Mateusz Bieniek wszedł na boisko w meczu z Niemcami w Memoriale Huberta Wagnera w trzecim secie. Nasz środkowy walnie przyczynił się do tego, że Biało-Czerwoni odwrócili losy meczu. Polacy przegrywali w setach 0:2 i w trzecim secie już 11:16. Wydawało się, że czeka ich kompromitująca porażka przed własną publicznością do zera. Tymczasem Bieniek, Grzegorz Łomacz oraz Łukasz Kaczmarek, których wprowadził Nikola Grbić pociągnęli drużynę i pomogli w odwróceniu losów meczu. Polscy siatkarze byli już pod ścianą. Kapitalny powrót, Niemcy bezradni Co za wejście Mateusza Bieńka. Imponujące statystyki Zawodnicy, którzy weszli z ławki, pokazali, że nasi mistrzowie Europy mają wartościową drużynę, w której każdy jest ważnym ogniwem. Nasz środkowy zdobył w tym meczu 12 punktów. Ze środka skończył siedem z 10 ataków (70 procent skuteczności). Miał też trzy bloki. Do tego zagrywał aż 17 razy, notując dwa asy. Statystyki imponujące. - Wiadomo, że takie przełamanie w meczu zazwyczaj zaczyna się od zagrywki. Odrzuciliśmy trochę Niemców od siatki. Dobrze zaczęliśmy grać blokiem. Dużo w tym elemencie dał nam w tym meczu Łukasz Kaczmarek, bo przeciwnicy unikali grania przez niego. Kapelusze z głów przed nim - mówił 30-latek. Jeszcze w dniu meczu Polacy mieli mocne zajęcia na siłowni. Były one na tyle wyczerpujące, że dały się Bieńkowi, ale też pozostałym naszym siatkarzom, mocno we znaki. - Poczułem, że zajęcia były ciężkie. Zazwyczaj w ciągu dnia mało śpię, a po siłowni miałem dwugodzinną drzemkę. W hali w porze meczu było już jednak w porządku - zakończył Bieniek. Z Krakowa - Tomasz Kalemba, Interia Sport