Rozegranie to pozycja, na której trener Nikola Grbić postawił na spore zmiany. Zrezygnował z Fabiana Drzyzgi, stery drużyny powierzając w ręce Marcina Janusza. Naturalnym kandydatem do roli jego zmiennika był Grzegorz Łomacz, zawodnik w kadrze ograny, ze złotym medalem mistrzostw świata i sporym doświadczeniem. Rywalizację z rozgrywającym PGE Skry Bełchatów podjął jednak Firlej. Najpierw, wśród siedmiu innych debiutantów, poleciał na turniej Ligi Narodów do Ottawy. W kolejnym, w Sofii, szansę otrzymał Łomacz, ale w Gdańsku znów do składu wskoczył Firlej. - Przy wejściu na boisko czułem przyspieszone bicie serca. To coś nowego. Czuje to chyba każdy, kto debiutuje przy tak licznej polskiej publiczności. Ale z biegiem czasu, ze złapaniem rytmu, to ustępowało - tak 25-letni siatkarz opisuje wrażenia z meczów w Trójmieście. I dodaje: - To trochę inne “ciśnienie". Ale już w Kanadzie dało się odczuć atmosferę reprezentacyjną. W tej koszulce wszystkie mecze, czy przy mniej, czy bardziej pełnych trybunach, ważą więcej niż w klubowej. Grbić trzyma zawodników w napięciu. "Mamy margines błędu" Pierwszym występem Firleja w Ergo Arenie było wejście z ławki rezerwowych w czasie meczu z Iranem. Ryszard Bosek, złoty medalista mistrzostw świata i Europy, ocenił później w rozmowie z Interią, że rozgrywający był nieco zdeprymowany. - Ale to zawodnik, który lubi ryzykować, grać szybko. Potrzebuje tylko doświadczenia. Tyle że jeśli "normalny" zawodnik potrzebuje roku czy dwóch, by pewnie poczuć się w kadrze, rozgrywającemu zajmuje to o sezon dłużej - uważa były selekcjoner reprezentacji. Grbić później dał Firlejowi szansę gry od początku w spotkaniu z Chinami, 25-letni siatkarz z ławki pojawiał się też w meczach z Holandią i Słowenią. Serb regularnie testował wariant z podwójną zmianą, gdy rozgrywający pojawiał się na boisku z Łukaszem Kaczmarkiem. Nie rezygnował z niej nawet w końcówkach setów. A może nawet odwrotnie: chciał sprawdzić, jak Firlej poradzi sobie w stresowej sytuacji. Trzymanie zawodników w napięciu to zresztą specjalność Serba. Siatkarze przyznają, że w Lidze Narodów często dowiadywali się o tym, kto zagra, dopiero w szatni tuż przed meczem. Firlejowi styl pracy Grbicia jednak odpowiada. - To światowy top, jeden z najlepszych, jakich miałem okazję spotkać na swojej drodze. Bardzo stonowany, zawsze wie, czego chce i jak nam to przekazać. A potem to egzekwuje. Fajne jest u niego to, że zawsze mamy margines błędu, by podejmować ryzyko w niektórych sytuacjach: czy na zagrywce, czy w wyborach na rozegraniu. Akceptuje to ryzyko, wlicza je w koszty. To mi się bardzo podoba - podkreśla zawodnik. CZYTAJ TEŻ: Ma być filarem kadry Grbicia, ale wciąż nie czuje się "jedynką" Jak wypracować zgranie? Kurek i Semeniuk zostają po treningu Może dlatego pierwsze kroki Firleja w kadrze były udane, błysnął choćby w czasie wygranego meczu z Francją. Dobrze układała się jego współpraca z Karolem Butrynem, innym zawodnikiem, który dość niespodziewanie do samego końca utrzymał miejsce w ścisłej kadrze. Z nim zna się jednak z klubu, w ostatnim sezonie wspólnie występowali w Indykpolu AZS Olsztyn. Nieco więcej kłopotów pojawia się przy grze z bardziej doświadczonymi zawodnikami. W takich zestawieniach Firlejowi zdarzały się niedokładności. Rozgrywający przyznaje, że do tej pory zdążył poćwiczyć z etatowymi reprezentantami tylko kilka razy. - Troszeczkę brakuje powtarzalności, gry na pamięć. Szczególnie przy piłkach przyjętych gdzieś z pola, przy kontrach. Na treningach staramy się więc wykrzesać jak najwięcej powtórzeń. Czasami zostajemy z Bartkiem Kurkiem, Kamilem Semeniukiem czy Mateuszem Bieńkiem, i powtarzamy sobie piłki. Zgranie to kwestia powtórzeń - zaznacza siatkarz. Rywalizacja do ostatniej chwili. Grbić musi wybrać dwóch Najbliższe dni mogą zdecydować o jego starcie w mistrzostwach świata. Grbić przekonuje, że przed mundialem będzie brać pod uwagę całą grupę 17 zawodników, z którą pracował do końca Ligi Narodów. Jednak ci, którzy pojadą na turniej finałowy do Bolonii, z pewnością będą w lepszej sytuacji. Serb musi skreślić trzech zawodników - ma z tym czekać do ostatniej chwili. Wśród nich będzie jeden rozgrywający. Na treningi do Spały, gdzie kadra spotyka się przed podróżą do Włoch, przyjeżdża trzech rozgrywających: Janusz, Firlej i Łomacz. - Rywalizacja? Nie wytwarzam sobie presji związanej z wyjazdem na turniej. Pracuję na 150 procent, chcę się poprawiać w każdym elemencie. I dawać z siebie “maksa". Jeżeli to mnie zaprowadzi gdzieś dalej, będę bardzo szczęśliwy. Jeżeli nie, będę miał czyste sumienie, że dałem całego siebie reprezentacji. Nie mam żadnych znaków od trenera, nie zaprzątam sobie tym głowy - przekonuje Firlej. CZYTAJ TEŻ: Znany trener wybrał Polskę. "Dzieci wychodzą na ulicę i jest bezpiecznie"