Reprezentacja Polski siatkarek w turnieju interkontynentalnym kwalifikacji olimpijskich zagra dość niespodziewanie. Pierwotnie "Biało-Czerwonych" miało zabraknąć w rywalizacji o paszporty olimpijskie w sierpniu 2019 roku, bo znalazły się za nisko w rankingu światowej federacji (FIVB). Konkretnie o jedno miejsce za nisko. W grudniu okazało się jednak, że z rywalizacji o igrzyska wycofała się Kuba, a FIVB zaprosiło do gry Polskę, jako pierwszą ekipę, która pierwotnie nie załapała się do rywalizacji. Niestety, ostatnie miejsce wśród 24. ekip z prawem gry w kwalifikacjach oznaczać mogło jedno - bardzo silnych rywali w walce o Tokio. I w ten sposób polska kadra trafiła do grupy z Serbią, Tajlandią i Portoryko. Ekipa z Bałkanów dwa lata temu pozbawiła nasz zespół szansy gry w MŚ, a wcześniej regularnie gnębiła polską kadrę w każdej dużej imprezie. Zespół Zorana Terzicia jesienią wywalczył złoto MŚ, jest też wicemistrzem olimpijskim i wielkim faworytem rywalizacji. Jeśli ktoś uważa, że Tajlandia - z Nootsarą Tomkom i Onumą Sittarak - to słaby zespół, albo że Portoryko - z Kariną Ocasio, Aureą Cruz czy Yarimar Rosą - będzie przeszkodą niezbyt trudną, to może się mocno zaskoczyć. - Szansa się dla nas otwiera i zrobimy wszystko, by zagrać jak najlepiej. Musimy jednak pamiętać, że Serbki to w tej chwili najmocniejszy zespół świata i łatwo na pewno nie będzie - przestrzega selekcjoner Jacek Nawrocki w rozmowie z Interią. Na razie nie wiadomo jednak, gdzie turniej będzie rozgrywany, a to może okazać się kluczowe dla jego losów. FIVB jeszcze w grudniu zwróciła się do PZPS-u z propozycją organizacji imprezy. Związek nie odmówił, ale w przypadku turnieju siatkarek rozpoczęły się rozmowy o obniżeniu lub zniesieniu opłaty wymaganej przez światową federację. FIVB za prawo organizacji chce opłaty rzędu 500 tysięcy dolarów, a takiej sumy za turniej wykładać nie chcą ani Serbowie, ani Polacy, ani Tajowie i Portorykańczycy. Sytuacja stała się patowa, bo w interesie Serbii i Polski jest rozegranie imprezy na Starym Kontynencie i uniknięcie tym samym wyprawy do Azji lub Ameryki Środkowej. To mogłoby znacznie skomplikować przygotowania do mistrzostw Europy, które startują 23 sierpnia, niecałe trzy tygodnie po kwalifikacjach do Tokio. - Wyprawa poza Europę logistycznie byłaby wielkim wyzwaniem i przy okazji zaburzyłaby nasze przygotowania do mistrzostw Europy. Turniej kwalifikacyjny jest w niezbyt odległym terminie od ME, a taka daleka podróż przed finałami nie byłaby wskazana - argumentuje selekcjoner polskiej kadry. Serbowie są gotowi zorganizować imprezę swoim mistrzyniom świata, ale ich aplikacja nie cieszy się powodzeniem w FIVB. Osoby znające zakulisowe rozgrywki nieoficjalnie przyznają, że władze światowej federacji nie darzą zaufaniem bałkańskich działaczy, przede wszystkim zaś Aleksandara Boricicia, który kieruje Europejską Konfederacją Siatkówki. Serb chciał usilnie wpłynąć na kształt kwalifikacji do Tokio - postulował, by awans z urzędu miał mistrz Europy 2019 - co nie spodobało się w FIVB. Pomysł odrzucono, a Boricicia spotkał we władzach federacji ostracyzm. Gospodarzy turniejów kwalifikacyjnych mamy poznać na początku lutego albo jeszcze pod koniec stycznia. Czy siatkarki zagrają w Polsce? Szanse są spore, FIVB nie ma wielkiego wyboru, choć... pojawiła się trzecia, dość niespodziewana kandydatura. "Polski" turniej gotowa jest przyjąć Szwajcaria, która nie może wystawić swojej drużyny w walce o Tokio, ale stara się znaleźć w napiętym kalendarzu termin dla prestiżowego turnieju Montreux Volley Masters. Gdyby imprezę rozegrać jednocześnie jako turniej kwalifikacyjny, wówczas termin się znajdzie. Ten pomysł nie cieszy się popularnością ani w Serbii, ani w Polsce, ale w obliczu konieczności gry poza Europą może okazać się ratunkiem. - Okazja występu w takim turnieju nie zdarza się często. Byłoby super, gdyby taką imprezę mogli na żywo obejrzeć polscy kibice. Ale tu już decyzja należy do FIVB - nie kryje Jacek Nawrocki. PZPS czeka na decyzje FIVB i lobbuje za rozegraniem imprezy nad Wisłą. Trochę też gra na czas, by uniknąć płacenia pełnej sumy za organizację imprezy. Gdzie miałaby się ona odbyć, jeśli Polska będzie gospodarzem? Z naszych informacji wynika, że na pewno nie w Łodzi. W Atlas Arenie polska kadra rozegra swoje mecze w ME. Raczej odpadają też wielkie obiekty w typie Tauron Areny Kraków, gdańskiej Ergo Areny czy Spodka. Być może imprezę gościć będą Gliwice, gdzie powstała nowa hala, Opole lub Szczecin. Decyzje w tej sprawie dopiero zapadną. Turniej interkontynentalny siatkarek odbędzie się w dniach 2-4 sierpnia 2019 roku. I tyle wiadomo na razie na sto procent. Jeśli reprezentacji Polski nie uda się latem awansować na igrzyska, drugą i ostatnią szansą na wywalczenie paszportów olimpijskich dla ekip z Europy będą kontynentalne kwalifikacje w styczniu 2020 roku. Kris