Maciej Jermakow: Jak przebiegły te pierwsze dni zgrupowania? Wróciłeś do kadry po całkiem długiej przerwie... Bartosz Kurek: - Jesteśmy zmotywowani i gotowi do ciężkiej pracy. Widać to na każdym treningu. Trener ma się z czego cieszyć. Te pierwsze dwa tygodnie mogę podsumować naprawdę bardzo pozytywnie. Po przyjeździe do Spały poczułeś, że wróciłeś na swoje miejsce, miejsce, do którego mogłeś się przyzwyczaić przez wiele lat? - Przede wszystkim cieszę się, że dostałem szansę do powalczenia o miejsce w drużynie. Mam nadzieję, że pomogę tej ekipie, że będziemy grać na wysokim poziomie, a przy odrobinie szczęścia osiągniemy dobry rezultat. Nie miałeś kłopotów z przestawieniem się z relacji "Stephane Antiga - kolega z zespołu" na "Antiga - trener"? - Nie, trener zawsze jest dla mnie trenerem. Nie mylę pojęć. Żaden z trenerów nie był dla mnie kolegą czy partnerem do rozmów o rzeczach niezwiązanych z siatkówką. Atmosfera w kadrze się nie zmieniła? - Nie, zawsze jest fajnie na naszych zgrupowaniach. To zawsze była też nasza mocna strona, że tworzyliśmy zgraną ekipę nie tylko na boisku, ale i poza nim. Myślę, że powinniśmy dalej iść tym torem, dalej traktować grę w biało-czerwonych barwach jako zaszczyt i coś przyjemnego, a nie bolesny obowiązek. Jest lepiej kiedy czerpiesz przyjemność z pracy. Dla ciebie to zgrupowanie jest wyjątkowe, bo musisz zmienić pozycję. Łatwo jest przestawić się z przyjmującego na atakującego? To duża zmiana? - W najprostszych słowach - to kolosalna zmiana, mimo że może się wydawać, że gramy w tę samą dyscyplinę. Ale te role są kompletnie inne. Pod względem techniki, ale przede wszystkim ze względów mentalnych. Są inne zadania, inny rodzaj emocji, które są potrzebne do grania na danej pozycji. Mam nadzieję, że będę w kadrze na tyle długo, że przekonam się jak to fajnie i jak trudno być atakującym... Mówiąc o aspektach mentalnych, masz na myśli fakt, że atakujący często jest liderem? - Przyjmujący też jest ważną postacią i często występuje w roli lidera. Bardziej chodzi o to, że atakujący może sobie pozwolić na większą agresję, więcej emocji. A przyjmujący musi jednak bardzo skupiać się na odbiorze, to wymaga precyzji, spokoju. Atakujący musi dawać zespołowi kopa i taką pozytywną energię. Kilku doświadczonych zawodników odeszło z kadry, kilku nowych się pojawiło. Da się porównać drużynę z mistrzostw świata do tej, którą będziemy mieć teraz? - Nie powinniśmy tego robić. To do niczego nie prowadzi. Jesteśmy w takim składzie, jakim jesteśmy. Trener wybrał najlepszych według niego zawodników. Tylko to powinno nas interesować. Ja ze swojej strony jestem zadowolony i zaszczycony, że gram w kadrze. Dobrze, że zaczynacie Ligę Światową od takiego mocnego przeciwnika jakim jest drużyna Rosji? - Dobrze i niedobrze. Najważniejsze powinno być dla nas to, kto wyjdzie przeciwko Rosjanom, jak my będziemy grali, jak będzie się prezentował nasz zespół. Myślę, że to jest ważniejsze niż gra przeciwnika, szczególnie w tym pierwszym okresie. Reprezentacja rzeczywiście dostała kilka strzałów, kilku dobrych zawodników ją opuściło. Dlatego trzeba sprawdzić na początku jak będziemy się prezentować i jak uda nam się zastąpić tych znakomitych siatkarzy, którzy zakończyli kariery. W tym sezonie czeka was wiele trudnych i ważnych imprez. Co jest najważniejszym celem? - Myślę, że nie powinno być żadnej hierarchii. Powinniśmy koncentrować się na każdym pojedynczym meczu. Musimy próbować je wygrywać, a suma tych pojedynczych zwycięstw zaprowadzi nas do fajnego wyniku na koniec sezonu. Maciej Jermakow Czytaj też na rmf24.pl