PAP: Niemcy znaleźli się w grupie śmierci. Przyjdzie wam się zmierzyć z mistrzami olimpijskimi Rosjanami, zawsze mocnymi Bułgarami i nieobliczalnymi Czechami. Jakie są oczekiwania? Jochen Schoeps: - Naszym celem jest gra w ćwierćfinale. Mecze towarzyskie, takie jak chociażby Memoriał Wagnera, pokazały nam, nad czym jeszcze musimy popracować. Chcemy grać lepiej, wiemy, że mamy ku temu możliwości i potencjał. Oczywiście będzie nam trudno, zwłaszcza jak ma się po przeciwnej stronie siatki tak klasowych rywali jak Rosjanie. Nie odkryję Ameryki jak powiem, że najsłabszą ekipą w naszej grupie są Czesi. Z nimi chcemy koniecznie wygrać. Z pozostałymi spróbujemy pokazać się z jak najlepszej strony.A później?- Jak to w sporcie - wiele będzie zależało od szczęścia. Oczywiście w barażach trafiamy na jakiś zespół z polskiej grupy. Zarówno z Francuzami, jak i z Turkami czy Słowakami powinniśmy powalczyć. Ćwierćfinał jest w zasięgu, coś dalej ugrać będzie trudno i uznalibyśmy to za wielki sukces.Rok pan grał teraz w Asseco Resovii i poznał trochę Polskę. To dobrze, że właśnie tutaj odbywają się mistrzostwa Europy?- Lepsze miejsce trudno sobie wyobrazić. Cieszę się, że gramy właśnie w grupie, która swoje mecze ma w Gdyni. Jestem przekonany o tym, że atmosfera tutaj będzie lepsza niż w Danii. W Polsce siatkówkę się kocha. W każdym wydaniu, to jest fenomenalne i sprawia wielką radość granie przed takimi kibicami. Zresztą nie ja jeden mam takie zdanie. Wszyscy zawodnicy, z różnych ekip, chcą rywalizować właśnie w Polsce. Jestem też ogromnie zadowolony, że podpisałem z Resovią kontrakt na kolejne dwa lata. Siatkówka w waszym kraju to coś wspaniałego.Co podoba się panu tak bardzo?- Wszystko. I wcale nie żartuję. Oczywiście oddzielny akapit można napisać o kibicach. To ludzie, którzy oddadzą wszystko za zwycięstwo swojej drużyny - czy to reprezentacji, czy to klubu. Wspierają w najtrudniejszych momentach, zapełniają hale nawet wówczas, jak zespołowi nie idzie. Co jest ważne - na trybunach zasiadają zarówno ludzie młodzi, jak i starsi, rodziny z dziećmi, młodzież. To dobry miks. Tu po prostu chce się grać w siatkówkę. Zresztą i organizacja poza meczem jest na najwyższym poziomie, zaplecze treningowe, hotele.Myśli pan, że Polacy są w stanie osiągnąć także sportowy sukces w tych mistrzostwach?- Na pewno. Obserwowałem drużynę w memoriale Wagnera i widziałem, że jest coraz lepiej. Zresztą Polacy co roku potrafią zbudować naprawdę mocny zespół. Może w Lidze Światowej nie wyszło, ale jestem przekonany o tym, że teraz będzie lepiej. Choć wiem, że przygotowania na pewno nie były spokojne. Presja mediów, otoczenia i kibiców jest olbrzymia, a to zawsze przeszkadza.Wie pan jednak, że zakończenie tych mistrzostw bez medalu dla Polaków będzie niemal katastrofą?- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że piąte miejsce was - dziennikarzy, ale i całego otoczenia nie zadowoli. Chodzi o podium i tylko to się dla was liczy. Jestem przekonany o tym, że to nie jest mission impossible. Polaków stać na medal. Zresztą już w memoriale Wagnera było widać, że niewiele wam brakuje do Rosjan. Mistrzowie olimpijscy wprawdzie wygrali, ale za wszystkim stały drobnostki. Nie zdziwię się, jeśli w Gdańsku wynik będzie odwrotny, o ile oczywiście obie ekipy na siebie wpadną.Presja odegra w tym wszystkim jakąś rolę?- To moim zdaniem największy problem polskiej drużyny. Presja jest tak olbrzymia, że praktycznie nie można jej nie czuć. Wszyscy są nią obciążeni, nawet statystycy. Nie wiem jak sobie zawodnicy z tym radzą, ale wiem, że nie jest to łatwe. Myślę, że w Polsce wszyscy muszą nauczyć się cierpliwości i tego, że w sporcie porażki też się zdarzają. Nie można wszystkiego wygrywać. Oczekiwania są za duże. Rozmawiała Marta Pietrewicz