Dwukrotnej mistrzyni Europy z trudem przychodzi godzenie obowiązków matki z występami w biało-czerwonych barwach. "Teraz podchodzę do całej sprawy spokojniej. Szukam rozwiązania, które pomogłoby pogodzić obie sprawy: dobro dziecka i grę w kadrze" - stwierdziła kapitan polskiej reprezentacji. Siedmiomiesięczny syn Doroty Świeniewicz towarzyszył jej podczas mistrzostw Europy w Belgii i Luksemburgu. Po powrocie do Polski z pracy zrezygnowała niania opiekująca się Julkiem. Trzecia w ostatnim czasie. "Trudno się dziwić, że ludzie nie wytrzymują takiego trybu życia. Ciężko wymagać od kogoś, kto ma męża, rodzinę, by wyjeżdżał na długo z domu. Dlatego szukam teraz osoby stanu wolnego. Jeśli nie uda mi się nikogo znaleźć w Polsce, może poszczęści się w Hiszpanii. W każdym razie porozumiałam się już z działaczami swojego klubu Icaro Alaro. Rozejrzą się za kobietą, która mogłaby mi pomóc" - podkreśliła. Świeniewicz jest w kadrze na Puchar Świata, który w listopadzie odbędzie się w Japonii. 20 października podopieczne Marco Bonitty rozpoczną zgrupowanie w Szczyrku. Czy pojawi się na nim Świeniewicz? "Nie wiem jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość. Bardzo chciałbym wciąż grać w reprezentacji, pojechać z drużyną na igrzyska olimpijskie. To jest moje wielkie marzenie. Ale jeśli mam wybierać między synem a kadrą, zawsze wybiorę dziecko. Dopiero gdy będę spokojna o syna, mogę myśleć o siatkówce" - wyznała Świeniewicz. "Trener Bonitta na pewno nie miałby nic przeciwko temu, żebym zabrała syna na Puchar Świata. Ale muszę się nad tym poważnie zastanowić. Co prawda Julek dobrze znosi podróże, lecz 12-godzinny lot międzykontynentalny to zupełnie inna sprawa. Poza tym, trzeba pomyśleć o aklimatyzacji na miejscu, przejazdach wewnątrz Japonii z miasta do miasta. To uciążliwe dla dorosłej osoby, nie mówiąc o siedmiomiesięcznym dziecku" - powiedziała Świeniewicz.