W porównaniu z sobotnim spotkaniem trener Polaków Daniel Castellani dokonał dwóch zmian - w miejsce Marcela Gromadowskiego w pierwszej "szóstce" wybiegł Jakub Jarosz, a Zbigniewa Bartmana zastąpił Bartosz Kurek. Selekcjoner biało-czerwonych wrócił więc do składu ze zwycięskich spotkań z Wenezuelą. Szkoleniowiec "Canarinhos" Bernardo Rezende również dokonał roszad. Na ławce usiadł m.in. legendarny Giba. Od początku grał natomiast jeden z najlepszych atakujących włoskiej Serie A Leandro Vissotto. Kluczem do nawiązania równorzędnej walki z Brazylijczykami miała być agresywna zagrywka. Tak twierdził po pierwszym meczu Bartman i Polacy od początku starali się uprzykrzać życie mistrzom świata. Czasem ryzyko w polu serwisowym się nie opłaciło, ale w większości przypadków przynosiło skutek. Właśnie dzięki zagrywce gospodarze objęli prowadzenie 4:2 i 6:4. Brazylijczycy jednak szybko otrząsnęli się z początkowych niepowodzeń. Siatkarze z Kraju Kawy uszczelnili blok (zatrzymany Michał Bąkiewicz i Jarosz) i doprowadzili do remisu 7:7. Na pierwszą przerwę techniczną Polacy schodzili jednak z jednopunktowym prowadzeniem dzięki zepsutej zagrywce Brazylijczyków. W kolejnych fragmentach toczyła się walka pod hasłem - kto mocniej zaserwuje. Piłka osiągała prędkość ponad 100 km/h, ale lądowała w siatce lub daleko poza boiskiem. Siatkarskich akcji nie było zbyt wiele. Festiwal błędów nie mógł trwać wiecznie. Lżejszy serwis ze strony Polaków sprawił, że "Canarinhos" zaczęli grać to co lubią najbardziej czyli szybką, finezyjną siatkówkę. Rozgrywający Bruno często wystawiał na środek, a Rodrigao i Sidao nie zawodzili. Kiedy Kurek z lewego skrzydła zaatakował w aut, goście prowadzili 18:15. Castellani nie czekał dłużej tylko poprosił o przerwę. Uwagi szkoleniowca nie poskutkowały i chwilę później Argentyńczyk zmuszony był wykorzystać drugi czas. IGNACZAK: DOSTALIŚMY LEKCJĘ SIATKÓWKI Decydujące dla losów pierwszej partii były dwie nieudane akcje Marcina Możdżonka. Najpierw mierzący 211 cm wzrostu polski środkowy został zablokowany przez Rodrigao, a chwilę później z "krótkiej" posłał piłkę w aut. Biało-czerwoni przegrywali wówczas 17:23 i stało się jasne, że ta partia jest nie do uratowania. Pierwszego seta zakończył Bąkiewicz, który posłał zagrywkę w siatkę. Na drugiego seta polski zespół wyszedł z Michałem Ruciakiem, który zmienił Bąkiewicza. Rozpoczęło się obiecująco. Jakub Jarosz potężnym atakiem przebił się przez potrójny blok Brazylijczyków. Podobać mógł się także Kurek, który zbijał mocno i celnie. Aplauz widowni wywołała akcja przy stanie 5:4, kiedy Polacy dzięki ogromnej ofiarności i ambicji zdobyli punkt. Dwa "oczka" przewagi nasi siatkarze utrzymali do pierwszej przerwy technicznej. Po powrocie na boisko trzy punkty z rzędu zdobyła Brazylia (m.in. Jarosz zablokowany, atak Możdżonka w aut). Okazało się jednak, że "Canarinhos" również potrafią w jednym ustawieniu stracić kilka "oczek". Znakomicie zagrywał Ruciak, a jego koledzy z zimną krwią wykorzystywali błędy