Już sam awans na igrzyska olimpijskie dla reprezentacji Polski siatkarek prowadzonej przez Stefano Lavariniego był uznawany za jakiejś rangi sukces. Na tym turnieju bowiem światowa publiczność nie widziała naszych pań od dość długiego czasu. Dopiero praca z włoskim szkoleniowcem pozwoliła ten stan zmienić. W ramach zaufania do trenera jeszcze przed igrzyskami Polski Związek Piłki Siatkowej ogłosił przedłużenie umowy z Włochem na kolejny cykl olimpijski. Joanna Wołosz mówi "pas". Pożegnała się z reprezentacją Polski Na igrzyska Polki pojechały z jasnym celem podstawowym. Tym było rzecz jasna wyjście ze swojej grupy, a marzeniem wydawało się przejście fazy ćwierćfinału. Z grupy wyjść się udało już po dwóch spotkaniach, ale w ćwierćfinale niestety Biało-Czerwone dostały bolesną lekcję siatkówki od reprezentantek USA. Amerykanki pokonały nasze panie 3:0, nie dając podopiecznym Lavariniego prawie żadnych szans na odnalezienie w tym meczu swojej dobrej gry. Smarzek zdiagnozowała bolesną porażkę. "Zagrzebały nas" Po spotkaniu przed kamerami Eurosportu stanęła Malwina Smarzek, która w trakcie meczu zmieniła na pozycji atakującej Magdalenę Stysiak. - Myślę, że do takich wniosków pozytywnych pewnie dojdziemy dużo, dużo później, bo jest bardzo ciężko, gdy zamykasz tak wielką imprezę w takim super zespole, takimi wynikami, jakie my miałyśmy w ostatnich dwóch meczach. Było dziś zwyczajnie widać, że Amerykanki mają już "x" takich meczów rozegranych - rozpoczęła zapłakana Smarzek. Koszmarny mecz Polek w ćwierćfinale igrzysk. Sroga lekcja od USA - Myślę, że Amerykanki, to jest przede wszystkim system gry i mental. Wiedziałyśmy, że jeśli od początku nie złapiemy się z nimi tym mentalem, to one nas gdzieś tam zagrzebią. One wyszły nastawione bardzo bojowo, nam towarzyszyła bardzo duże emocje, więc nie będziemy ukrywać, że wyszłyśmy na parkiet, jakbyśmy grały jakikolwiek inny mecz. To raczej całkowicie naturalne. To było widać, że one wyszły na ten mecz i chciały atakować - dodała atakująca. W trzecim secie Polki wysoko prowadziły z Amerykankami, ale przewagę utraciły i całą partię przegrały. - Liczyłam bardzo, że ten trzeci set pozwoli nam odwrócić ten mecz, ale nauczona gdzieś poprzednimi latami wiedziałam, że my potrafimy wygrywać na początku seta, a potem tracić przewagę i tak się dziś stało. Wróciły demony. Zupełnie na chłodno trzeba jednak przyznać, że całkowicie zasłużenie Amerykanki to spotkanie wygrały - oceniła boleśnie na sam koniec Smarzek.