Kurek był najlepiej punktującym zawodnikiem w polskiej drużynie, choć i jemu przytrafiały się błędy, tak jak całej drużynie. "Biało-czerwoni" zainkasowali komplet punktów, ale gra daleka była od ideału. - Zagraliśmy dobrze dwa pierwsze sety. Później przytrafił nam się mały przestój i wiadomo, że na takim poziomie kosztuje to dużo. Dobrze, że na stracie tylko jednego seta to się skończyło. Wybrnęliśmy z sytuacji, w którą wpędzili nas Turcy - analizował Bartosz Kurek. - Czwarty set był dobry w naszym wykonaniu. Wcześniej mieliśmy problem z tym, żeby podnieść się po przegranych setach. Fajnie to wyglądało do końca i cieszę się, że każdy zawodnik, który pojawił się na parkiecie, coś wniósł do naszej gry. To dobrze rokuje na dalszą część turnieju - podkreślił Kurek, który uważa, że zwycięstwo w pierwszym spotkaniu jest ważne, ale nie znaczy to, że w następnych nie będzie nerwowych chwil. - Na takim turnieju nigdy nie jest spokojnie. Jesteśmy na to przygotowani. Gramy mistrzostwa Europy przed własną publicznością i nie trzeba nas dodatkowo motywować. Nie trzeba wielkich przemów trenera, wewnętrznej mobilizacji, bo każdy wie i czuje o co gramy. Mam nadzieję, że z w Francją zaprezentujemy się z dobrej strony - podkreślił przyjmujący polskiej reprezentacji. W pierwszym dniu czempionatu Starego Kontynentu w Danii i w Polsce, nie obyło się bez niespodzianek. Największą jest porażka aktualnych mistrzów olimpijskich Rosjan 0:3 z Niemcami w grupie D. Nie popisali się też Serbowie, którzy ulegli Słowenii 1:3. - Mistrzostwa Europy rządzą się swoimi prawami i nie grają w nich słabe drużyny. To nie są mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie, gdzie niemal zawsze znajdzie się słabszy przeciwnik i można dopisać sobie trzy punkty już przed meczem. Tutaj stawka jest wyrównana. Myślę, że Rosjanie zagrali po prostu słabsze spotkanie. Znamy ich doskonale i wiemy, że już w następnym meczu mogą zaprezentować się z dużo lepszej strony - ocenił. Kurek. Z Gdańska Robert Kopeć