Polscy siatkarze rozegrali z Bułgarią chyba najlepszy mecz w tym sezonie, ale to nie wystarczyło. W dramatycznych okolicznościach przegrali 2:3 i odpadli z mistrzostw Europy, których są współgospodarzami. Wszystko wskazuje na to, że pracę straci trener Andrea Anastasi. Tylko cud może sprawić, że wypełni obowiązujący do 2014 roku kontrakt. Po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Londynie i Lidze Światowej "Biało-czerwoni" wreszcie mieli odnieść sukces w ważnej imprezie. Mistrzostwa Europy były okazją wręcz idealną, bo gdzie, jak nie u siebie, przed własnymi kibicami, przełamać kiepską serię? Po pierwsze - problem zaczął się na igrzyskach Nie udało się. Polacy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami zdając sobie sprawę, że zaprzepaścili wielką szansę. Jak sami mówili, zabrakło niewiele - jednej, dwóch piłek. Być może, gdyby losy tego niezwykłego spotkania potoczyły się inaczej, dostaliby "kopa" i znaleźli się w wymarzonej czwórce. Zamiast tego "Biało-czerwoni" zostaną sklasyfikowani na miejscach 9-12 w czempionacie Starego Kontynentu i z obawą będą wypatrywać, co przyniesie przyszłość. Problem tej reprezentacji nie zaczął się teraz, a od ubiegłorocznej olimpiady, gdzie nasi siatkarze celowali nawet w złoto i marzyli o nawiązaniu do ery legendarnej drużyny Huberta Wagnera. Były ku temu uzasadnione przesłanki po wspaniałym, historycznym triumfie w Lidze Światowej. Skończyło się klapą i po ćwierćfinale nasi siatkarze musieli się pakować. Wtedy w tej drużynie coś pękło. Już nie było widać spontanicznej radości, pazerności na zwycięstwa, pewności siebie. Brakowało też ogromnej determinacji i poświęcenia, czym nadrabiali niedoskonałości, których nie brakowało. Nie udało się tego odzyskać w tegorocznej Lidze Światowej, również zakończonej klęską. Presja na sukces urosła do niebagatelnych rozmiarów, a z tym trzeba sobie umieć poradzić. Do tego niezbędne jest doświadczenie. Po drugie - niewłaściwa selekcja Trener Anastasi przed mistrzostwami Europy dokonał kilku zmian w reprezentacji, które wywołały kontrowersje. W kadrze pojawili się młodzi zawodnicy jak Grzegorz Bociek, Łukasz Wiśniewski czy Andrzej Wrona. Zabrakło natomiast miejsca dla: Krzysztofa Ignaczaka, Zbigniewa Bartmana, Grzegorza Kosoka, nie mówiąc już o Pawle Zagumnym czy Mariuszu Wlazłym, których włoski szkoleniowiec chyba w ogóle nie brał pod uwagę, mimo podpowiedzi z różnych stron. Trzon reprezentacji oparł jednak na sprawdzonych w boju zawodnikach (Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski). Anastasi zaryzykował i skończyło się dla nas fatalnie. Teraz pojawiają się pytania o słuszność decyzji personalnych. Moim zdaniem, z pewnością ta dotycząca odstawienia Bartmana nie była najszczęśliwszą. Po trzecie - bombardier potrzebny od wczoraj Reprezentacji Polski brakuje bombardiera, jakim w zespole Bułgarów jest Cwetan Sokołow czy u Niemców Georg Grozer. Duet Jakub Jarosz - Zbigniew Bartman nie przekonywał, ale ci zawodnicy jakoś się uzupełniali - jak nie szło jednemu, to wchodził drugi. Ta rotacja się sprawdzała, bo przecież zdobywaliśmy medale. Na mistrzostwach Europy Bartmana zastąpił 22-letni Bociek. Nie ma dwóch zdań, że dysponuje on fantastycznymi warunkami fizycznymi (209 cm wzrostu) i przyszłość jest przed nim. Brakuje mu jednak międzynarodowego ogrania. I to było widać na boisku. W trudnych momentach piłka niemal zawsze kierowana jest do Kurka, o czym rywale wiedzą doskonale. Rozgrywający musi mieć większe pole manewru. Bartman by je zapewnił. Mocno atakować potrafi też Wlazły. Jego ewentualny powrót do kadry byłby o tyle utrudniony, że stosunki na linii trener-zawodnik od dawna nie należą do najlepszych. Anastasi zdecydował inaczej i teraz sam za to odpowie. - Jestem zadowolony, że udało się pozyskać dla kadry nowych młodych zawodników - mówił selekcjoner po meczu z Bułgarią. Taki argument, to może być jednak za mało dla władz Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Już przed mistrzostwami Europy mówiło się o tym, że Włoch walczy o posadę. Odpadnięcie w tak wczesnej fazie turnieju nie wróży mu najlepiej. W kuluarach głośno o tym, że Anastasiego może uratować tylko cud i że szykuje się w reprezentacji trzęsienie ziemi. Po czwarte - nie ma czasu na zmianę trenera Moim zdaniem, ewentualna zmiana trenera będzie wielkim błędem! Trzeba pamiętać, że za już rok w Polsce mamy mistrzostwa świata i wbrew pozorom na budowę nowej kadry przez nowego, najpewniej zagranicznego selekcjonera nie ma czasu! Kadrowicze już wkrótce zaczynają sezon ligowy i dopiero po nim będą do dyspozycji trenera kadry. Tak naprawdę, jedyną szansą, na sprawdzenie ewentualnej nowej reprezentacji przed mundialem będzie tylko Liga Światowa. To trochę mało, a oczekiwania związane czempionatem globu będą ogromne.Anastasi pracuje z reprezentacją prawie trzy lata i doskonale zna polskich zawodników, co jest na pewno jego atutem. Odnosił z "Biało-czerwonymi" sukcesy i warto dać mu jeszcze jedną szansę! Dokonując sporych roszad przed ME, ryzykował Anastasi. Teraz niech zaryzykuje PZPS i pozostawi go na stanowisku. Autor: Robert Kopeć