Polakom nie udał się rewanż za porażki w tegorocznej edycji Ligi Światowej. - Chcieliśmy grać cierpliwie w ataku. Wiedzieliśmy, że będą dobrze bronić. Byliśmy przygotowani na wszystkie ich najmocniejsze elementy, które w sobotę funkcjonowały u nich wyśmienicie. Niestety, byli zespołem lepszym od nas - podkreślił polski atakujący, który zdobył zaledwie cztery punkty. Jarosz wyszedł w podstawowym składzie, ale w drugiej odsłonie został zmieniony przez Grzegorza Boćka. - W trzecim secie zmusiliśmy ich do popełniania większej ilości błędów. Parę razy ewidentnie uderzyli w aut i wtedy ten set padł naszym łupem. Potem wrócili do swojej dobrej gry i przegraliśmy. Na pewno szkoda, że nie udało nam się do końca nawiązać z nimi walki - zaznaczył Jarosz. Czwartego seta Polacy zaczęli dobrze, ale od stanu 8:8 Francuzi zdobyli siedem punktów z rzędu i to był przełomowy moment tej partii. Zdobytej przewagi "Trójkolorowi" nie roztrwonili. Dzięki wygranej podopieczni Laurenta Tilliego są w komfortowej sytuacji, żeby zająć pierwsze miejsce w grupie B. - To są mistrzostwa Europy, długi turniej. Porażka z Francuzami jeszcze nie skreśla nas z walki o nasze cele. W niedzielę spotkanie ze Słowacją i gramy o zwycięstwo - zakończył Jarosz. Z Gdańska Robert Kopeć