Za "Biało-Czerwonymi" porażki w dwóch ostatnich meczach, kolejno z Chinkami i Amerykankami, co nie stawia naszych siatkarek w roli faworytek w starciu z Turczynkami. Zawodniczki znad Bosforu przez długi czas były liderkami tabeli LN, ale środowa porażka z Chinkami sprawiła, że straciły pierwsze miejsce na rzecz Włoszek. Po jedenastu meczach rywalki mają w dorobku 27 punktów, a nasze zawodniczki z 20 "oczkami" zajmują ostatnie miejsce dające przepustkę do finału, mając dwa punkty przewagi nad Japonią. W naszym zespole jak zwykle liczymy na wyborną dyspozycję Malwiny Smarzek, która jest jedną z wiodących zawodniczek kadry trenera Jacka Nawrockiego. W turnieju Final Six (3-7 lipca w Nankinie) wystąpi pięć najlepszych reprezentacji z rundy zasadniczej plus Chiny jako gospodarz. Po mowie ciała, a także - co najbardziej cieszyło - początku pierwszej partii było widać, że nasze siatkarki zresetowały głowy po wczorajszym niepowodzeniu w meczu z USA. Drużyny grały punkt za punkt, a w naszym szeregu bardzo aktywna była Magdalena Stysiak, która dobrze atakowała, a w obronie potrafiła podbić trudną piłkę. Przy stanie 6-7 na środku siatki pomyliła się Kamila Witkowska. Nasza środkowa została zablokowana i na pierwszą przerwę techniczną z przewagą dwóch punktów schodziły Turczynki. Witkowska szybko powetowała sobie to niepowodzenie, popisała się bardzo dobrą zagrywką i wyprowadziła nasz zespół na prowadzenie 10-9. Po chwili dużego pecha miała Fatma Yildirim, która nabawiła się kontuzji i musiała opuścić plac gry. "Biało-Czerwone" trzymały poziom i zwiększały prowadzenie. Skutecznie w obronie spisała się Martyna Grajber, podbijając trudną piłkę, a Stysiak po palcach skutecznie zaatakowała. Po drugiej stronie Ebrar Karakurt w ataku nie trafiła w boisko i trwała świetna seria naszego zespołu. To zaowocowało prowadzeniem Polek na drugiej przerwie technicznej 16:11. Po powrocie "Biało-Czerwone" szybko straciły dwa punkty, a bolało zwłaszcza zatrzymanie na bloku Malwiny Smarzek. Gdy do tego jeszcze Karakurt po raz drugi w tym meczu popisała się asem serwisowym, trener Nawrocki zareagował wzięciem czasu (16:14). Sygnał do odbudowywania przewagi wysłała Grajber, ale Agnieszka Kąkolewska nie pociągnęła zespołu na zagrywce, trafiając w siatkę. Za to po chwili Grajber pokazała spore umiejętności. Nasza przyjmuja idealnie, technicznie skierowała piłkę w ósmy metr boiska. Przy stanie 19:17 oglądaliśmy zdecydowanie najdłuższą wymianę meczu, piłka raz za razem przechodziła na obie strony, aż w końcu atomowym atakiem punkt rywalkom dała Zehra Gunes i zacięta partia trwała w najlepsze. Utrzymywanie dwupunktowego prowadzenia było możliwe dzięki Stysiak, która na lewym skrzydle nic sobie nie robiła z potrójnego bloku i z trudnej pozycji zdobyła bardzo ważny punkt. Po kolejnym punkcie naszej 18-letniej atakującej (22:20) włoski trener Turczynek poprosił o czas. Po przerwie Stysiak popisała się świetną zagrywką, ale rywalki poradziły sobie na przyjęciu, a Karakurt znów nie udało się zatrzymać. Nerwowo zrobiło się przy kolejnej piłce, na szczęścia Kąkolewska trafiła w blok i radość rywalek na nic się zdała (23:21). Wtedy szkoleniowiec przeciwniczek wykorzystał drugi czas, ale efekt był mizerny. Po ataku Kamili Witkowskiej ze środka, choć piłka wcale nie była łatwa, Polki miały pierwszą piłkę setową (24:21), którą od razu wykorzystały. Witkowska do spółki z Nowicką postawiły szczelny blok i set dobiegł końca. Najwięcej punktów w otwierającej partii zdobyła Stysiak, udanie kończąc 7 z 12 piłek. Druga odsłona rozpoczęła się nie gorzej niż pierwsza. I znów widać było ten autentyczny uśmiech, jaki po skutecznym bloku (4:2) zaprezentowała Kąkolewska. Mobilizację trzeba było jednak cały czas zachować, co pokazały trzy kolejne punkty, wywalczone przez Turczynki. Niedobrą serię przerwała odciążona w pierwszym secie Smarzek, skutecznym atakiem przez blok. Przy stanie 5:7 dość kuriozalnie, po wystawie na prawe skrzydło, z piłką minęła się Akman, ale tę stratę powetowała Cansu Ozbay i na pierwszej przerwie technicznej był wynik 6:8. Po powrocie na boisko nasze siatkarki doprowadziły do remisu, a po chwili objęły dwupunktowe prowadzenie. Najpierw Nowicka popisała się asem serwisowym, a w kolejnej akcji szczelny blok postawiła Kąkolewska (12:10). W ataku skuteczności nie traciła Stysiak, a Smarzek pokazała, jak stawia