Damian Gołąb: Po brązowym medalu siatkarskich mistrzostw Europy można usłyszeć skrajne opinie na temat tego wyniku. Jedni doceniają medal, inni kręcą nosem na porażkę w półfinale. To trzecie miejsce powinniśmy uznać za sukces? Grzegorz Wagner, były rozgrywający reprezentacji Polski: Każdy medal jest sukcesem. Wiem, że zostały rozbudzone duże nadzieje, zwłaszcza jeśli chodzi o igrzyska. Przez pandemię zbiegły się jednak z mistrzostwami Europy. A po igrzyskach w reprezentacji zawsze rozpoczyna się nowy cykl, jak u Włochów czy Francuzów. Jeśli i u nas ma być nowy szkoleniowiec, nie wiem, czy też nie powinien był prowadzić drużyny już na ME. Zawsze musimy brać to, co najlepsze, ale wiele dyscyplin zespołowych oddałoby wszystko za medal ME. Być może siatkówka, zwłaszcza męska, przyzwyczaiła kibiców do pierwszych miejsc, ale w historii nie było ich znowu tak wiele. Na turnieju u siebie mieliśmy duże oczekiwania. Gra drużyny od początku mistrzostw się poprawiała, wydaje mi się więc, że była odpowiednio przygotowana. W tej chwili w Europie i na świecie jest kilka zespołów na tak wyrównanym poziomie, że o sukcesie może przesądzić dyspozycja dnia. Miło było patrzeć na finał, jesteśmy w gronie naprawdę dobrych drużyn. Pewnie mogłoby być lepiej, ale nie mamy na co narzekać. Na pewno chłopcom, którzy wrócili zbici po olimpiadzie, ten medal był bardzo potrzebny. Może siatkarskie medale za bardzo nam spowszedniały? - Takim jesteśmy narodem: zawsze chcemy więcej i musimy znaleźć jakieś “ale". Czołówka jest jednak w tym momencie naprawdę wyrównana. Liczyliśmy na finał, drużyna mogła więc przyjąć porażkę w półfinale jako kolejne niepowodzenie, a jednak się podniosła i zdecydowanie pokonała Serbię. To kolejny pozytyw. Niech emocje opadną, wtedy rzeczowo ocenimy ten występ. Niektóre opinie na gorąco są nie na miejscu, chociaż prawdopodobnie dobrze się czytają. Dorobek męskiej kadry z ostatnich 10 lat jest imponujący. Nie ma totalnego zjazdu, jak kiedyś, gdy brakowało medali przez kilka lat. Przy tak wyrównanym poziomie nie da się wygrywać wszystkiego, jak było za czasów “kosmicznej" Brazylii, przed którą wszyscy się kładli. Ale obecne pokolenie jest uważane za szczególnie utalentowane, zewsząd słychać głosy, że mamy najszerszą kadrę na świecie. Czy nie powinniśmy wymagać, by reprezentacja w każdej imprezie walczyła o złoto, jak Brazylia na początku XXI wieku? - Czasami szeroka kadra może być przekleństwem. Przed nami są zespoły, które jej nie mają. Są Włosi, którzy postawili na młodość i to ona ewidentnie ich niosła. Z perspektywy tego, co mamy, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ale nie powinno być to dla nas wyrocznią, że będziemy najlepsi. Na pewno będziemy w czołówce, może nawet przez 10 lat. Do kadry pewnie wejdą młodzi chłopcy w wieku po 20, 25 lat. To nie daje nam jednak gwarancji, że będziemy najlepsi. Od czasów tamtej Brazylii siatkówka trochę zmieniła geografię, mocnych zespołów jest więcej. Trudniej nawiązać do takich sukcesów. Po ME również w polskiej siatkówce rozpocznie się nowy cykl, trener Vital Heynen pożegnał się już z kibicami i drużyną. To dobry czas na zmianę warty? - Chyba pewien układ się