gości. Serię Polaków przerwał dopiero Vissotto (12:10). Mecz z każdą chwilą nabierał rumieńców. Biało-czerwony tłum wiwatował po każdej udanej akcji podopiecznych Castellaniego. Nasi "odskoczyli" na 15:12 i... stanęli. Druga przerwa techniczna odbyła się przy prowadzeniu Brazylii 16:15. Na szczęście seria straconych punktów nie zdeprymowała Polaków. Na parkiecie trwała zażarta walka punkt za punkt. W końcowych fragmentach powtórzyła się sytuacja z pierwszego seta. Castellani w krótkim odstępie czasu wykorzystał obie przysługujące mu przerwy. Niestety, Vissotto skończył kontrę, a przez szczelną "ścianę" postawioną przez Brazylijczyków nie przebił się Kurek i było 18:21. Nadzieję w serca kibiców wlał asem serwisowym Możdżonek. Trener Rezende natychmiast zareagował biorąc czas. Uwagi utytułowanego szkoleniowca podziałały. Rodrigao zablokował atak ze środka Piotra Nowakowskiego i Brazylia miała setbola. Seta zakończył atakiem z prawego skrzydła Vissotto. Wysoki (212 cm) atakujący Brazylii po dwóch partiach miał na swoim koncie 11 pkt. Po drugim secie nastąpiła dziesięciominutowa przerwa. W szatni Polaków chyba było gorąco, bo nasi na trzecią partię wyszli naładowani energią. Możdżonek z przechodzących piłek zdobył dwa punkty (trudnym serwisem popisał się Grzegorz Łomacz), a Ruciak w kapitalnym stylu dwukrotnie zablokował Murilo. 4:0 dla Polski. Wymarzony początek. Rezende wziął czas, a jego gracze mozolnie odrabiali straty. Po autowym ataku Kurka przewaga Polaków stopniała do jednego punktu (5:4). Spektakularnym blokiem popisał się Możdżonek (zatrzymany Thiago), ale "Canarinhos" wyraźnie się rozkręcali. Efekt - prowadzenie Brazylii 8:7 na pierwszej przerwie technicznej. Castellani zmienił rozgrywającego - za Łomacza wszedł Woicki, ale obraz gry nie uległ zmianie. Brazylia "odskoczyła" na trzy punkty (7:10). Jęk zawodu przeszedł po trybunach, kiedy Jarosz i Ruciak zostali zatrzymani przez potrójny blok rywali (9:12). Szkoleniowiec biało-czerwonych dokonał kolejnych zmian. Na parkiecie pojawili się Bartman i Marcel Gromadowski (w miejsce Kurka i Jarosza). Brazylijczycy jednak utrzymywali bezpieczną przewagę. Polacy walczyli ambitnie, ale zabrakło umiejętności by "złamać" doskonale zorganizowanych Brazylijczyków. Na domiar złego nasi siatkarze zaczęli popełniać błędy (ataki Gromadowskiego i Bartmana w aut), co sprawiło, że przewaga "Canarinhos" urosła do pięciu punktów 18:23. Pierwszego meczbola (19:24) Polacy jeszcze obronili. Zwycięstwo Brazylijczyków przypieczętował Rodrigao. Najlepszym graczem spotkania został wybrany libero Brazylii Sergio. Polska - Brazylia 0:3 (19:25, 21:25, 20:25) Polska: Łomacz, Bąkiewicz, Nowakowski, Jarosz, Kurek, Możdżonek, Ignaczak (libero) oraz Ruciak, Woicki, Bartman, Gromadowski. Brazylia: Bruno, Sidao, Rodrigao, Vissotto, Murilo, Thiago, Sergio (libero) oraz Marlon, Joao Paulo Robert Kopeć, Łódź *** ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO W INTERIA.PL Polecamy również: RELACJĘ Z PIERWSZEGO MECZU POLSKI Z BRAZYLIĄ