Andrzej Klemba, Interia.pl: Reprezentacja Polski siatkarzy zajęła w Lidze Narodów trzecie miejsce. Sukces czy niedosyt? Ryszard Bosek: Sukces, choć my zawsze w Polsce chcemy być w tym sporcie najlepsi. Nasz zespół jest cały czas w budowie. To nowa drużyna, nowa taktyka, której pokazanie na boisku nie jest takie proste i potrzeba czasu, by stworzył się zespół. Było to doskonale widać po Francuzach i Amerykanach. Oni mają za sobą już wiele spotkań i to pokazali na boisku. Oni mogą ze sobą grać z zamkniętymi oczami. My, jak i Włosi dopiero tworzymy reprezentację. W zależności jak naciskają nas rywale, to wygrywamy lub przegrywamy. Zawodnicy mają wielkie aspiracje, odnoszą sukcesy w klubach, ale reprezentacja to co innego. To inny poziom. Tu presja i odpowiedzialność są dużo większe. Na tym polega różnica między kadrą a klubem. Jesteśmy na początku drogi, ale zalążki zespołu są. Stąd się biorą tak różne mecze jak ze Stajami Zjednoczonym a Włochami? A nawet pojedyncze sety, bo potrafimy przegrać czasem 13-25 czy 16-25. - To właśnie jest ten problem mentalny. Jak Amerykanie zaatakowali nas bardzo mocno serwisem, to mieliśmy problem z przyjęciem i się przestraszyliśmy. Siatkarze zaczęli też popełniać błędy, bo za bardzo chcieli odgryźć się też skuteczną zagrywką. Psuliśmy serwis w meczu ze Stanami Zjednoczonymi i to był nasz koniec. Z drugiej strony następnego dnia ten zespół po ciężkim nokaucie pokazał charakter z Włochami. Wtedy też odpowiedzialność była mniejsza i z tą presją sobie poradzili. Mechanizmy można dopracować, ale zespół musi zawsze pokazywać charakter, by móc skutecznie mierzyć się z najlepszymi. Mistrzostwa świata za pasem. Co trzeba poprawić? - Na pewno grę w obronie. USA i Francja pokazały jak ważny jest to element siatkówki, gdy czasem jedna piłka decyduje o wyniku seta. Kiedy w finale Amerykanie mieli problem z przyjęciem, zdecydowali się nawet na manewr z trzema przyjmującymi. Jak nas przycisnęli mocną zagrywką, to wyszło słabsze przyjęcie Kamila Semeniuka i Aleksandra śliwki. Drugi priorytet to serwis. Francuzi świetnie pokazali, jak zagrywką skutecznie wyłączać z gry poszczególnych zawodników. Te dwa elementy trzeba ustabilizować na wysokim poziomie, by myśleć o sukcesie w mistrzostwach świata. Trener Nikola Grbić dokonuje dobrych wyborów personalnych? - Każdy selekcjoner wybiera inaczej. To nowa grupa, która przygotowuje się do ważnych turniejów, bo nie tylko do mistrzostw świata, ale w perspektywie są igrzyska olimpijskie w 2024 roku. Dlatego trener może popełniać błędy, ale także zawodnicy. Szkoleniowiec powołał szeroką kadrę i wszyscy mieli szansę, by się pokazać. Wierzę w to, że na mistrzostwa pojadą ci, którzy są w najwyższej formie. Grbić zna dobrze zawodników z Zaksy Kędzierzyn-Koźle, bo z nimi pracował. Wie, jakie są ich umiejętności i charaktery. Reszta siatkarzy aż tak dobrze nie zna i musi ich dopiero zrozumieć. Przed mistrzostwami świata jest pan optymistą? - Raczej umiarkowanym. Zawsze jeden mecz może nie wyjść, a może to być akurat kluczowy. Mistrzostwa są rozgrywane u nas i oczekiwania będą duże. Zespół możliwości ma ogromne, ale musi okrzepnąć i poprawiać obronę oraz zagrywkę. To musimy jak najszybciej doszlifować.