To nie był przyjemny wieczór dla polskich siatkarek. Po wojnie nerwów w tie-breaku przegrały z Tajlandią i mocno skomplikowały sobie sytuację w tabeli turnieju kwalifikacyjnego. Po porażce nastroje w reprezentacji Polski nie mogły być najlepsze. Kłopotów można było spodziewać się w meczach z Niemkami, Włoszkami czy Amerykankami. Z Tajlandią "Biało-Czerwone" od kilku lat regularnie wygrywały. Siatkarki przyznają, że chwile po spotkaniu nie były łatwe. - Spotkałyśmy się w sali konferencyjnej z trenerem, powiedział kilka ważnych dla nas słów. Mecz przegrałyśmy, Tajki zagrały bardzo dobre spotkanie, my trochę nierówno. Była chwila na jakiś smutek, bo nie tak sobie to wyobrażałyśmy - wtóruje jej Aleksandra Szczygłowska, libero polskiej kadry. Drużyna Vitala Heynena była już na krawędzi. Uratowała ją niewiarygodna seria Polskie siatkarki pod ścianą. "Bardzo falujemy" Smutek i rozczarowanie były zrozumiałe, bo porażka z Tajkami stawia Polki pod ścianą. Nadal mogą zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w stawce i już w ten weekend wywalczyć bilety do Paryża. Tyle że nie mają już miejsca na błąd. Niemki też w Łodzi się męczą, ale mają na koncie komplet zwycięstw. Drużyny z USA i Włoch nie straciły jeszcze nawet punktu. A to właśnie z tymi trzema zespołami polskie siatkarki będą się mierzyć od piątku do niedzieli. W łódzkiej Atlas Arenie najbardziej w oczy rzucają się przestoje w grze polskiej drużyny. W trakcie spotkania z Tajlandią falowanie gry "Biało-Czerwonych" było widoczne jak na dłoni. - Bardzo falujemy. W pierwszym secie przegrałyśmy wysoko, w drugim była zupełnie inna drużyna, potem wróciłyśmy do słabszej gry. To problem w naszej drużynie. To pojawiało się już w mistrzostwach Europy. Teraz nasza gra nie wygląda tak, jak byśmy tego chciały - podkreśla Magdalena Jurczyk. Polskie siatkarki potrzebują "mentalnej odbudowy" przed meczem Polska - Niemcy. Czas na starcia wagi ciężkiej Słabszą dyspozycję drużyny Stefano Lavariniego rzeczywiście widać co najmniej od kilku tygodni. W Lidze Narodów Polki bezwzględnie ogrywały wszystkie niżej notowane drużyny, do tego potrafiły skutecznie przeciwstawić się utytułowanym rywalkom. Już na mistrzostwach Europy w Belgii przestoje czasami sporo je jednak kosztowały. To w dużej mierze przez to w fazie grupowej niespodziewanie przegrały seta z outsiderkami z Węgier. Później w taki sposób traciły prowadzenie w ćwierćfinale z Turcją, ostatecznie przegranym 0:3. - Nie do końca jesteśmy w stanie grać na takim samym poziomie cały czas. Tu jest bolączka, żeby ustabilizować poziom i do każdego spotkania podchodzić tak samo. A tutaj nie było tego widać. Grałyśmy bardzo dobrze, miałyśmy grę pod kontrolą, a były momenty, gdy nie byłyśmy sobie poradzić z problemami i dobrą grą Tajek - przypomina Szczygłowska. Czwartek to dla polskich siatkarek czas na odpoczynek. Lavarini zapowiadał, że to właśnie odbudowa dyspozycji będzie na ten dzień najważniejszym zadaniem. Nie ma już czasu na szlifowanie taktyki czy techniki - pozostaje praca nad głowami i przygotowaniem do konkretnego przeciwnika. - Bardzo potrzebujemy tego, by się mentalnie odbudować, podejść do meczów z czystą głową. Wiadomo, te spotkania będą bardzo dużo ważyć. Ale każda z nas wie, po co tutaj jest - zaznacza Jurczyk. Szczygłowska: Teraz już po prostu będziemy dawać wszystko, co mamy, bo już nie mamy innej opcji. Myślę, że uda nam się to zrobić, musimy tylko pokazać wszystko, co mamy. Mecz Polska - Niemcy w piątek o godz. 17.30 w Łodzi. Transmisja w Polsacie Sport, relacja tekstowa i "na żywo" w Interii. Z Łodzi Damian Gołąb Niecodzienna sytuacja przed meczem siatkarek. Nie mogły powstrzymać śmiechu