Kiedy Stefano Lavarini podpisywał pierwszy kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, mijało kilka miesięcy od igrzysk w Tokio. Na tym turnieju Włoch doprowadził reprezentację Korei Południowej do sensacyjnego czwartego miejsca. Polskie siatkarki po raz trzeci z rzędu oglądały zmagania najlepszych tylko sprzed telewizora. I to właśnie powrót na igrzyska był głównym zadaniem Lavariniego z "Biało-Czerwonymi". Wykorzystał już pierwszą szansę, dlatego cały ten sezon mógł poświęcić na przygotowania do najważniejszej imprezy polskiej żeńskiej siatkówki od 16 lat - tyle minęło od ostatniego meczu polskich siatkarek na igrzyskach w Pekinie. Przygotowania do igrzysk szły w parze ze znakomitymi występami w Lidze Narodów. Polki obroniły brązowy medal sprzed roku, a po ostatnim meczu Joanna Wołosz, kapitan kadry, nazwała Lavariniego "magikiem". Dzięki jego "czarom" po drodze do medalu Polki pokonały plejadę czołowych zespołów, m.in. Włochy, Turcję i Brazylię. Dzięki temu na igrzyska jadą może nie w pierwszym, ale w drugim szeregu kandydatów do medalu. W sobotę uwagę przykuwały stroje. Teraz czas na sportowe emocje I choć wielkich deklaracji przed startem turnieju nie ma, to siatkarki podkreślają, że nie przyjechały do Paryża na wycieczkę. I to mimo faktu, że żeńska kadra skorzystała z terminarza, który jej pierwszy mecz wyznaczył na niedzielę, i w przeciwieństwie do siatkarzy pojawiła się na polskiej barce w czasie ceremonii otwarcia. Uwagę kibiców i mediów przykuły zresztą suknie, w jakich pojawiły się polskie siatkarki. Teraz pełne skupienie przechodzi ze strojów na sport. W pierwszym meczu w Paryżu na drodze "Biało-Czerwonych" stają siatkarki z Japonii. Podobnie jak Polki, mają za sobą kapitalną Ligę Narodów. Niespodziewanie awansowały w niej do finału i przegrały w nim dopiero z rozpędzoną reprezentacją Włoch. Wcześniej, w fazie interkontynentalnej, przegrały jednak 0:3 z Polską. Tyle że tamten wynik z Antalyi nie wpływa na podejście "Biało-Czerwonych" do meczu. Lavarini już po losowaniu podkreślał, że Japonia to doświadczona drużyna, która gra na każdej wielkiej imprezie. "Od początku twierdziłam, że to wcale nie była wymarzona grupa. Na igrzyskach nie będzie łatwo, bo jest 12 najlepszych drużyn. Każdy mecz będzie o życie. Japonia i Brazylia grają regularnie na igrzyskach, wiedzą, jak się gra te mecze" - zapowiada Wołosz. Atuty Japonek? Przede wszystkim kapitalna gra w obronie, z jakiej słynie ta reprezentacja. Japonki mocno stawiają na defensywę - ich trener Masayoshi Manabe zdecydował się na taki sam manewr, jak Lavarini, i zabrał do Paryża dwie nominalne libero. Do tego Polki z pewnością muszą uważać na niekonwencjonalne pomysły japońskich rozgrywających. Ewentualna wygrana może znacznie ułatwić Polkom rywalizację w ćwierćfinale. Jeśli później potwierdzą ją w meczu z Kenią, powinny znaleźć się co najmniej w okolicach środka tabeli, która uszereguje osiem najlepszych drużyn przed walką o strefę medalową. Polskie siatkarki wystąpią w igrzyskach dopiero po raz czwarty. Aż dwa z trzech poprzednich występów kończyły się medalami - to było jednak jeszcze w latach 60. Czy Wołosz i spółka pójdą śladem utytułowanych poprzedniczek? Początek meczu Polska - Japonia o godz. 13.