wyczerpał. Drużyna potrzebuje nowego, świeżego spojrzenia. Ale to nie jest zarzut do Vitala Heynena, jego bronią wyniki. Tylko po prostu tak jest, że pewne rzeczy się wypalają i grupa potrzebuje nowego impulsu. Jak mówiłem, dla mnie odpowiednim momentem na zmianę były ME - w roku poolimpijskim to był zawsze czas przeglądu wojsk. Ale akurat COVID-19 spowodował zbitkę terminów. Kto więc powinien zostać nowym trenerem reprezentacji - Polak czy obcokrajowiec? A może kwestia obywatelstwa nie powinna mieć znaczenia? - Przychylam się do zdania Władimira Alekny, który twierdzi, że reprezentację powinien prowadzić trener tej samej narodowości. Pada nazwisko Michała Winiarskiego. Czy jest już gotowy na pracę z kadrą? Nie wiem. Na pewno może być bardzo dobrym szkoleniowcem. Nie znam szczegółów jego pracy, widzę tylko wyniki i to, jak prowadzi zespół. A to predysponuje go do prowadzenia reprezentacji. Czy teraz, czy w przyszłości? Czy do pracy z kadrą potrzeba więcej doświadczenia? Wydaje mi się, że tak. Czy więc Michał Gogol? Tego też nie wiem. Wybór trenera to zadanie dla nowych władz, dotyczy zresztą i chłopaków, i dziewcząt. Myślę, że to będzie pierwsza decyzja na tapecie nowego zarządu. Czasu nie ma, w przyszłym roku mistrzostwa świata. Oprócz Winiarskiego na giełdzie pojawiają się inne polskie nazwiska: Mariusz Sordyl, Andrzej Kowal. - A może udałoby się połączyć siły ludzi, których pan wymienił? Czy ci trenerzy się dogadają? Fajnie by było. Nie wiem, jakie kryteria zastosuje związek. Zatrudnienie trenera nie jest takie proste, jak się wydaje. Uważam jednak, że konkurs jest zasadną formą wyboru selekcjonera. Ważna jest i wizja trenera, i prezesa. Skoro powinien się zacząć nowy cykl, kadrze przydałoby się trochę świeżej krwi? - Tak. Wszyscy zawodnicy chcą jednak grać dalej, wszystko będzie uzależnione od wizji trenera i stanowiska związku - czy to będzie perspektywa trzech lat pracy do igrzysk w Paryżu. A powinna taka być? - Powinniśmy zatrudniać trenerów na cykl olimpijski. Wszystko, co po drodze, jest ważne, ale to igrzyska powinny być imprezą docelową. W takim cyklu pracują Amerykanie, to dla mnie idealny przykład. Co by się nie działo, są cztery lata pracy trenera, czasem osiem albo i dwanaście. Trener powinien mieć trochę więcej zaufania - trzeba patrzeć do przodu, a nie tylko na to, co będzie jutro. Wracając do poprzedniego pytania - ile świeżej krwi nam potrzeba? - Mamy ciekawych zawodników. Nie chcę ich klasyfikować na młodych i “starych", bo ci drudzy też są poprzedni. Co roku do drużyny powinni być jednak dopuszczani młodzi, którzy troszeczkę by w niej zamieszali. 14-osobowa kadra powinna ewoluować o jednego, dwóch zawodników, by później miał kto przejąć stery reprezentacji. Mimo rozczarowania po porażce ze Słowenią kolejny medal potwierdził miejsce polskiej siatkówki w światowej czołówce? - Mamy szerokie zaplecze, ale to nie upoważnia nas do tego, by mówić, że będziemy drugą Brazylią. Życzę tego polskiej reprezentacji, imprez jest jednak sporo i trudno utrzymać formę na każdej z nich. Na pewno jednak powinniśmy spokojnie patrzeć w przyszłość. Realne jest, by każdy turniej kończyć w czołowej czwórce. Rozmawiał Damian Gołąb