Damian Gołąb: W czasie turnieju Ligi Narodów w Ottawie pierwszy raz obejrzeliśmy polskich siatkarzy pod wodzą Nikoli Grbicia. Trzy wygrane, jedna porażka, wiele nowych twarzy. Ten występ można uznać za obiecujący początek nowej kadencji? Waldemar Wspaniały, selekcjoner reprezentacji Polski w latach 2001-2003: Tak. Widać, że nie tylko polska reprezentacja zmieniła skład, w innych kadrach też jest dużo młodych zawodników. Nikola Grbić postawił na tych, którzy wcześniej skończyli ligę. Nie było zawodników ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, która grała do 22 maja w Lidze Mistrzów. To była bardzo dobra decyzja. Sprawdził się rozgrywający Janek Firlej, pozostali zawodnicy też się pokazali. Dobrze, że trener tak prowadzi reprezentację. Musimy cały czas pamiętać, że Liga Narodów nie jest najważniejszą imprezą. Oczywiście to są rankingi, klasyfikacje - przecież w końcu, po latach, jesteśmy na pierwszym miejscu w rankingu FIVB. Ale najważniejszą imprezą w tym sezonie są mistrzostwa świata, które odbędą się u nas. Do Kanady poleciała kadra mocno przemeblowana. Czy po pierwszych meczach możemy więc coś powiedzieć o pomyśle Grbicia na grę kadry? To będzie nieco inna siatkówka niż za kadencji Vitala Heynena? - Za dużo wymyślać nie można. Siatkówka na świecie jest coraz bardziej dynamiczna, szybsza. Myślę, że to pójdzie w tym kierunku - doskonalenia, cierpliwości w poszczególnych elementach. Polska reprezentacja w pewnych momentach prezentowała to, co ZAKSA w PlusLidze i Lidze Mistrzów. Grała cierpliwie, nie musiała kończyć wszystkiego w pierwszej akcji. Ale siatkarze robili wszystko, by doprowadzić do sytuacji, w której atakujący będzie miał łatwiej. Siła, dynamika, szybkość są ważne, ale istotna jest też cierpliwość. Firlej i Butryn powalczą o MŚ? "Nikt nie pojedzie za zasługi" W Ottawie wystąpiła drużyna z siódemką debiutantów. To wspomniany Firlej wywarł na panu największe wrażenie? - Niektórzy twierdzili, że mamy tylko jednego czy dwóch rozgrywających. A tu okazuje się, że jest inaczej. Janek bardzo dobrze grał już w lidze, w Indykpolu AZS Olsztyn. W debiucie w reprezentacji dał sobie doskonale radę. Podobna sytuacja dotyczy Karola Butryna. Grał przez trzy sezony w młodej lidze, wyróżniał się w kolejnych zespołach w PlusLidze. Potwierdził to w kadrze. Okazuje się, że mamy następnego zawodnika, który może rywalizować z Bartkiem Kurkiem, Maciejem Muzajem czy Łukaszem Kaczmarkiem. Na niego też można liczyć. To dodatkowe wartości pierwszego turnieju. Pokazują, że mamy bardzo duży potencjał. To generalnie młodzi chłopcy, po 23-25 lat, dopiero zaczęli większą karierę reprezentacyjną. Butryn błysnął zwłaszcza w meczu z Francją. Polska pokonała mistrzów olimpijskich w składzie dalekim od optymalnego. Od lat mówi się, że mamy najszerszy skład z całej światowej czołówki. Takie mecze udowadniają, że to coś więcej niż ładny frazes? - Podam przykład Karola Ubranowicza, który dwa tygodnie temu został uznany za odkrycie roku w lidze. To chłopak, który przeszedł całe szkolenie, od projektu SOS [Siatkarskie Ośrodki Szkolne - przyp. red.]. Był z nami na campach, grał w reprezentacjach młodzieżowych. Teraz bez żadnego obciążenia zadebiutował w dorosłej kadrze i dał sobie doskonale radę. A ma tylko nieco ponad 20 lat. Takich chłopaków mamy jeszcze naprawdę wielu. To nie bierze się znikąd: to efekty systemu szkolenia, który funkcjonuje u nas od 10 lat. W tej chwili, w profesjonalnym sporcie, tylko takie systemy mogą doprowadzić do tego, że pojawiają się wyjątkowi zawodnicy. Era partyzanckiego szkolenia minęła, choć ludziom, którzy w ten sposób pracują, należy się szacunek. W tej chwili w SOS-ach mamy zatrudnionych 700 trenerów. Wszystko musi iść w kierunku profesjonalizmu, i to od lat młodzieżowych, kadetów, juniorów. W każdej kategorii młodzieżowej zdobywamy medale, to nie przypadek. Wróćmy do dorosłej reprezentacji. Butryn i Firlej pokazali się z dobrej strony w Ottawie, ale chyba trudno będzie