We wtorek, 3 października, Biało-Czerwoni zafundowali swoim kibicom prawdziwy thriller. Dopiero po tie-breaku pokonali niezwykle groźną Kanadę. Wcześniej Polacy wygrali 3:0 z Bułgarią, a w meczu otwarcia długo męczyli z Belgią, pokonując ją ostatecznie 3:2. W dwóch pierwszych spotkaniach pierwsze skrzypce w naszej reprezentacji grał atakujący Łukasz Kaczmarek. Bohater mistrzostw Europy brał na swoje barki ciężary gry w trudnych momentach. I to wszystko w sytuacji, gdy tak naprawdę jest jedynym nominalnym atakującym w polskiej kadrze, bo Bartosz Kurek nie przyleciał do Chin z powodu kłopotów zdrowotnych. "Klątwa" nad reprezentacją Polski w siatkówce w kwalifikacjach do igrzysk. Wszystko na oczach fanów Kwalifikacje olimpijskie. Łukasz Kaczmarek odłączony od prądu Kaczmarek w meczu z Belgią wyprowadził 37 ataków. Zdobył 25 pkt. przy 65-procentowej skuteczności. Te liczby najlepiej pokazują, jak ważną postacią był w tym spotkaniu. W meczu z Bułgarią Kaczmarek nadal imponował, choć nie był już tak wyrazisty. Zdobył 13 pkt. przy 58-procentowej skuteczności. Po dwóch bardzo dobrych spotkaniach przyszedł jednak kryzys, co oczywiście miało się prawo stać przy takiej intensywności. Nasz atakujący wyglądał tak, jakby został odcięty od prądu. W meczu z Kanadą wyprowadził 19 ataków, tyle, ile w starciu z Bułgarią, ale już przy tylko 32-procentowej skuteczności. W sumie zdobył osiem punktów. Trener kadry Nikola Grbić ma jednak do dyspozycji tak wyrównany skład, że nawet gra bez nominalnego atakującego nie stanowi dla Polaków problemu. Jeśli nie idzie na skrzydłach, to mamy znakomitych środkowych. Jakub Kochanowski i Norbert Huber zdobyli w sumie 27 punktów, z czego 21 po atakach. Fantastyczne spotkanie rozegrał też Bartosz Bednorz, który długo był pomijany przez Grbicia. On już błysnął w meczu z Bułgarią. Zdobył 16 pkt., mając 62-procentową skuteczność w ataku. Do tego zaliczył trzy z siedmiu bloków całej drużyny. W starciu z Kanadą zamienił się w prawdziwego potwora, o czym najlepiej świadczą liczby. Bednorz wykonał aż 42 ataki. Zdobył 24 pkt., mając 43 procent skuteczności. Na koncie zapisał też pięć z 13 bloków całej drużyny. Razem z Kamilem Semeniukiem zapewnił Marcinowi Januszowi komfort na rozegraniu. Zresztą Semeniuk, którego Grbić buduje przez cały sezon reprezentacyjny po słabszych występach w lidze włoskiej, był tym, który dobił Kanadyjczyków w tie-breaku. Można mieć zastrzeżenia do gry Polaków, ale jednak nasi mistrzowie Europy robią swoje. Wygrywają kolejne spotkania w drodze do Paryża. Ten trudny turniej w Chinach jest doskonałą szkołą. Polacy szlifują w nim wiele elementów. Mogą sprawdzić to, jak zachowywać się w trudnych momentach. I pokazują w tych najtrudniejszych, że naprawdę nie pękają. Kwalifikacje olimpijskie siatkarzy. Zobacz tabelę "polskiej" grupy