Jakub Kochanowski był jednym z najjaśniejszych punktów reprezentacji Polski w ostatnich miesiącach - środkowy Asseco Resovii Rzeszów wystąpił w 24 oficjalnych meczach, zdobywając w nich sumie 213 punktów, dzięki czemu był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem po Wilfredo Leonie i Łukaszu Kaczmarku. Teraz przed 26-latkiem kolejne wyzwania, tym razem związane z sezonem ligowym, o czym świeżo upieczony mistrz Europy opowiedział w rozmowie z Interią. Katarzyna Koprowicz, Interia: Udało się odpocząć po sezonie kadrowym czy odczuwa pan jeszcze zmęczenie ostatnimi miesiącami? Jakub Kochanowski: Myślę, że wszyscy jeszcze będziemy potrzebowali trochę czasu, żeby na dobre odpocząć. Ale mamy cały sztab ludzi, który zadba o to, żebyśmy byli wypoczęci. Trener Medei dał wam, reprezentantom, więcej luzu po dołączeniu do drużyny czy musieliście od razu wskoczyć na wysokie obroty? - Dostaliśmy trochę wolnego, bo prawie tydzień i to był czas dla nas. Po tym, jak dołączyliśmy do drużyny, nie ma już jednak żadnej taryfy ulgowej - trenujemy ciężko, żeby na początku sezonu być w jak najlepszej formie. Z kadrowiczami spędził pan w sumie kilka miesięcy - nie byliście już sobą zmęczeni? - Nie, to jest taka grupa ludzi, która się sobą nie męczy. Myślę, że jakbyśmy mieli spędzić ze sobą nawet 12 miesięcy w roku, to nikt z nas nie miałby z tym żadnego problemu. W sumie z niektórymi reprezentantami spędzi pan niemal 12 miesięcy, bo gracie razem w klubie. Właśnie - jak bardzo w skali od 1 do 10 cieszy się pan z faktu, że w Rzeszowie zagra Karol Kłos? - Ciężko dorobić to tego jakąś skalę. Bo oprócz tego, że prywatnie z Karolem bardzo się lubimy, to jego obecność da bardzo dużo jakości sportowej drużynie. Czego zresztą na pewno potrzebujemy, by bić się o medale. Asseco Resovia Rzeszów ma ambitne cele. "Mamy wiele atutów" Resovia poważnie się wzmocniła - Kłos, Boyer... Te nazwiska robią wrażenie. Jesteście w stanie powalczyć teraz o mistrzostwo? - W tym sezonie będzie dużo ekip, które są w stanie bić się o mistrzostwo. Przez to, że skrócono play-offy, będą one prawdopodobnie o wiele mniej przewidywalne. Ciężko przewidzieć, kto zdobędzie jaki kolor medalu, ale na pewno pretendentów jest kilku. Jakie są priorytety Asseco Resovii na ten sezon? PlusLiga, Liga Mistrzów czy walczycie o wszystko? - Skład mamy szeroki, więc trener pewnie będzie rotował w taki sposób, żeby zespół był gotowy do każdego następnego spotkania, niezależnie, czy będzie to mecz w lidze czy Lidze Mistrzów. Jedyną słuszną drogą jest życie z dnia na dzień - trenowanie i przygotowywanie się do każdego kolejnego starcia. Wyrwali gwiazdę mistrzom Polski. Teraz mierzą w Ligę Mistrzów Sezon będzie bardzo wymagający, więc o ewentualnym sukcesie czy porażce może zdecydować wiele elementów. A co pana zdaniem jest największym atutem Asseco Resovii? - Atutów mamy bardzo wiele, ale też jeszcze nie wiadomo, jak ta grupa się rozwinie i jaką siatkówkę będziemy prezentować. Tak naprawdę spotkaliśmy się dopiero wczoraj (w środę - przyp. red). Nie wiemy jeszcze, jaki pomysł ma trener, co będzie chciał wdrożyć. Jakub Kochanowski o sytuacji w reprezentacji Polski. "Nikt nie czuje się pewniakiem" Po sezonie ligowym na reprezentację będzie czekało największe wyzwanie czterolecia, czyli walka o mistrzostwo olimpijskie. Wcześniej Nikola Grbić będzie musiał skreślić dwóch zawodników, bo do Paryża pojedzie tylko 12. Pan wydaje się pewniakiem do miejsca w składzie. Też to pan czuje czy pojawia się jakiś cień wątpliwości? - Myślę, że nikt nie może być pewny wyjazdu na igrzyska. Zostało dużo czasu, a w sporcie drużynowym przez rok może się bardzo