Wcześniej drużyna pod wodzą Grbicia przegrała tylko dwa razy. Po raz pierwszy z Włochami, w czasie turnieju w Ottawie, gdy podstawowi zawodnicy kadry byli jeszcze na urlopach. Po raz drugi w Gdańsku z Iranem, kiedy przegrana była tłumaczona ciężkimi treningami. Tym razem porażką - i to dotkliwą - zakończył się mecz o konkretną stawkę. Po meczu z Amerykanami sami reprezentanci Polski przyznali, że rywale byli tego dnia lepsi. Niepokoić może to, jak duża różnica dzieliła oba zespoły. Mimo że w pierwszych dwóch setach rywale wygrali nieznacznie, trudno uznać, by mistrzowie świata prezentowali się w nich dobrze. Przyjęcie znów szwankowało. Amerykanie poradzili sobie lepiej Sobotnie spotkanie było najsłabszym występem Polaków w tegorocznych rozgrywkach. Po raz kolejny problemem było przyjęcie, którego dokładność w całym meczu ukształtowała się na poziomie 30 procent. Kulminacją był ostatni set, w którym sam Torey Defalco zanotował aż pięć asów serwisowych. Łącznie polscy siatkarze popełnili w przyjęciu dziewięć błędów. Statystyki zamazuje fatalna trzecia partia, ale i wcześniej ten element hamował polską drużynę. Choć i Amerykanie nie przyjmowali idealnie, nawet z mniej dokładnych piłek Micah Christenson potrafił wykreować ciekawe rozegranie. Marcin Janusz z gorzej przyjętych serwisów tak sprawnie blokujących nie "gubił". Osobliwy był też rozkład ataku - w pierwszym secie rozgrywający bardzo rzadko korzystał z Bartosza Kurka, w drugim posłał do niego aż 14 piłek. Rezerwowi nie pomogli. A niektórzy nawet nie dostali szansy Jak przyznał Aleksander Śliwka, słabe przyjęcie w trzecim secie sprawiło, że w drużynie rosła frustracja. Tym razem koła ratunkowego kolegom nie rzucili rezerwowi. Tomasz Fornal nie poprawił gry w przyjęciu i na lewym skrzydle. Bartosz Bednorz, który do niedawna zmagał się z urazami, wciąż nie jest w pełni formy. Trudno się więc dziwić, że nie uratował zespołu w krytycznej sytuacji. Grbić tym razem nie dał szansy Karolowi Kłosowi, który dał drużynie pozytywny impuls w meczu z Iranem. Doświadczony siatkarz pozostał w kwadracie dla rezerwowych, choć polscy środkowi uzbierali w sobotę łącznie jeden blok - w statystykach zapisał się Jakub Kochanowski. Szansy nie dostał też Jakub Popiwczak, mimo że Paweł Zatorski z pewnością nie zaliczy sobotniego występu do udanych. W meczu z Amerykanami zmianę było widać również w podejściu do meczu samego selekcjonera. Serb na co dzień imponuje spokojem. Tym razem próbował wstrząsnąć drużyną, w czasie jednej z przerw krzyczał na zawodników w stylu poprzednika, czyli Vitala Heynena. Nie udało się odmienić w ten sposób przebiegu spotkania, choć siatkarze wyglądali na nieco zdziwionych chwilową przemianą szkoleniowca. CZYTAJ TEŻ: Nokaut polskich siatkarzy, a potem te słowa. Chcą już zapomnieć Bolesny cios od Amerykanów. Ostatni tak przyjął jeszcze Antiga Polskich siatkarzy pogrążyły błędy - popełnili ich łącznie 22. Sami również sporo zyskali od Amerykanów, którzy oddali im 18 punktów. Tyle że to m.in. błędy siatkarzy Grbicia przyczyniły się do klęski w trzeciej partii. Porażka 13:25 to najwyżej przegrany przez polskich siatkarzy set w Lidze Narodów - wcześniej Światowej - od ośmiu lat. Wówczas drużyna Stephane’a Antigi przegrała z Iranem 11:25. Tak wysokie porażki mistrzom świata się w tych rozgrywkach nie zdarzały. Szczyt formy reprezentacja Polski ma przygotować na mundial na polskich boiskach, który rusza za miesiąc. Ale porażki takie jak ta z Amerykanami sygnalizują, że nie wszystko w procesie budowania drużyny idzie idealnie. Grbić ma jednak jeszcze czas na korekty. Być może nadal sprawdza, jak jego zawodnicy reagują na trudności na boisku. Na razie drużyna ma niespełna dobę, by otrząsnąć się po bolesnej porażce. Nadal ma szansę na sukces w Lidze Narodów i piąty medal dla Polski w historii rozgrywek, wliczając w to krążki w Lidze Światowej. Na drodze do podium staną Włosi, którzy również wyraźnie przegrali walkę o finał. Początek spotkania o brązowy medal o godz. 18, transmisja w Polsacie Sport i na Polsat Box Go. CZYTAJ TEŻ: Znamy szeroki skład Polski na mistrzostwa świata. Jest Wilfredo Leon