INTERIA.PL: Jaki był klucz do zwycięstwa? Daniel Castellani, trener reprezentacji Polski: - Mówiłem o tym już wiele razy: kluczem do odniesienia zwycięstwa była zgrana grupa. Przede wszystkim mieliśmy drużynę, a nie kilka gwiazd, indywidualistów. W samolocie Piotr Gruszka mówi: "Czuję się dobrze, a nawet gdy tak nie jest, to wiem, że na moje miejsce wchodzi Jakub Jarosz i gramy dalej. Dlatego jestem spokojny, bo nie muszę się obawiać, że jak będę miał słabszy dzień, to przegramy mecz. Jeżeli tej nocy nie idzie mi, mamy alternatywę w postaci Jakuba i razem z nim też wygramy, a jutro wracam w dobrej formie". I jakże to jest ważne, gdy MVP turnieju myśli w ten sposób: "Dla mnie nie jest problemem, że zostaję na ławce. Bo wiem, że mój kolega wchodzi do grupy i zespół wygrywa". Taką też miałem alternatywę - jeśli nie szło Gruszce, miałem Jarosza. Jak Panu udało się stworzyć dobrą atmosferę w zespole, taką "chemię"? - To mniej więcej to samo, o czym mówiłem przed chwilą. Zawsze, gdy zaczynaliśmy trening, prosiłem chłopaków, by zmienili "nie" na "tak". Powiedziałem im, że nie chcę podczas gry słuchać narzekań, złych słów zaczynających się na "o kur..."! Apelowałem do nich, żeby zamiast tych słów mówili sobie: "Dalej, lepiej! To jest możliwe, żeby tak zagrać, ograć rywala! Dalej chłopaki! Tak trzymać! Następny punkt!". Pozytywne myśli i słowa napędzają pozytywne czyny na parkiecie. To jeden z niewielkich czynników, który pozwolił w budowie "chemii", dobrej atmosfery. Myśli Pan, że udało się Panu stworzyć polski "Dream Team"? - Nie. "Dream Team" to hasło dobre dla mediów. My nim jednak jeszcze nie jesteśmy. Tak można powiedzieć o Brazylii, która wygrywa wszystko. Tego typu określeniami nie można nazywać zespołu po wygraniu tylko jednego turnieju. Jeśli chcesz być określany jako "Dream Team", musisz być pierwszy na każdym turnieju. Do Bernando Rezende, trenera Brazylii, możecie się zwrócić w ten sposób, bo on faktycznie stworzył wspaniałą drużynę. My na razie zrobiliśmy jeden krok. To jest duży, ważny krok, ale w następnym roku na mistrzostwach świata będziemy musieli potwierdzić swoją wartość. Co zatem będzie następnym krokiem? - Chcę powrotu do drużyny wszystkich siatkarzy: "Winiara" (Michała Winiarskiego - przyp. red.), Mariusza (Wlazłego - przyp. red.), "Świdra" (Sebastian Świderskiego - przyp. red.) czy młodszych graczy, jak Karol Kłos, Fabian Drzyzga i Paweł Zatorski. Chcę zebrać 20-22 siatkarzy i pracować z nimi. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miał wszystkich zawodników w pełnym zdrowiu i dobrej kondycji. Jakie ma Pan cele na przyszły rok? - Chcę przede wszystkim kontynuować obraną drogę, budowę drużyny. Po drugie, chcę, żebyśmy zawsze w grze przejawiali taką energię, jaką pokazaliśmy na mistrzostwach Europy. Wielu trenerów w Izmirze mówiło mi: "Daniel, Polska gra tak pięknie, siatkarze cieszą się grą". Myślę, że to jest najważniejsze: gdy znajdujesz się na boisku, walcz, ale też ciesz się grą! Chcę w przyszłym roku kontynuować to i rozwijać technikę u zawodników, poprawiać grę blokiem, serwis. Jakie jest pańskie ulubione polskie słowo? - Słowo? Niecenzuralne: Piiiiiiiiiiii (śmiech). Rozmawiała: Justyna Tawicka Czytaj także: Ile dostaną siatkarze za złoty medal? Siatkarze mieli większą widownię niż "Orły" Leo