Ledwie skończyły się mistrzostwa Europy, a już 11 października startuje nowy sezon w Plus Lidze Mężczyzn. W pocie czoła przygotowuje się do niego Abramow i jego drużyna - Jastrzębski Węgiel Jastrzębie-Zdrój. Abramow zamieszkał w pobliskich Żorach i zdążył już tam sprowadzić swoją żonę i dwuletnią córeczkę Aleksandrę. ZOBACZ WYWIAD Z PAWŁEM ABRAMOWEM! INTERIA.PL: Jakie ma pan wrażenia po ostatnich mistrzostwach Europy w Izmirze? PAWEŁ ABRAMOW, siatkarz Jastrzębskiego Węgla, były reprezentant Rosji: - Byłem bardzo rozczarowany z tego powodu, że do finału nie przebiła się reprezentacja Rosji, która przegrała z Francją w półfinale. Oczywiście, wszyscy rosyjscy kibice, a zwłaszcza siatkarze, którzy brali udział w tym turnieju, byli załamani. Co się stało ze "sborną" w tie-breaku? Przecież mieliście Francuzów już na deskach! - To zawsze najtrudniejsze pytanie: "co się stało?" Ciężko na nie odpowiedzieć. Myślę, że był jakiś problem w przygotowaniach do turnieju i tam należałoby szukać przyczyn porażki. Na pewno nie w psychice. Nie trzeba się koncentrować jedynie na końcówce tie-breaka, bo przecież przy stanie 13:9 na parkiecie mieliśmy samych doświadczonych zawodników i powinniśmy wygrać tego seta i cały mecz. A może zabrakło dobrego przyjęcia serwisu, które pan mógłby zapewnić? - Ja nie będę stawiał takich tez. Czy mógłbym pomóc rosyjskiej "sbornej"? Tego nie wiem. I beze mnie Rosja ma jedną z najsilniejszych drużyn na świecie i prezentowała tak piękną siatkówkę na ostatnich mistrzostwach Europy, że zasługiwała na wygranie turnieju. Byłem przekonany, że na koniec turnieju Rosja będzie pierwsza, ale niestety wyszło inaczej. Czy selekcjoner "sbornej" Daniele Bagnoli wyjaśnił panu, dlaczego nie zabiera pana na mistrzostwa Europy? - Rozmawialiśmy z trenerem Bagnolim. Jeszcze w trakcie sezonu mówił mi, że liczy na mnie, że chciałby mnie powołać do reprezentacji. To samo powtarzał już po zakończeniu sezonu. Problem nie tkwił ani w Bagnolim, ani nie we mnie, tylko w zarządzie rosyjskiej federacji. Ci ludzie mnie nie chcieli. Finał Polska - Francja był dla Pana niespodzianką? Przecież my graliśmy bez trójki liderów: Wlazłego, Winiarskiego i Świderskiego, a Francja okres świetności ma już za sobą. - Nie, to nie była niespodzianka. Ja oczywiście w finale wolałbym widzieć Rosję, ale Polska grała przepięknie na tym turnieju. Zresztą nie tylko na mistrzostwach. Gra waszej reprezentacji podobała mi się również wcześniej, na Pucharze Wagnera, z którego widziałem kilka meczów. Francja to również nieprzypadkowy zespół. Składa się z zawodników, którzy od dawna grają ze sobą, no i to procentuje. Francja od dawna jest silna. Dlatego Polska - Francja dla mnie to był jeden z wariantów finału. Proszę powiedzieć, na podstawie ME w Turcji, w jakim kierunku rozwija się europejska siatkówka? Staje się bardziej siłowa czy techniczna? - Myślę, że siatkówka rozwija się we wszystkich kierunkach. Akurat ME w Turcji pokazały, że wygrywa siatkówka techniczna. Mistrzostwa dowiodły, że trzeba umieć wszystko: nie tylko mocno atakować i serwować, ale też zbijać z drugiej linii i skutecznie grać w obronie. Rozmawiał w Jastrzębiu: Michał Białoński