Absolutna dominacja reprezentacji Polski. Rywal zmieciony w pył
Polscy siatkarze zdominowali Kanadę i wygrali 3-0 (25:16, 25:18, 25:16) w swoim drugim występie w turnieju Ligi Narodów w Sofii. Tym samym "biało-czerwoni" odnieśli piątą wygraną w tegorocznej edycji tych rozgrywek. Po tym spotkaniu bilans meczów Polaków z Kanadą został wyśrubowany do 15 zwycięstw, przy ani jednej porażce.
Wcześniej drużyna Nikoli Grbicia rywalizowała w Ottawie. W stolicy Kanady Polacy triumfowali trzykrotnie, a przegrali tylko jeden mecz z Włochami.
Wczoraj Orły w imponującym stylu rozprawiły się z mocarną Brazylią. Imponował popis zwłaszcza w pierwszym i trzecim secie, które "biało-czerwoni" wygrali do 16, a w całym meczu zwyciężyli 3-1. Fantastyczny mecz rozegrał Mateusz Bieniek, który na 9 punktów aż siedem zdobył z pola serwisowego. Tak zagrywającego środkowego bloku już dawno nie oklaskiwaliśmy.
W czwartek zajmujący czwarte miejsce w tabeli Polacy (12 punktów) byli zdecydowanym faworytem konfrontacji z Kanadą, która przed tym spotkaniem plasowała się na 12. pozycji (5 pkt) w 16-zespołowej tabeli.
Mecz nie rozpoczął się od dominacji Orłów, bo naładowani Kanadyjczycy poczynali sobie bez kompleksów, wychodząc nawet na prowadzenie. W momencie, gdy rywale mieli dwa punkty przewagi (8:10), nasi siatkarze mocniej wzięli się do gry, zdobywając kolejno cztery oczka i zeszli na przerwę techniczną przy wyniku 12:10.
Zupełny "odjazd" naszej drużyny narodowej rozpoczął się od stanu 13:12. Polacy absolutnie zdominowali Kanadyjczyków, zdobywając z rzędu siedem punktów (20:12). Końcówka była już bardziej wyrównana, zespoły grały punkt za punkt, w efekcie czego nasi zawodnicy rozpoczęli spotkanie od efektownego zwycięstwa 25:16.
Druga partia rozpoczęła się bliźniaczo, Kanadyjczycy m.in. dzięki asowi serwisowemu mocniej stawiali się Polakom, ale już na przerwę techniczną schodzili z czteropunktową stratą (12:8). Przewaga podopiecznych Grbicia była zdecydowana zwłaszcza w ataku. Nasi zawodnicy atakowali ze skutecznością na poziomie 72 procent, a rywale zaledwie 41...
Upłynęła chwila i trener przeciwników Benjamin Josephson zareagował przerwą na żądanie, gdy Orły zbudowały już wyraźną przewagę 15:8. Dobrze spisywał się Łukasz Kaczmarek, który w ataku pokazywał pełną kontrolę, skutecznie demonstrując techniczną siatkówkę.
W grę "biało-czerwonych" wkradły się błędy, niestety również na zagrywce. Grbić przeprowadził podwójną zmianę, w odwrotnym kierunku niż dzień wcześniej, wpuszczając na parkiet kapitana Bartosza Kurka i Grzegorza Łomacza. Seria trzech zepsutych zagrywek sprawiła, że przewaga stopniała do 21:16, ale wtedy Kurek najpierw obił blok Kanadyjczyków, a następnie zaserwował tak, że rywale oddali nam piłkę na darmo.
Egzekutorem drugiej piłki setowej okazał się Karol Kłos, który efektownie wykończył precyzyjną wystawę Marcina Janusza i Polacy wygrali 25:18.
- Gramy na wysokiej skuteczności z pierwszej akcji, a przyczepić można się do tego, co powiedział Radek Panas, czyli do zagrywki. Czasem niepotrzebnie ryzykujemy, a nawet łatwe serwy psujemy. Reszta elementów i cała gra są pod kontrolą - mówił w studio TVP Sport Sebastian Świderski, prezes PZPS.
Po zmianach na trzecią partię świetnie przyjęli się zmiennicy. Bartosz Kwolek od razu obronił trudną piłkę, a Mateusz Poręba popisał się mocnym atakiem. W kolejnej akcji 23-letni środkowy znów bez kompleksów, w idealnym tempie, wyszedł do udanego ataku.
Ten set nie przypominał dwóch poprzednich, bo "biało-czerwoni" ekspresowo zaczęli budować przewagę (9:3). Nasi siatkarze dołożyli dobry wyblok, szukali odpowiednich kierunków w ataku, a Kłos ciągle punktował na stuprocentowej skuteczności. Pojedynek coraz bardziej przypominał mecz do jednej bramki, a na przerwie technicznej (12:6), nic dziwnego że w naszej ekipie panował stoicki spokój.
Kanadyjczykami rzadko można było się zachwycać, ale atak Sama Coopera zrobił wrażenie. Nie tylko zbił piłkę z prędkością ponad 106 km/h, ale w dodatku idealnie zmieścił ją w bloku pomiędzy rękami Poręby i Fornala. Szukający jeszcze rezerw Josephson poprosił o przerwę na żądanie, ale ta niczego nie była w stanie odmienić.
Pierwszą piłkę meczową (24:16) Kanadyjczycy jeszcze obronili, lecz po chwili Kaczmarek dobrym atakiem postawił kropkę nad "i".