Dwa sezony spędzone w Rabicie Baku zakończyła pani dwukrotnym zdobyciem mistrzostwa Azerbejdżanu. Ale do pełni szczęścia zabrakło chyba sukcesu w Lidze Mistrzyń? Katarzyna Skowrońska-Dolata: - Dlatego czuję duży niedosyt. Podjęłam się wyzwania grania w Azerbejdżanie pod kątem Ligi Mistrzyń, ale przez te dwa lata nie udało się jej wygrać. To jest tylko sport i możesz trafić do nie wiem jak silnego klubu, a celu nie osiągniesz. Brakuje mi triumfu w Lidze Mistrzyń, ale też nie traktuję tego w kategoriach jakieś klątwy ciążącej nade mną. I póki jeszcze gram, jest to dla mnie wyzwanie i motywacja do dalszej pracy. Mam też jednak świadomość, że mogę już jej nie wygrać. Niemniej, jeśli tego celu nie zrealizuję, to mimo wszystko będę spać spokojnie. Co pani dały te dwa lata spędzone w Azerbejdżanie? - To było dla mnie kolejne doświadczenie, i życiowe i sportowe. Grałam z wieloma zawodniczkami odmiennymi kulturowo, pracowałam z różnymi trenerami, a każdy trening wnosił coś nowego. W Baku po raz pierwszy w życiu zagrałam cały sezon na pozycji przyjmującej. I to też było dla mnie nowym, ciekawym doświadczeniem. Myślę, że z każdym rokiem jestem bardziej kompletną zawodniczką. Rabita Baku to już zamknięty rozdział? - Zdecydowanie tak. Zabrałam wszystkie rzeczy i jeszcze do dziś nie zdążyłam rozpakować wszystkich walizek. Ostatnie cztery lata spędziła pani bardzo daleko od domu, najpierw w Chinach, potem w Azerbejdżanie. Nie myśli pani o tym, by zagrać gdzieś bliżej domu? - Od 10 lat gram za granicą, w różnych ligach i zwykle daleko od domu. Bez względu na odległość, zawsze tęskniłam za najbliższymi. Ale też nauczyłam się tego życia i nie narzekam. Dużo z niego biorę, bo nie każdy ma możliwość pracować i jednocześnie podróżować, poznawać życie innych krajów nie od strony turystycznej, ale takiej bardziej prawdziwej. I to naprawdę cenię. Skłaniam się ku temu, by wrócić bliżej domu, bo chyba już czas. Tęsknie nie tylko za rodziną, ale trochę za takim normalniejszym życiem. Na ile realny jest powrót pani do polskiej ligi? - Nie ukrywam, że mam kilka ofert, ale nie chcę zdradzić z jakich klubów. Z prostej przyczyny. Dziewczyny grają właśnie finały, najważniejsze mecze w sezonie i nie jest to dobry moment, by mówić o tym, gdzie ja zagram w następnym sezonie. Ale też mam propozycje z zagranicznych klubów, zaznaczam, że z Europy. Po rocznej nieobecności wraca pani do kadry. Rozmawiała już pani z nowym trenerem Jackiem Nawrockim? - Nie spotkaliśmy się jeszcze, ale rozmawialiśmy telefonicznie. Szczegóły zostawiam dla siebie. Swoją chęć powrotu do kadry zgłosiłam, zresztą jak zapewne wiele innych dziewczyn, zanim wybrano nowego selekcjonera. Przedstawiciele PZPS zadzwonili do mnie z pytaniem, czy będę gotowa do gry w reprezentacji w tym sezonie, bowiem z odpowiednim wyprzedzeniem musieli podać skład na Europejskie Igrzyska w Baku. Wstępnie się zgodziłam i po rozmowie z trenerem Nawrockim też powiedziałam "tak". 17 maja jadę na zgrupowanie kadry. Stęskniła się pani za reprezentacją? - To, że nie grałam w ubiegłym roku w kadrze, było moim świadomym wyborem. Musiałam odpocząć i trochę poukładać swoje sprawy. Natomiast bywałam na meczach reprezentacji, oglądałam też w telewizji. I miałam dziwne uczucie stojąc tak z boku, że mnie tam nie ma. Bo w końcu przez ostatnie lata byłam jej częścią. Być może wkrótce pani wróci do Baku, bo za niecałe dwa miesiące rozegrane zostaną Europejskie Igrzyska. Chciałaby pani wystąpić w tej nowej imprezie? - Na pewno chciałabym zagrać na tych igrzyskach i to nie tylko dlatego, że może to być jakaś fajna impreza, ale musimy przede wszystkim walczyć o punkty do rankingu. Poza tym nie wiadomo tak naprawdę, czy te igrzyska nie odbywają się po raz pierwszy i ostatni. Bo nie wiadomo, czy znajdą się inne kraje, gotowe zorganizować tego typu zawody. Rozmawiał Marcin Pawlicki