Na otwarcie turnieju Włosi doznali klęski z Brazylią 0:3 i nie byli faworytami w starciu z Amerykanami. Szybko jednak zapomnieli o pojedynku z "Canarinhos". Od początku ruszyli z impetem na rywali. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:3, a potem 17:12 i 19:14. Wtedy w pościg ruszyli Amerykanie. Odrobili część strat, ale odwrócić losów rywalizacji w pierwszej partii nie byli w stanie. Italia wygrała 25:22.W drugiej partii Amerykanie wyraźnie się przebudzili. Włosi trzymali dobry, wysoki poziom i dzięki temu mecz był ciekawym widowiskiem. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego wypracowali trzy punkty przewagi (20:17) i wydawało się, że ten set również padnie ich łupem. Tymczasem Amerykanie doprowadzili do remisu dzięki zagrywce Taylora Sandera i skutecznym ataku Matthew Andersona (20:20). Końcówka dostarczyła sporo emocji, a decydujący cios zadali Włosi - 27:25 i 2:0 w setach. Trzecia odsłona była porywającym widowiskiem. Początkowo ton wydarzeniom na boisku dyktowali Amerykanie (10:5), ale Włosi nie zamierzali łatwo się poddać. Końcówka pełna była wspaniałych, długich wymian. Italię dwukrotnie ratował system challenge. Szalę zwycięstwa przechylili na swoją korzyść Amerykanie. Wygraną w tej partii przypieczętował świetną zagrywką Anderson. W czwartym secie wyrównana walka trwała do stanu 17:17. Potem piąty bieg włączyli Włosi. Pierwszą piłkę meczową mieli, kiedy na tablicy był wynik 24:20. Amerykanie jeszcze się obronili, ale w kolejnej akcji nie zatrzymali Osmany Juantoreny i to siatkarze z Italii mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Sytuacja w grupie K jest ciekawa, bo wszystkie zespoły mają szansę na awans do półfinału. Włosi muszą jednak czekać na rozstrzygnięcie pojedynku Brazylia - USA, który odbędzie się w piątek o godz. 20.30. Włochy - USA 3:1 (25:22, 27:25, 26:28, 25:21)