"Normalnie się rozgrzewam z chłopakami i skaczę. Czasem może trochę lżej. A na poważnie, to nie muszę już kontrolować ruchów. Ciało się rozluźniło, już "puściło". Nie ma czegoś takiego, że myślę sobie "kurczę, jak pójdę na maksa, to gdzieś zakłuje, zaboli i będzie przykro". Pracowaliśmy też na tym, by przyzwyczaić ciało, że już nie boli" - zaznaczył Kłos. Jak dodał, nie jest tak, że już zupełnie nie odczuwa skutków niedawnych kłopotów zdrowotnych. "Dolegliwości ciągle jeszcze są, ale już dużo mniejsze. Aż tak mi nie przeszkadzają. Gra mi się naprawdę dobrze i myślę, że będzie coraz lepiej" - podkreślił. Memoriał Wagnera jest ostatnim sprawdzianem "Biało-czerwonych" przed wrześniowym Pucharem Świata. Polacy będą walczyć w imprezie znanej z dużych obciążeń o olimpijską kwalifikację. "Nie spodziewałem się, że tak szybko poczuję się dobrze. Myślałem, że nastąpi to dopiero w Japonii podczas PŚ. Dlatego teraz zaczynam się trochę obawiać tego turnieju" - przyznał ze śmiechem środkowy PGE Skry Bełchatów. Jest on zadowolony z tego, co zaprezentował podczas spotkań z Japonią i Iranem w memoriale. "Grało mi się dobrze. Zawsze może być lepiej i w niektórych akcjach mogłem lepiej zagrać, ale to jest siatkówka i trzeba szybko wybierać. Nie zawsze się trafi idealnie" - zastrzegł. W zaplanowanym na godz. 20.30 ostatnim spotkaniu w Toruniu Polacy zmierzą się z triumfatorami tegorocznej Ligi Światowej Francuzami. Gwiazdą "Trójkolorowych" jest Earvin Ngapeth, który często określany jest jako niepokorny. "Oni mają na każdej pozycji dobrych zawodników. Na pewno ogromnym osłabieniem jest brak w Toruniu rozgrywającego Bonjamina Toniuttiego, który został ojcem. Francuzi nie lecą na PŚ, więc później zaczęli przygotowania. Nasz mecz w memoriale za dużo nam chyba nie powie. Na temat zachowania Ngapetha nie będę się wypowiadał, to jego prywatne życie. W siatkówkę gra bardzo dobrze - to światowa czołówka" - zaznaczył Kłos.