To były serie w stylu najlepszych występów Wilfredo Leona. W tym sezonie Bieniek potrafił już zdobyć siedem punktów zagrywką w konfrontacji z Brazylią. We wtorek w Ergo Arenie jakby chciał jeszcze wyśrubować własny rekord. Ostatecznie skończyło się na czterech punktach, ale kilka innych serwisów było tak mocnych, że rywale przyjmowali je na drugą stronę siatki i “Biało-Czerwoni" mogli wyprowadzić skuteczne kontrataki. Serie zagrywek Bieńka pomagały zwłaszcza w drugim, trzecim i czwartym secie. Problem w tym, że Polakom udało się wygrać tylko jedną z tych partii, i to w dramatycznych okolicznościach. Bo i rywale imponowali w polu serwisowym. Zdobyli w ten sposób dziewięć punktów - przy dziesięciu gospodarzy - ale nieustannie wywierali presję na polskich przyjmujących. - Irańczycy zagrywali na świetnym poziomie, grali też dobrze w obronie. Ale było wiadomo, że będą tak bronić. Dwóch, trzech zawodników naprawdę bardzo mocno “kopało" jednak serwisem - podkreśla Bieniek. Bieniek świetnie zagrywał, Irańczycy odpowiadali tym samym Zagrywki Irańczyków zupełnie zburzyły pomysł “Biało-Czerwonych" na grę w tie-breaku. Choć gospodarze rozpoczęli piątego seta od prowadzenia, ani się obejrzeli, a już przegrywali aż 2:10. Nie pomogły zmiany, na które zdecydował się trener Nikola Grbić, strat nie udało się odrobić. - Iran zaczął bardzo dobrze zagrywać w tie-break. Mieliśmy spory problem. Przyda się taki zimny prysznic. Jednak mamy kłopoty, nie wszystko wygląda perfekcyjnie. Ten mecz pokazał, nad czym musimy pracować - przekonuje Bieniek. CZYTAJ TEŻ: Nikola Grbić znalazł przyczynę porażki z Iranem? To najbardziej mu przeszkadza Przebudzenie w bloku? Środkowy poprawia statystyki 28-letni środkowy dobrze wypadł nie tylko w polu zagrywki. Łącznie zdobył 17 punktów - lepszym dorobkiem w polskiej drużynie mógł pochwalić się tylko Bartosz Kurek. Na taki wynik Bieńka złożyły się cztery bloki. To znaczna poprawa w stosunku do turnieju w Sofii. Tam zanotował tylko jeden szczelny blok, co jak na środkowego jest wynikiem mniej niż mizernym. Tym razem zatrzymywał rywali w ważnych momentach. Gdyby mecz zakończył się inaczej, najpewniej zostałby okrzyknięty bohaterem spotkania. - Po przegranych nie jestem zadowolony, niezależnie od tego, jak zagrałem. Dla mnie najważniejsze jest zwycięstwo drużyny, tego zabrakło. Pozwoliliśmy na dużo Iranowi. Były momenty, w których wysoko prowadziliśmy i powinniśmy kontrolować spotkanie, a podaliśmy im rękę - uważa Bieniek. Porażka z Iranem to jednak dopiero druga przegrana reprezentacji Polski w tej edycji Ligi Narodów. Punkt zdobyty za pięciosetową walkę pozwolił utrzymać drugie miejsce w tabeli, ale do końca fazy zasadniczej zostały jeszcze trzy spotkania. - Porażki uczą, wyciągniemy z niej wnioski. Zwłaszcza po Sofii, gdzie ograliśmy dwóch bardzo silnych przeciwników. Zeszliśmy na ziemię, Iran pokazał nam, co mamy do poprawy - przekonuje środkowy. Kolejny test przed “Biało-Czerwonymi" w czwartek. Ich rywalami będą Chińczycy. Początek spotkania o godz. 20, transmisja w Polsacie Sport i na Polsat Box Go. CZYTAJ TEŻ: Reprezentant Polski skrytykował były klub. Dyrektor zarzucił mu nieprawdę