29-letni środkowy oba spotkania z Niemcami rozpoczął w podstawowym składzie. Grbić i w czwartek, i w piątek stopniowo wymieniał jednak podstawową szóstkę. Po trzecim secie przyszła kolej na Bieńka, którego zastąpił Karol Urbanowicz. Mistrz świata z 2018 r. spokojnie zszedł do kwadratu dla rezerwowych, niespiesznie szukał swojego dresu przy koszu z piłkami. Później przez kilkadziesiąt minut obserwował kolegów z boku i na boisko miał już nie wracać. Grbić niespodziewanie wyrwał go z tego położenia w czasie tie-breaka. Podszedł do siatkarza, kiedy na boisku trwała wyrównana walka, Niemcy mieli piłki meczowe. Bieniek bez wahania skinął głową i ściągnął dres. - Trener zapytał, czy wejdę na zagrywkę. I zgodziłem się, to też coś nowego. Potem sytuacja się zagotowała, pograłem trochę dłużej. Fajnie, ostatecznie wygraliśmy, nic się nie stało. Wiadomo, że kiedy stoi się półtora seta, organizm się wychładza. Ale na szczęście udało mi się dogrzać ciało do odpowiedniej temperatury - opisuje Bieniek. Mateusz Bieniek przykuł uwagę rywali. Grbić wszystko wyjaśnił O tym, jak ważnym momentem był powrót środkowego na boisko, po meczu mówił również Grbić. - Kiedy "Bieniu" wszedł, blok rywali zaczął "w ciemno" do niego skakać. Przy Urbanowiczu rywale tego nie robili. I gdyby nie wrócił na boisko, być może zamiast sytuacji jeden na jeden na skrzydłach musielibyśmy radzić sobie z podwójnym blokiem, przez co trudniej byłoby skończyć atak. Nigdy nie wiem, kiedy ktoś z ławki będzie potrzebny, by podać nam pomocną dłoń - wyjaśnił trener. Ostatecznie "Biało-Czerwoni" zdołali wygrać w tie-breaku 24:22 i zrewanżować się Niemcom za czwartkową porażkę. Bieniek skończył mecz ze zdobyczą ośmiu punktów, atakował ze skutecznością 46 procent. Po pierwszych dwóch spotkaniach przyznaje, że do optymalnej dyspozycji całej drużynie sporo jeszcze brakuje. - Gra mocno falowała. Ale gdybyśmy dzisiaj grali niesamowicie, mielibyśmy się czym martwić. A gramy średnio, mamy dużo rzeczy do poprawy i wiemy, nad czym musimy pracować - podkreśla Bieniek. Środkowy jest jednym z zawodników, którzy polecą z kadrą na pierwszy turniej Ligi Narodów w Japonii. Oprócz niego, Karola Kłosa czy Grzegorza Łomacza, w gronie 14 zawodników jest czterech debiutantów. Drużyna w takim składzie nie zawsze idealnie rozumie się na boisku, co było widać w czasie 10 setów przeciwko Niemcom. - Duża liczba rozegranych setów na pewno nam pomoże. Gramy w mocno zmienionym składzie i choćby linia przyjęcia jest całkowicie nowa. Musimy wszystko podogrywać, a najłatwiej robi się to w czasie meczów - przekonuje Bieniek. Czas na zgranie będzie jeszcze w Japonii, gdzie polscy siatkarze mają rozegrać dwa mecze towarzyskie. Pierwsze spotkanie Ligi Narodów, z Francją, rozegrają 7 czerwca. Nieoczekiwany bohater polskiej drużyny. Kolega obsypał go pochwałami