Damian Gołąb, Interia: Zaskoczenia nie było. Nowym trenerem męskiej kadry został Nikola Grbić. Jak pan ocenia ten wybór? Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z Montrealu, były trener reprezentacji Polski: Oceniam go jak kibic: jeśli zdobędzie medal, jest dobrym trenerem, a jak nie, to niedobrym. Grbić największe sukcesy odniósł w Polsce, dlatego jest tutaj tak popularny. Z reprezentacją Serbii i zagranicznymi klubami miał różne przejścia. Jeżeli wyciągnął wnioski z tamtej pracy i pozytywy z prowadzenia ZAKS-y, jest szansa. Znam go, to bardzo spokojny, rozsądny człowiek. Ale nie chwali się dnia przed zachodem słońca. Drużyna to nie sam trener. Zawodnicy muszą się do niego przekonać. W ZAKS-ie pokazał się jednak z dobrej strony i jest nadzieja, że zdobędziemy medal. Grbić zna z pracy w ZAKS-ie kilku reprezentantów. To duży atut? - Reprezentacja to nie klub. To zupełnie inna organizacja. Ale doświadczenie z pracy z kadrą Grbić też już ma. Myślę, że dobrze wpasuje się tu charakterem. Potrafi przekonać do siebie i młodych, i starszych siatkarzy. Ma duże doświadczenie z boiska. Przed rozpoczęciem pracy wszystkie atuty są po jego stronie. Przejmuje reprezentację, która teoretycznie ma tylu zawodników, że mógłby z nich zrobić trzy drużyny. Wszystko w jego rękach. Ryszard Bosek: Grbić ma doświadczenie z pracy z wielkimi zawodnikami Myśli pan, że w związku z zatrudnieniem Grbicia zawodnicy tacy jak Kamil Semeniuk czy Łukasz Kaczmarek będą odgrywać w kadrze większą rolę? Oni byli już w zespole Vitala Heynena, ale Belg zbyt wielu szans im nie dawał. - Trener musi opierać się na wszystkich najlepszych polskich zawodnikach. Oczywiście mogą to być siatkarze ZAKS-y, ale też każdego innego klubu. Ma wybrać najlepszych. Bo kiedy trener opiera się na zaufanych, którzy nie są najlepszymi, kończy się jak u trenera Heynena. Myślę, że teraz wizja kadry będzie zupełnie inna. Spojrzenie jej szkoleniowca musi być zdecydowanie szersze niż trenera klubowego. Odpowiedzialność też jest większa. Ale Grbić nie sprawia wrażenia człowieka mocno nerwowego. To jest jego atutem. Ma też doświadczenie z pracy z wielkimi zawodnikami, czy to w Perugii, czy w reprezentacji Serbii. Jest jeszcze młody, a już doświadczony. Kadra w ubiegłym roku zawiodła na igrzyskach olimpijskich, ale zdobyła medale mistrzostw Europy i Ligi Narodów. Czy tę drużynę trzeba mocno przewietrzyć, czy wystarczy raczej wymiana jednego, dwóch ogniw? - To zależy od trenera. Musi dobrać sobie najlepszy skład. Jeśli chodzi o Semeniuka, to nawet gdyby trenerem kadry został woźny, to ten siatkarz musiałby u niego grać. Semeniuk prezentuje się tak, że nie musi się bać, że u innego trenera kadry by nie grał. Wiadomo, że młodzi mocno pukają do drzwi kadry. A nawet, w ostatnich dwóch latach, bardzo dużo w niej grali. I już nie są młodymi, tylko doświadczonymi zawodnikami. Semeniuk ma przecież 25 lat. Tomasz Wójtowicz w tym wieku był już mistrzem olimpijskim. Nie chodzi nawet o wiek, a o to, by w kadrze grali najlepsi i tworzyli drużynę. Każdy trener ma inne spojrzenie. I to on zdecyduje, czy wietrzyć tę kadrę, czy nie. To na nim spoczywa odpowiedzialność za wynik. Myślę, że nie ma innych założeń, jak tylko obronić mistrzostwo świata i wygrać olimpiadę. A jeżeli się nie da, to zdobyć na niej medal. Od tego nie możemy już uciekać. Tym bardziej, że my [mistrzowie olimpijscy z Montrealu - przyp.red.] już się zestarzeliśmy, a chcielibyśmy to zobaczyć. Nikola Grbić selekcjonerem. "Nie możemy sobie pozwolić na porażki" Grbić podpisał kontrakt do 2024 r., do igrzysk w Paryżu. Ale pewnie powinniśmy rozliczać go również z imprez, które będą po drodze, jak tegoroczne mistrzostwa świata? - Ale trener Grbić już powiedział, że nie zakłada tylko medalu na olimpiadzie, ale chce też wygrywać wszystkie najważniejsze imprezy. Gdybyśmy trzeci raz z rzędu wygrali mistrzostwo świata, zrobilibyśmy coś, czego nie mogły osiągnąć nawet najlepsze drużyny w czasach komunistycznych. Przeszlibyśmy do historii. A trener zdecydowanie o tym zapewnia. Myślę, że uzgodnił z zarządem związku, że trzeba wygrywać. W Polsce nie da się ustalić, że wygramy za cztery lata, jak w Stanach Zjednoczonych. Tutaj trzeba wygrywać, bo polska siatkówka jest największa na świecie. Nie możemy sobie pozwolić na porażki. Szczególnie w męskiej kadrze, a mam nadzieję, że za chwilę również w żeńskiej. Nie wiemy, co będzie dalej z pracą Serba w Perugii. Na razie zostaje z włoską drużyną. Ewentualne łączenie pracy w klubie i kadrze to dobry pomysł? Tutaj PZPS przykłada dwie miary - trener kadry może prowadzić klub zagraniczny, ale nie ma zgody na łączenie pracy z męską reprezentacją i zespołem PlusLigi. - Myślę, że te dwie miary wynikają z warunków finansowych. Z tego, co słyszę, warunki są bardzo mocne. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby trener kadry był dla niej na wyłączność. Jeżeli ma cykl do igrzysk, musi mieć wpływ również na to, co robią pozostałe kadry. Bywały już sytuacje, że trener decydował, kogo trzeba wziąć do reprezentacji i jak go rozwijać. Powinien być na wyłączność federacji i koniec. Również prezes Perugii może zresztą powiedzieć, że takie łączenie posad mu nie pasuje. Serb miał się zgodzić na polski sztab. Polscy współpracownicy otaczali też Heynena. Może kiedyś doczekamy się też Polaka w roli pierwszego trenera kadry? - Może już moglibyśmy go mieć. Musimy mieć więcej zaufania do naszych trenerów. Ale to chodzi raczej o działaczy, nie o kluby. Myślę, że się doczekamy. Tym bardziej że prezes Świderski zapowiedział, że chce stworzyć szkołę trenerów siatkówki, o co dobijamy się od 10 lat. Rozmawiał Damian Gołąb