Kiedy Grbić ogłosił pierwsze powołania, to właśnie nazwisko Janusza znalazło się na świeczniku. Nie dlatego, że jego obecność na liście była zaskoczeniem. Po znakomitym sezonie zwieńczonym wygraniem z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle Ligi Mistrzów blisko 28-letni zawodnik był naturalnym kandydatem do gry w reprezentacji. Wśród powołanych zabrakło jednak Fabiana Drzyzgi. Nieobecność dwukrotnego mistrza świata odbiła się największym echem, choć na liście nie było też m.in. Michała Kubiaka. Kapitan kadry zrezygnował jednak z gry u Grbicia kilka tygodni wcześniej. Drzyzga chciał nadal występować w kadrze. Przy jego braku stało się jasne, że to Janusz ma wziąć w swoje ręce stery drużyny. Mecze Ligi Narodów to potwierdzają. Janusza zabrakło na pierwszym turnieju, ale później, gdy do gry wrócili pierwszoplanowi zawodnicy, siatkarz ZAKS-u wskoczył do składu. Grbić, który niemal w każdym meczu wystawia inną szóstkę, stawiał na Janusza w meczach z najtrudniejszymi przeciwnikami - Brazylią i USA. Zawodnik pochodzący z Nowego Sącza rozpoczął również wtorkowe starcie z Iranem. Rozmowy z Bartoszem Kurkiem. "Niektóre sytuacje zdarzyły się po raz pierwszy" Jego rywalami do gry są doświadczony Grzegorz Łomacz i debiutujący w tym sezonie w kadrze Jan Firlej. I choć Grbić wzbrania się przed rozmowami o podstawowej szóstce kadry, o pierwszoplanowej roli Janusza w odnowionej kadrze są przekonani niemal wszyscy. Wszyscy poza samym zawodnikiem. - Kto jest przygotowywany do gry w pierwszej szóstce? O to trzeba pytać trenera. Kiedy wychodzę na boisko, chcę zagrać jak najlepiej. Czy czuję się “jedynką" na rozegraniu? Ciężko powiedzieć. Za mną dopiero kilka meczów. Doświadczenie w kadrze w tym sezonie minimalne. Nie skupiam się na tym. Gdy dostaję szansę, chcę wypaść jak najlepiej. A te wszystkie rzeczy, które dzieją się dookoła, mogą tylko mnie rozproszyć. A nie o to chodzi - mówi Interii siatkarz. Janusz nie jest w kadrze nowicjuszem. Jego talent dostrzegł poprzedni selekcjoner Vital Heynen, który dawał mu szanse w Lidze Narodów. Przed rokiem rozgrywającego z gry wykluczyła kontuzja. Gdyby nie uraz, mógłby powalczyć o miejsce w kadrze na igrzyska olimpijskie. Dość niewielkie doświadczenie w kadrze sprawia, że Janusz dopiero szuka na boisku zgrania z Kurkiem. Zrozumienie z podstawowym atakującym jest dla rozgrywającego jedną ze spraw fundamentalnych. Drzyzga z Kurkiem rozegrali dziesiątki, jeśli nie setki wspólnych meczów. Janusz ma ich na koncie zaledwie kilka. - Z każdym momentem na boisku na pewno będziemy wyglądali lepiej. Z Iranem były dobre chwile, ale i takie, w których musieliśmy rozmawiać, co i jak, co robić w takiej sytuacji. Niektóre zdarzyły się pierwszy raz akurat w tym meczu. Czas spędzony razem dużo daje, ale nie chodzi tylko o Bartosza Kurka i o mnie. Tak samo Janek Firlej czy Grzesiek Łomacz, choć jest w kadrze dłużej. Każdy potrzebuje jak najwięcej gry. Po to są te mecze. A że czasami coś nie wyjdzie... Trzeba wyciągać wnioski - przekonuje Janusz. Marcin Janusz o presji: Zainteresowanie jest ogromne Kurek współpracę z nowym rozgrywającym kadry ocenia w samych superlatywach. Po spotkaniu z Iranem podkreślał, że wygląda to “bardzo dobrze" i nie ma do niego żadnych zarzutów. Podobnego zdania są eksperci. Ryszard Bosek, były selekcjoner kadry i mistrz olimpijski z Montrealu, jest przekonany, że rozgrywający udźwignie presję związaną z grą w kadrze. - Kto nie próbował rozgrywać, nie wie, jak ciężki to kawałek chleba. Janusz jest już doświadczony w klubie, ale w reprezentacji do tej pory nie. Potrzebuje ogrania, przeglądu sytuacji. Z Iranem zagrał tak, jak wszyscy: było po nim widać, że się męczy. Ale bez problemu da sobie radę. W klubie zawodnicy grają i trenują razem przez pół roku. W kadrze Janusz rozegrał dopiero kilka meczów z kolegami. Widać, że np. z Aleksandrem Śliwką zna się lepiej, a z Bartoszem Bednorzem gorzej. To wszystko jest kwestią rozgrywania wspólnych spotkań. To mecz jest weryfikacją: potrzeba większej koncentracji, są kibice, odpowiedzialność - opisuje Bosek. Janusz od presji również nie ucieka: - Oczywiście, że jest. Zainteresowanie kadrą i siatkówką jest ogromne. Mamy drużynę, w której jest na tyle jakości, że musi wygrywać. Presja jest duża, ale trzeba sobie z nią radzić. Tak to wygląda w profesjonalnym sporcie. Nieprzekonany talent. "Wziął się do roboty" Nad Januszem eksperci rozpływają się już co najmniej od dwóch sezonów. Przez lata jego problemem były kontuzje, często musiał godzić się z rolą rezerwowego w klubie. Jego talent na dobre rozkwitł w Treflu Gdańsk, gdzie trenował go Michał Winiarski. W poprzednim sezonie bez problemów wszedł ZAKS-ie w buty Benjamina Toniuttiego, uważanego za jednego z najlepszych rozgrywających świata. Sam siatkarz nie zawsze był jednak pewien swoich możliwości. Bosek pamięta, że już w AZS-ie Częstochowa, w którym pracował, Janusz przejawiał wielki talent. - Miał 17 lat i już wtedy dobrze się zapowiadał. Zmieniał kluby, zbierał doświadczenie. Widać, że od pewnego czasu zaczął poważnie traktować siatkówkę. Był taki moment, że nie był o sobie przekonany. A później zrozumiał, że może być światowej klasy rozgrywającym i wziął się poważnie do roboty. To widać - podkreśla mistrz z Montrealu. W tym sezonie Janusz powinien w końcu poprowadzić grę reprezentacji Polski na dużym turnieju, czyli rozpoczynających się pod koniec sierpnia mistrzostwach świata. Wcześniej jednak kadra musi dokończyć rozgrywki Ligi Narodów. Dziś zagra w Gdańsku z Chinami - początek spotkania o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport i na Polsat Box Go, relacja tekstowa w Interii. CZYTAJ TEŻ: Wielcy rywale reprezentacji Polski wracają do gry. Dali popis w Gdańsku