dużo zmienić. Według mnie nikt z nas kadrowiczów nie myśli o sobie jako o pewniaku do wyjazdu na igrzyska. Trzeba trenować, unikać kontuzji, poprawiać swoje mankamenty w grze i od początku sezonu reprezentacyjnego walczyć o miejsce w kadrze. Czyli Nikola Grbić w żaden sposób nie dawał wam do zrozumienia, że ktoś jest faworytem do powołania, bo grał na najważniejszych tegorocznych turniejach? Pytam, bo zdaniem Marcina Możdżonka Serb już wybrał i wie, kogo zabierze do Paryża. - My między sobą o tym nie rozmawiamy, bo pojawiają się inne sprawy, o których musimy myśleć. Jak jesteśmy na zgrupowaniu reprezentacji to zawsze mamy jakiś bliższy czy dalszy cel, który trzeba realizować. O igrzyskach raczej nikt jeszcze nie myślał. Śliwka ujawnia całą prawdę o współpracy z Grbiciem. "Nie jest on bardzo wylewnym człowiekiem" Jako reprezentacja dużo osiągnęliście w tym sezonie. Który sukces smakował najlepiej? - Najważniejszym sukcesem było wywalczenie awansu na igrzyska, bo to daje nam delikatną przewagę nad drużynami, które jeszcze się nie zakwalifikowały. W przyszłym sezonie nie będziemy musieli oglądać się na inne zespoły i na sytuację w rankingu. Najlepiej smakowało z kolei mistrzostwo Europy - nie dość, że reprezentacja Polski już od wielu lat nie zdobywała złota w tej imprezie, to jeszcze np. rozgrywki Ligi Narodów są co roku i każda z drużyn co roku ma szansę na zwycięstwo. A mistrzostwa Europy są jednak troszkę rzadziej. Właśnie, każdy turniej był inny, graliście z różnymi rywalami. A która impreza była najtrudniejsza pod kątem sportowym? - Zdecydowanie kwalifikacje do igrzysk. Między innymi przez to, że presja była duża, bo to był najważniejszy turniej sezonu, który mógł dać nam wiele w kolejnym roku. Jednocześnie rozgrywaliśmy go w momencie, gdy byliśmy już bardzo zmęczeni fizycznie po długim sezonie. Zmęczenie zmęczeniem, presja presją, ale spodziewaliście się, że turniej będzie aż tak ciężki? Trafiliście na drużyny, które, przynajmniej teoretycznie, trudno było upatrywać w kategorii "poważnych rywali". - Spodziewaliśmy się, bo kilka z tych drużyn miało o wiele więcej czasu, żeby przygotować się do tego turnieju. A tydzień lub dwa więcej w przygotowaniach to już kolosalna różnica. Widać było, które ekipy miały czas, żeby potrenować, zrobić mały cykl przygotowawczy i przyjechać na o wiele większej świeżości niż my. Na szczęście ostatecznie byliśmy o te kilka piłek lepsi od każdego z tych zespołów. Po tym, jak kontuzji doznał Mateusz Bieniek, pana partnerem na środku reprezentacji był najczęściej Norbert Huber, który rok temu stracił sezon kadrowy przez kontuzję. Szybko znaleźliście wspólny język czy potrzebowaliście czasu na "dotarcie się"? - Absolutnie nie potrzebowaliśmy na to czasu. Nie jest tak, że dołączył do nas człowiek, którego nikt nie znał. Norberta wszyscy bardzo dobrze znamy - z ligowych parkietów, ale też większość z nas miała przyjemność grać z nim w klubie. Nie było żadnego problemu, żeby wdrożyć go w to, jak ta grupa funkcjonuje i jak funkcjonowała w zeszłym roku. Nie podlega wątpliwości, że to klasowy środkowy. Wróćmy jeszcze do Asseco Resovii. Sezon zaczniecie od niedzielnego meczu z Projektem Warszawa - rok temu też graliście z nimi w pierwszej kolejce, było 3:0, a pan został MVP spotkania. Możemy spodziewać się powtórki i świetnego występu Jakuba Kochanowskiego czy po sezonie kadrowym ta forma jeszcze nie jest wymarzona? Forma jeszcze nie jest szczytowa, ale mam nadzieję, że zarówno ja, jak i cała drużyna zagramy dobre spotkanie. Ten mecz będzie na pewno o wiele cięższy niż w ubiegłym roku, bo wtedy Projekt przyjechał w okrojonym z powodu kontuzji składzie.