W turnieju World Grand Prix w Rzeszowie biało-czerwone przegrały wszystkie trzy mecze: z USA (2:3), Chinami (2:3) i Rosją (0:3). "Pozytywny obraz został zepsuty spotkaniem z Rosją, przegranym do zera. Spaliłyśmy się psychicznie, bo za bardzo chciałyśmy wygrać dla wspaniałej rzeszowskiej publiczności" - dodała Świeniewicz. "Bałyśmy się, że ludzie zachowają się podobnie, jak w ubiegłym roku w Bydgoszczy, gdzie z każdym naszym meczem było ich mniej. Tam też przegrywałyśmy, ale zupełnie nie było widać w zespole ducha walki. Teraz każda z nas dawała z siebie wszystko i kibice to docenili" - wyznała najlepsza siatkarka Europy w 2005 roku. "W Rzeszowie bardzo chciałyśmy pokazać wszystkim, że podczas zgrupowania w Szczyrku ciężko pracowałyśmy. Wszystkie dziewczyny marzą o występie w igrzyskach olimpijskich. Marco Bonitta to wyśmienity trener. Mam nadzieję, że z nim zakwalifikujemy się do Pekinu. Uważam, że mimo porażek, już widać pierwsze efekty jego pracy. Żałuję, że nie było wygranej. Brakuje nam spektakularnego zwycięstwa nad mocnym zespołem. Ono doda nam wiary w to, że możemy pokonać każdego. Przypomnę, że w Rzeszowie naszymi rywalkami były mistrzynie olimpijskie Chinki i mistrzynie świata Rosjanki. Zaczęłyśmy więc grę w Grand Prix z najwyższego pułapu. W kolejnych turniejach w Chinach i Japonii rywalki będą nieco słabsze" - podkreśliła Świeniewicz, która pięć miesięcy temu urodziła dziecko i powoli wraca do wysokiej formy. "Powiem szczerze, że podczas zgrupowania w Szczyrku miałam momenty zwątpienia. Gdyby nie dziewczyny i trener, którzy podtrzymywali mnie na duchu, zrezygnowałabym! Oceniam, że mogę grać na 70 proc. możliwości z najlepszych lat. Ale jestem na dobrej drodze, by grać lepiej niż kiedykolwiek. Osiągnęłam pewien pułap i teraz muszę go przeskoczyć. Nie będzie łatwo, ale dam radę. Mamy jeszcze ponad miesiąc, to sporo czasu. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że będziemy walczyć o złoty medal. W końcu to my jesteśmy mistrzyniami Europy!" - zakończyła Świeniewicz.