się pojedynczy blok (14:11). Przy stanie 15:12 Karakurt reklamowała dotknięcie piłki w naszym bloku i miała rację, bo powtórka udowodniła, że piłka musnęła dłonie Witkowskiej. Po chwili o drugiej przerwie technicznej zadecydowała Smarzek, kończąc atak po bloku (16:13). "Biało-Czerwone" grały jak z nut, Smarzek dołożyła asa serwisowego i przy wyniku 18:13 trener rywalek wziął czas. Nawet to nie wybiło z uderzenia Polek, Nowicka wciąż błyszczała na rozegraniu, a Grajber czujnie spisała się na siatce (20:14). Polki nie dały sobie też wmówić, że atak Smarzek był autowy, bo wideoweryfikacja dowiodła, że jedna z Turczynek w bloku dotknęła dłonią piłki (21:14). Co mógł zrobić szkoleniowiec przeciwniczek? Zareagował drugim czasem. Taka grę reprezentantek Polski aż chciało się oglądać. Nie było straconych piłek w obronie, a Stysiak w ataku, nawet bardzo trudne piłki, kończyła jak profesorka (23:16). Po zagraniu rywalek w aut nasze reprezentantki miały pierwszą piłkę setową przy stanie 24:17, ale Stysiak chybiła na zagrywce. Po chwili jednak pomyliła się Aknam, która zagrała jakby bez wiary i Polki bardzo efektownie triumfowały w drugim secie 25:18. Trzeci set znowu zaczął się od prowadzenia Polek, a ponieważ Turczynki popełniły też błąd w ataku - było już 2-0. Rywalki szybko wyrównały, m.in. po tym, jak piłka po ataku Witkowskiej nie przeszła po bloku, ale Kamila za chwilę była już bezbłędna, wykorzystując złe ustawienie Turczynek. Szybko zrobiło się 5:4. Jeśli rywali odrabiały straty, to Polki natychmiast zdobywały kolejne punkty. Długa trwała walka punkt za punkt, choć ważnym asem serwisowym popisała się Agnieszka Kąkolewska, dając naszym prowadzenie 8:7 przed pierwszą przerwą w tej partii. Po powrocie na parkiet podopieczne Jacka Nawrockiego straciły jednak kontrolę nad wydarzeniami - jak się potem okazało bezpowrotnie - i Turczynki, po wykorzystaniu challenge'u, wyszły na prowadzenie sześcioma punktami (16:10). Nasze zawodniczki seryjnie popełniały błędy i nie potrafiły zatrzymać rozpędzonych rywalek. Dopiero zaskakujący atak Nowickiej przerwał tę złą passę. Ale tylko na chwilę, bo Malwina Smarzek została zablokowana i Turczynki prowadziły znowu 18:12. Polki łatwo oddawały pole, nie potrafiły zapanować nad własnymi błędami, dlatego strata wzrosła do ośmiu punktów. Przy stanie 22:14 trener Nawrocki wziął jeszcze czas, ale nasza ekipa nie zatrzymała negatywnej spirali. Po długich wymianach Turczynki zakończyły tego seta zwycięsko (25:16). W sumie Polski popełniły w tej części gry osiem własnych błędów. Czy to tylko chwilowe oddanie inicjatywy? Początek czwartego seta wskazywał, że tak. Polki zaczęły od prowadzenia 3:1, a gdy Karakurt została popisowo zablokowana, przewaga była już trzypunktowa (6:3). Turczynki szybko jednak odrobiły straty i nie tylko doprowadziły do remisu, ale wyszły nawet na prowadzenie (6:7 i 7:8). Przez chwilę utrzymywała się dwupunktowa przewaga rywalek, ale Polki nie straciły kontaktu. Najpierw Karakurt popełniła błąd, dotykając siatki, potem Yilmaz została zatrzymana i znów podopieczne Jacka Nawrockiego były bliżej zwycięstwa. Obydwie ekipy grały punkt za punkt. Wtedy dwoma asami serwisowymi popisała się Karakurt, pomyliła się dopiero za trzecim razem. Znowu jednak Turczynki odskoczyły (15:19, 16:20, 17:21). Natalia Mędrzyk obroniła jeszcze pierwszego setbola, ale po błędzie Kąkolewskiej Polki musiały już uznać wyższość rywalek w czwartym secie. Remis! W decydującym secie nasze zawodniczki wyszły po raz pierwszy na prowadzenie 3:2, choć Turczynki szybko wyrównały. Zdecydowało dotknięcie siatki. Polki walczyły, ale rywalki znowu przejęły kontrolę, doprowadzając do trzypunktowej przewagi (5:8). Popisowo grała Karakurt, mając w tym momencie na koncie 28 zdobytych punktów. Po akcji Gunes było już 7:10. Bardzo dużo kłopotów sprawiała nam też Yilmaz. Polki nie przestawały jednak wierzyć - Mędrzyk i Nowicka doprowadziły do stanu 10:12. Wtedy doszło do nieprawdopodobnej wymiany, wygranej ostatecznie, dzięki challenge'owi, przez Polki. Kolejną szansę dała nam Kąkolewska i było tylko 12:13. Po kolejnych błędach Polki jednak straciły kolejne punkty i ostatecznie przegrały tego seta i cały mecz 2:3. Polska - Turcja 2:3 (25:22, 25:18, 16:25, 20:25, 12:15) Wyjściowy skład Polek: Julia Nowicka, Kamila Witkowska, Agnieszka Kąkolewska, Magdalena Stysiak, Martyna Grajber, