Tegoroczna Liga Narodów miała być dla Heynena przede wszystkim drogą do wypracowania formy na igrzyska olimpijskie i selekcji 12 zawodników, którzy pojadą do Tokio. W pierwszych trzech meczach dał więc pograć niemal wszystkim zawodnikom. Nawet wówczas, gdy niektórym wyraźnie nie szło - jak w przegranym 1-3 spotkaniu ze Słowenią - decydował się jedynie na kosmetyczne zmiany, nie ściągając z boiska wyraźnie cierpiących na nim siatkarzy. Dawał czytelny sygnał: zwycięstwo za wszelką cenę nie jest na tym etapie priorytetem. W piątkowym meczu z USA po raz pierwszy nagiął tę zasadę. "Ofiarą" jego decyzji padł Bartosz Bednorz. 26-letni zawodnik zdobył dwa punkty zagrywką i zanotował najwyższą wartość pozytywnego przyjęcia w zespole - 71 proc. - ale w ataku skończył tylko trzy z 12 piłek. A że podobne problemy miał także w swoim pierwszym występie z Włochami, Heynen w końcówce drugiego seta wpuścił na boisko Kamila Semeniuka. Ten dla odmiany w ataku zaprezentował się niemal perfekcyjnie, zdobywając pięć punktów w sześciu próbach. Polska - Rosja w Lidze Narodów siatkarzy. Heynen więcej zmienia Do końca spotkania Bednorz na boisko już nie wrócił. Jeśli na igrzyska jego kosztem pojedzie właśnie Semeniuk, zmiana z meczu z USA okaże się niezwykle symboliczną. Na razie wskazuje na to, że Heynen nieco zmienił podejście do gier z silniejszymi przeciwnikami i będzie reagował tak, by je wygrywać. O tym samym może świadczyć wejście Wilfredo Leona na zagrywkę. Poza tymi kilkoma minutami na parkiecie siatkarz urodzony na Kubie w ostatnich dwóch meczach odpoczywał, powinien więc znaleźć się w podstawowej szóstce na Rosję. Mecze ze wschodnim sąsiadem zawsze są dla polskich siatkarzy wyjątkowe. Historia starć obu zespołów jest długa i pełna zarówno spektakularnych triumfów, jak i bolesnych porażek. Nikt jednak nie przechodzi nad takim spotkaniem do porządku dziennego. - Rosjanie mogą przegrać z Japonią, ale na pewno nie będą chcieli przegrać z Polską. Wszyscy są na pierwszym etapie przygotowań, z czasem na pewno odpuszczą trochę ciężarów i będą prezentować się lepiej. Dla zawodników i trenerów Liga Narodów to forma przygotowań, których w inny sposób przed olimpiadą zrobić się nie da. Można to nazwać małą olimpiadą siatkówki - twierdzi Ryszard Bosek, były selekcjoner polskiej kadry, który jako siatkarz uczestniczył w najsłynniejszym starciu Polski z Rosją w finale igrzysk w Montrealu w 1976 r. Polska - Rosja w Lidze Narodów siatkarzy. Mecz o pozycję lidera Tym razem spotkanie ponownie będzie miało jednak również czysto sportowy wymiar. Rosjanie triumfowali w obu dotychczasowych edycjach Ligi Narodów, a po pięciu kolejkach z 13 punktami na koncie są także liderem aktualnych rozgrywek. Dotąd przegrali tylko ze wspomnianą przez Boska Japonią, w dodatku dopiero po tie-breaku. Co prawda nie mierzyli się jeszcze z większością siatkarskich potęg, ale z USA dość pewnie wygrali 3-1. Maksim Michajłow był najlepiej punktującym zawodnikiem pierwszej serii gier, obecnie w tej klasyfikacji zajmuje miejsce drugie. W kadrze jest też Dmitrij Muserski. Mierzący 218 centymetrów siatkarz był przymierzany do roli atakującego, ale we wczorajszym starciu Rosjan z Australią pojawił się na środku bloku. Polacy po czterech zwycięstwach są wiceliderem Ligi Narodów. Wygrana z Rosją za trzy punkty zapewni im więc pierwsze miejsce w tabeli przed kolejną turą gier. Inna sprawa, że po piętach "Biało-Czerwonych" depczą Słoweńcy, Brazylijczycy i Francuzi, którzy również zdobyli dotąd 12 punktów. - Z Rosją nie można grać tą samą bronią, co ona. Musimy grać swoją siatkówką, sprytną, techniczną, trochę uprzykrzającą życie. Oni na pewno spróbują nas po prostu rozbić siłą ataku i zagrywki. Pytanie, jak będziemy w stanie przeciwstawić się takiemu stylowi gry. Ale w ostatnich latach wiele razy znajdowaliśmy na to remedium - przekonuje Jakub Kochanowski, środkowy polskiej kadry, w rozmowie z oficjalnym kanałem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Początek spotkania Polska - Rosja dziś o godz. 16. Transmisja w Polsacie Sport, relacja w Interii. Damian Gołąb