Atakujący reprezentacji Polski rozmawiał z dziennikarzami w strefie wywiadów nieco nieswoim głosem. Powodem nie było jednak wzruszenie ściskające krtań, a chrypka. "Straciłem troszeczkę głosu przez klimatyzację w pokoju" - tłumaczył przedstawicielom mediów Bartosz Kurek. Trochę głosu z pewnością kosztowała go też radość po pokonaniu Słowenii. "Biało-Czerwoni" mieli co świętować - właśnie zdjęli z reprezentacji "klątwę" ćwierćfinału, która ciążyła na drużynie przez ostatnie 20 lat. Kurek przebił się do strefy medalowej dopiero na swoich czwartych igrzyskach. Po spotkaniu podkreślał rolę kolegów, których nie ma już w kadrze, którzy bezskutecznie szturmowali z nim olimpijskie ćwierćfinały. "Co czuję? To przede wszystkim duma. Z naszej ekipy, która tutaj jest, ale także ze wszystkich trzech poprzednich ekip, z którymi byłem. I każdej z poprzednich, która zatrzymywała się na tym etapie, i ciężko było nam ten etap przeskoczyć. Dzisiaj nam się to udało, jesteśmy zadowoleni, chwilę się pocieszymy i wracamy, by myśleć o kolejnym spotkaniu" - podkreśla Kurek. Bartosz Kurek w końcu "odpalił". A potem zaskoczył. "Nie interesuje mnie to" Polscy siatkarze "odpalili" w najważniejszym momencie. Po fazie grupowej nad ich dyspozycją unosiło się nieco wątpliwości. Kurek po wygranej ze Słowenią nie koloryzował rzeczywistości i przyznał, że zespół nie mógł być pewien, że jego forma wystrzeli. Ale kluczem była wiara i nadzieja na sukces. Sam atakujący w pierwszych spotkaniach również nie imponował skutecznością. Lepiej wypadł w meczu z Włochami, przegranym przez Polskę 1:3. Na sugestię, że w spotkaniu ze Słowenią w końcu "odpalił" - zdobył 19 punktów - znalazł szybką ripostę. "Nie interesuje mnie to. To nie jest ważne. Ważne jest to, żebyśmy wygrali. I tu właśnie różnimy się w postrzeganiu siatkówki. Bo ja patrzę na to, czy wygrywamy, a wy patrzycie na to, kto jakie ma cyferki. I często jeszcze swoje do nich przypisujecie. Ale cieszymy się, że was mamy, bo bez was o siatkówce byłoby cicho" - powiedział do dziennikarzy Kurek. Słoweńcy, którzy debiutowali na igrzyskach olimpijskich, potrafili wyrwać "Biało-Czerwonym" tylko jednego seta. Co prawda wrócili jeszcze do walki w czwartej partii, ale w niej po raz kolejny polskim siatkarzom pomogła zagrywka. "Zagraliśmy doskonale na początku i później długimi fragmentami graliśmy bardzo dobrą siatkówkę, ale złamać ich jest nieprawdopodobnie trudno. Każdy, od pierwszego do trzynastego, dołożył do tego swoją cegiełkę. I nawet bez jednego z nas nie byłoby to możliwe" - zaznacza Kurek. Polski siatkarz zalał się łzami. Nikola Grbić szybko sprowadził drużynę na ziemię