W turnieju kwalifikacyjnym w Rzeszowie polskie siatkarki zajęły drugie miejsce, zostając wyprzedzonym przez Turczynki, które w niedzielę wygrały z "biało-czerwonymi" 3:1. - Na tym etapie, gdy my mamy problemy z kontuzjami, Turczynki są na razie lepsze. Z utęsknieniem czekamy na powrót do gry zawodniczek, których nie było tutaj z nami. W ciągu miesiący powinno się tak stać w przypadku Leny Dziękiewicz i Natalii Bamber - powiedział Matlak. - W Rzeszowie brakowało nam przede wszystkim Kasi Skowrońskiej, przydałaby się też Asia Mirek. Nam potrzebna jest siatkarka z mocnym atakiem i dobrym przyjęciem, dlatego nasz potencjał był mniejszy niż mógłby być - dodał. Selekcjoner "biało-czerwonych" zaznaczył, że jest to szerszy problem. - Chodzi o to, by nie stawiać tylko na klub, gdzie podpisało się kontrakt, ale też trochę poświęcić reprezentacji. Nie idzie tu o bezinteresowność, bo taka postawa znaczyłby dla menedżerów, że dany zawodnik jest bardziej Wartościowy - stwierdził Maltak. Tragedii z porażki z Turcją nie robiła Dorota Świeniewicz, kapitan naszego zespołu, która jednak zaznaczyła: - Zawiodłyśmy kibiców, awans był już co prawda wywalczony, ale zabrakło kropki nad "i". - Pierwsze dwa sety przegraliśmy dość wyraźnie, a w czwartym zadecydowały głupie błędy. Zespół turecki gra w takim samym składzie kilka lat i to widać, choć jak się je przyciśnie, to też się gubią - powiedział Matlak. - Co prawda oba zespoły już w sobotę wywalczyły awans do mistrzostw świata, tym bardziej nasze zwycięstwo jest istotne, gdyż odniesione przy wspaniałej polskiej publiczności. Polki miały problemy z przyjęciem, a my dobrze zagrywałyśmy - oceniła Esra Gumus, kapitan najlepszej drużyny turnieju kwalifikacyjnego. - Chcę pogratulować dziewczynom za ich postawę w Rzeszowie. Atmosfera w hali była wspaniała i taka sama chyba będzie też za dwie miesiące podczas mistrzostw Europy - stwierdził Alessandro Chiappini, selekcjoner Turcji. Paweł Pieprzyca, Robert Kopeć; Rzeszów