Dzięki Popiwczakowi komentatorzy mieli wiele okazji, by zachwycać się takimi obronami piłek, które wydawały się już nie do podbicia. A jednak 23-letni siatkarz Jastrzębskiego Węgla, podobnie jak cała drużyna, przekraczał własne granice i nasza reprezentacja, będąca na papierze zapleczem kadry A, grała tak, że można było przecierać oczy ze zdumienia. Po "małym finale", w którym "Biało-Czerwoni" rozgromili Brazylię 3-0, radość w naszych szeregach była nie do opisania. Piłkarze przed kamerami polskich stacji telewizyjnych nie ukrywali gigantycznej radości. Popiwczak też był wulkanem energii. - Pod ciężarem takiego medalu aż miło się uginać. To, co zrobiliśmy tutaj, jest czymś niesamowitym - triumfował legniczanin w rozmowie z TVP Sport. Sam nie mógł uwierzyć, że po trudniejszym meczu z "Canarinhos" w grupie, rozstrzygniętym w tie-breaku, w boju o brązowy medal tak wielki rywal zostanie wprost rozbity. - Nawet my nie potrafiliśmy sobie tego wyśnić, że w ten sposób pokonamy Brazylię. Mieliśmy wątpliwości, czy to się uda, jeszcze bez trenera, który przed meczem nas opuścił. Powiedział, że jeżeli będziemy wygrywać, to zostanie z nami, ale dzień wcześniej przegraliśmy z Rosją, a Vital zazwyczaj nie łamie danego słowa - powiedział Popiwczak. - Vital wyjechał, ale na pewno nie spodziewał się, że to zakończy się w ten sposób. Tym większa chwała całej drużynie. Chciałbym zobaczyć jego minę, jak w Polsce wysiądzie z samolotu - szeroko uśmiechnął się nasz libero. Art