Reprezentacja Polski w heroiczny sposób awansowała do finału igrzysk olimpijskich. Przegrywała ze Stanami Zjednoczonymi już 1:2 w setach, była rozbita problemami zdrowotnymi Pawła Zatorskiego i Marcina Janusza. Odwróciła jednak losy rywalizacji i wygrała 3:2 (25:23, 25:27, 14:25, 25:23, 15:13). Z Kacprem Merkiem i Andrzejem Wroną na antenie Eurosportu po spotkaniu rozmawiał Bartosz Kurek. Zanim usłyszał pierwsze pytanie, przechodzący obok Nikola Grbić powiedział do mikrofonu: "one more to go" ("został jeszcze jeden mecz"), nawiązując do nadchodzącej sobotniej konfrontacji z Włochami lub Francją. Kurek odparł: "Słowa rozsądku". - Nigdy nie można się poddawać i to nie jest wyświechtany frazes. Nawet jeśli nie idzie na boisku, w życiu, nie bać się, że się poniesie porażkę. Dokonaliśmy niemożliwego, jakbyśmy zdecydowali, że dziś nie przegramy i tak się zdarzyło - rozpoczął. Paryż 2024. Bartosz Kurek o meczu Polska - USA: "Poziom był stratosferyczny" Został poproszony o porównanie tego starcia do ćwierćfinałowego ze Słowenią. - Trudno to zrobić. Wtedy (w poniedziałek - red.) było więcej stresu, teraz był wyższy poziom meczu. Myślałem, że Słowenia zawiesiła wysoko poprzeczkę, ale dziś poziom był stratosferyczny. Przyjmowaliśmy takie bomby z serwisu... - podkreślił. W czwartym secie "Biało-Czerwoni" przegrywali już 3:7 i 8:11, ale dali radę dokonać "powrotu". - Nie wiem, w którym momencie tamtego seta to się zaczęło. Byliśmy "pod wodą" i jakbyśmy wszyscy grupą zdecydowali: "to nie będzie ten dzień" (przegranej - red.) i odwróciliśmy ten mecz - dodał. \