatorów kapelusze. Najpierw w cieniu chowało się kilku Francuzów i Brazylijczyków. Całą grupą jako pierwsi uciekli Serbowie, wśród których wyraźnie wzburzony był Aleksandar Atanasijević, w przeszłości atakujący PGE Skrze Bełchatów. Następnie ewakuowali się Brazylijczycy i Rosjanie. Wkrótce w ich ślady poszli także "Biało-Czerwoni" i Amerykanie. - Dość dziwny pomysł, dzień przed meczami takie posiedzenie w pełnym słońcu, ale podporządkowaliśmy się - powiedział libero Paweł Zatorski. Jak dodał, część zawodników jeszcze odczuwa skutki intensywnych podróży w trakcie fazy interkontynentalnej. Wówczas w ciągu trzech tygodni odwiedzili Japonię, USA i Australię. - Część z nas dopiero wyrównuje zegar biologiczny. Ale większość zespołów miała podobnie. Może Francuzi byli uprzywilejowani, bo mieli organizację turnieju finałowego i ani jednego turnieju w pierwszej fazie poza Europą. Czasami trochę jeszcze więcej śpimy, odsypiamy zaległości - relacjonował zawodnik ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Trudy podróży chorobą przypłacił Maciej Muzaj. - Nie mogę się doleczyć. Ciągle jestem przeziębiony. Nie wiem, czy to od klimatyzacji, czy od zimy w Australii. Próbuję się wykurować, ale nie jestem w tym sam. Słyszałem, że są problemy ze spaniem - relacjonował atakujący Trefla Gdańsk w rozmowie z dziennikarzami. Organizatorzy zapewnili "Biało-Czerwonym" możliwość treningu po prezentacji w jednej z hal, ale trener Vital Heynen uznał, że nie jest to konieczne. Kilka godzin wcześniej ćwiczyli bowiem na stadionie Stade Pierre-Mauroy, na którym będą odbywać się mecze turnieju finałowego LN. Wtorek był piątym dniem z rzędu, w którym "Biało-Czerwoni" trenowali. Taka seria w ostatnich tygodniach była nierealna do zrealizowania. - Rzeczywiście, pierwszy raz przez dłuższą chwilę mieliśmy okazję potrenować. Myślę, że to wyjdzie z korzyścią... jak nie teraz, to na pewno na przyszłość. W trakcie (fazy interkontynentalnej - PAP) LN prawie w ogóle nie było możliwości na trenowanie, przez przeloty i mecze, a już musimy myśleć powoli o mistrzostwach świata - zaznaczył Zatorski. Heynen przyznał, iż zawodnicy są zmęczeni intensywniejszymi treningami, od których się nieco odzwyczaili. Znany z zamiłowania do spacerów Belg członkom swojego sztabu szkoleniowego zaproponował wyzwanie. Mieli pokonać po zajęciach prawie siedmiokilometrową trasę ze stadionu do hotelu, tak jak on, pieszo. Belg czekał na nich, licząc z satysfakcją, o ile był od nich szybszy. Turniej finałowy LN rozpocznie się w środę. Tego dnia Polacy, którzy trafili do grupy B, zmierzą się z Rosjanami, a dzień później z Amerykanami. Ze "Sborną" w fazie interkontynentalnej zmierzyli się pod koniec maja w Krakowie, w drugiej kolejce spotkań. Zwyciężyli 3:0, ale wówczas rywale grali jeszcze chaotycznie, a potem z tygodnia na tydzień spisywali się coraz lepiej. W konfrontacji z ekipą USA - w połowie czerwca w Hoffman Estates - "Biało-Czerwoni" nie wygrali nawet seta. - Na pewno nie będziemy faworytami tych spotkań. I Rosjanie, czyli mistrzowie Europy, i reprezentanci Stanów Zjednoczonych są bardzo mocni. "Sborna" przyjechała praktycznie w najmocniejszym składzie, musimy się szykować na ich świetną grę. W Krakowie prezentowali się zupełnie inaczej - przestrzegał Zatorski. Do Lille Heynen zabrał kilku doświadczonych zawodników, np. wspomnianego Zatorskiego oraz rozgrywających Fabiana Drzyzgę i Grzegorza Łomacza. Na przyjęciu i ataku jednak postawił w dużym stopniu na mniej doświadczonych graczy. Belg wciąż testuje różnych siatkarzy na tych pozycjach w kontekście wrześniowych mistrzostw świata, w których Polacy będą bronić tytułu. - Na pewno będę walczył o to, by znaleźć się w kadrze na mundial. Cieszę się, że dostałem szansę, by pojechać na Final Six. To szansa na złapanie doświadczenia na takim gruncie, gdy zespoły grają o "coś". Dla mnie to bardzo ważne. Byłem w poprzednim sezonie w reprezentacji, ale zagrałem łącznie może jeden czy dwa sety w takich poważnych meczach. W tym grałem znacznie więcej, to istotne. Z meczu na mecz czuję się coraz pewniej - zapewnił Muzaj. - Myślę, że niewykonalne jest, by odgadnąć, jaki skład wymyśli trener na dany mecz. Nie wiem, czy on sam wie, co wymyśli jutro. Na pewno każdy ma gdzieś z tyłu głowy, że trwa walka o miejsce w kadrze na MŚ, jedni bardziej, drudzy mniej. Są takie pozycje, które są bardziej pewne w kontekście wyjazdu na mundial, na innych jest silna rywalizacja. Myślę, że większość podchodzi do tego na spokojnie. Siedmiu kolegów z kadry tutaj już brało udział w turnieju finałowym Ligi Światowej, dla reszty jest to debiut w tego typu zmaganiach. Postaramy się cieszyć chwilą i nie myśleć o konsekwencjach - podkreślił siatkarz Trefla. Z Lille Agnieszka Niedziałek