Od momentu, jak tylko poznaliśmy obsadę rozgrywek grupowych na igrzyskach olimpijskich oraz terminarz, w głowach milionów kibiców polskiej siatkówki pojawiało się jedno pytanie: czy to dobrze, patrząc na turniejową specyfikę, że najpierw zmierzymy się z outsiderem grupy, Egiptem, po którym nastąpi zderzenie wagi ciężkiej, czyli starcia kolejno z Brazylią i Włochami? Jakub Kochanowski zupełnie szczerze: Widzę plusy i minusy My, obserwatorzy, długo szukaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Teraz, gdy już pierwszy krok turniejowej rozgrywki za nami, głos oddajmy Jakubowi Kochanowskiemu, który w rozmowie z dziennikarzami właśnie na taką zagwozdkę zaczął szukać właściwej odpowiedzi. Znając już także inny, szalenie ważny kontekst, bo Canarinhos ulegli 1:3 Włochom, wobec czego w starciu z "biało-czerwonymi" Brazylijczycy muszą dać z siebie absolutne maksimum. W ich przypadku margines błędu, w jednej chwili, diametralnie się zmniejszył. - Widzę plusy i minusy tego, że naszym pierwszym rywalem był Egipt. Plusem na pewno było to, że mogliśmy się zapoznać z halą ten jeden raz więcej przed ciężkim meczem, a minus jest taki, że nasz przeciwnik również. I teraz pytanie, kto na tym bardziej skorzysta. Gdybyśmy grali dzisiaj z Brazylią lub Włochami, to nie wiem, jaki byłby wynik tego spotkania. Ten, kto zagra blisko swojego najlepszego poziomu, wygra to spotkanie - powiedział nasz środkowy podstawowego składu. Paweł Zatorski zaznaczył, że Egipcjanie szukali sposobu także w zupełnie innym składzie względem tego, którym walczyli w niedawnym Memoriale Wagnera. - Czekaliśmy na to spotkanie, tak samo jak wy oraz kibice. Pierwsze mecze turnieju oczywiście rządzą się swoimi prawami. I wiedzieliśmy, że możemy się spodziewać specjalnych, dobrych zagrań w drużynie Egiptu. Grunt to przeczekać, trochę cierpliwości, bo wiedzieliśmy, że prędzej czy później ich złamiemy - odparł libero. - Czy widzę coś do poprawy? Myślę, że musimy wywierać presję naszą zagrywką, na każdym z możliwych przeciwników. To jest klucz do gry na wysokim poziomie, z każdym możliwym rywalem. Z Egiptem pokazaliśmy próbkę możliwości, było trochę balansu między mocną, a stonowaną zagrywką. Cieszy, że mogliśmy pokazać siłę w bloku, a także wyszło kilka obron - analizował zawodnik, dla którego to już trzecie igrzyska w karierze. Bartosz Kurek przewiduje turniej marzeń. Kapitan "przestawia wajchę" Aleksander Śliwka z uśmiechem dodał, że forma jest o tydzień lepsza względem ostatniego meczu w Gdańsku, który jeszcze służył szlifowaniu dyspozycji. - Tak naprawdę nasz szczyt formy jest obliczony po to, aby nastąpił tu w Paryżu i wierzymy, że jesteśmy gotowi, aby na sto procent walczyć z najlepszymi na świecie. I pokazać wszystko to, co mamy najlepszego - bojowo odparł przyjmujący, który na parkiecie zameldował się dopiero wtedy w trzecim secie, gdy uraz wykluczył Tomasza Fornala. Mecz z Egiptem, choć zdecydowanie wygrany, nie był zupełnym spacerkiem. Także dlatego, co akcentował Kochanowski, że w początkach setów przeciwnicy bardzo dobrze grali, nie popełniali błędów i kończyli swoje akcje na side-oucie, a przy tym wywierali presję na zagrywce. - Teraz już celujemy w to, żeby fizycznie wyglądać praktycznie najlepiej jak tylko się da, a do tego, mam nadzieję, że technicznie będziemy grali coraz lepiej - podkreślił "Kochan". Kluczowy komunikat wyszedł od Bartosza Kurka, kapitana zespołu, który jak na lidera przystało, po starciu z Egiptem, będąc przedłużeniem trenera Grbicia wewnątrz drużyny, symbolicznie "przestawił wajchę" na dalszą część turnieju. Od starcia z Brazylią polska kadra wkracza w serię spotkań, w których już trzeba prezentować na parkiecie grę na maksymalnym poziomie. - To już będzie walka na zapałki, nikt nie będzie kalkulował i nad niczym się zastanawiał. Po prostu i my, i przeciwnik musimy sprzedać swoją najlepszą siatkówkę, a ja mam nadzieję, że o parę piłek będziemy lepsi - zakończył Kurek, w kontekście kolejnego grupowego starcia, właśnie z trzykrotnymi mistrzami olimpijskimi. Mecz odbędzie się w środę 31 lipca o nietypowej porze, bo już o godzinie 9 rano. Artur Gac, Paryż