wyważyć im drzwi do kadry na mistrzostwa świata? O konkurentach w ataku pan mówił, na rozegraniu są Marcin Janusz i Grzegorz Łomacz. - Nikt w sportach zespołowych nie wymyślił lepszego sposobu na podwyższenie poziomu niż rywalizacja. A ta będzie duża na każdej pozycji, nie tylko na wymienionych. Szkoda, że po kontuzji do rywalizacji nie będzie mógł stanąć środkowy Norbert Huber. Problem jest też z Wilfredo Leonem, który prawdopodobnie nie zagra na MŚ. Ale mamy grupę młodych chłopaków, którzy będą ze sobą rywalizować. Te nasze teoretyczne gwiazdy muszą starać się udowodnić trenerowi, że zasługują na wyjazd na turniej. Znając Nikolę, wiem, że nikt nie pojedzie na MŚ za zasługi. W kadrze znajdą się zawodnicy aktualnie najlepsi i przede wszystkim zdrowi. A z tym różnie bywało w poprzednich latach. Waldemar Wspaniały: Grbić będzie miał trochę problemów z decyzją Przy Leonie trzeba postawić duży znak zapytania. Nawet, jeśli zdąży się wykurować, zagadką będzie jego forma po operacji. Kogo widzi pan na przyjęciu polskiej kadry pod jego nieobecność? - Gdybym był trenerem reprezentacji, myśląc o tej pozycji nie przespałbym wielu nocy. Mamy wielki wybór. Wymienię tylko nazwiska: Semeniuk, Śliwka, Kwolek, Fornal, Bednorz, jest jeszcze Szalpuk. Sześciu zawodników, Wilfredo siódmy. A trzeba wybrać czterech. Z liczbą i jakością kandydatów nie ma problemu. Wyzwaniem dla Grbicia będzie to, by przy wyborze trafić na zawodników w najlepszej dyspozycji. Podejrzewam, że chłop będzie miał trochę problemów z decyzją. Ale chcielibyśmy mieć takie problemy w każdej dyscyplinie polskiego sportu. CZYTAJ TEŻ: Awans polskich siatkarzy w tabeli Ligi Narodów. Jeden zespół niedościgniony Może Grbić w pierwszej kolejności będzie chciał postawić na całą linię przyjęcia z “jego" ZAKS-y? Do Semeniuka i Śliwki wystarczy wtedy dołożyć na libero Pawła Zatorskiego. - Ale na libero mamy przecież jeszcze Kubę Popiwczaka. Semeniuk i Śliwka zasłużyli, by w czwórce na MŚ się znaleźć. Ale zobaczymy, w jakiej dyspozycji będą po Lidze Mistrzów. Nie będzie sentymentów, że Nikola pracował w ZAKS-ie i wygrał z nimi prawie wszystko. "Ważne, by Leon się wyleczył. Będzie nam potrzebny w Paryżu" W przyszłym tygodniu rusza turniej w Sofii. Słychać, że eksperymenty w polskiej kadrze mają się skończyć i Grbić w większym stopniu będzie stawiać na tych, na których chce opierać drużynę. - Podejrzewam, że teraz w kadrze znajdą się ci teoretycznie najlepsi zawodnicy. Przyszedł czas, by siatkarze ZAKS-y czy Kurek zaczęli wchodzić w cykl startowy. Pewnie będą powoli wprowadzani do reprezentacji. Serb zrezygnował z kilku ważnych zawodników z poprzedniego etapu w kadrze. Niektórzy sami stwierdzili, że już w reprezentacji grać nie będą. Wśród nich są mocne charaktery, jak Michał Kubiak czy Fabian Drzyzga. Nie obawia się pan, że w nowej kadrze takich liderów zabraknie? A może wykreują się sami? - Zawsze twierdziłem, że liderem jest cały zespół. Jeden zawodnik zdobywa więcej punktów, inny lepiej broni czy przyjmie więcej piłek. Ale to wszystko musi przekładać się na zespół. Oczywiście tacy zawodnicy jak Drzyzga, Kubiak czy Piotr Nowakowski byli najlepszymi siatkarzami, zdobywali najwięcej punktów. Byli ważnymi ludźmi w szatni. Ale życie jest jakie jest, ich czas już minął. Trener bierze odpowiedzialność za swoje decyzje, a rozliczą go wyniki. Z kadrą pożegnali się ludzie, którzy przegrali igrzyska olimpijskie. Taka jest niestety prawda. Na dziś ważne są MŚ. Gramy u siebie, jest szansa na trzeci tytuł z rzędu. Ale najważniejszą imprezą są igrzyska w Paryżu. Wracając do Wilfredo - ważne, by się wyleczył. Żeby nie było tak, że za dwa, trzy miesiące ktoś będzie naciskał na jego grę. Trzeba myśleć do przodu, a na pewno będzie nam potrzebny przede wszystkim w Paryżu. Byśmy w końcu, po tylu latach, zdobyli medal olimpijski. To główny cel i trenera, i chłopaków w reprezentacji. Rozmawiał Damian Gołąb CZYTAJ TEŻ: Polski siatkarz zachwycił świat. Teraz czas na nowy rozdział