Polacy po sześciu spotkaniach imprezy prowadzili w tabeli. Nasza kadra przegrała dotąd tylko raz - ze Słowenią - i niewiele wskazywało na to, by w pojedynku z Bułgarami miała stracić choćby punkt. Rywale spisują się bowiem fatalnie - zdołali dotąd pokonać tylko słabiutką Australię. Spotkanie rozpoczęło się po myśli podopiecznych Vitala Heynena, którym jednak budowanie przewagi szło dość mozolnie. Owszem, kadra prowadziła, lecz długo różnicą jednego, dwóch punktów. Dobrze funkcjonował bułgarski blok, a nasi zawodnicy w polu zagrywki spisywali się przeciętnie. Dopiero przed drugą przerwą techniczną wrzucili "piąty bieg" i odjechali przeciwnikom. Ich przewaga urosła do sześciu punktów (19-13), co oznaczało, że seta mieli już pod pełną kontrolą. Ostatecznie wygrali go 25-19. Set drugi rozpoczął się od trzech punktów, zdobytych przez Kochanowskiego. Rywale już na początku rzuceni zostali na kolana, a Polacy tylko się rozkręcali. Po chwili na tablicy wyników było już 10-4. Popis trwał w najlepsze, a przeciwnicy pełnili rolę statystów. Drugiego seta przegrali 15-25, co i tak uznać można za dość niski wymiar kary. Trzecia partia nie przyniosła zmiany obrazu gry. "Biało-Czerwoni" kontrolowali przebieg gry w stu procentach. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili prowadząc 8-3. Nasi siatkarze nie odpuścili nawet na moment. Powiększali swój zapas i ostatecznie zwyciężyli 25-12, choć i tak w końcówce partii Bułgarzy wykorzystali serię drobnych błędów i zdobyli trzy punkty z rzędu. Polska - Bułgaria 3-0 (25-19, 25-15, 25-12)TC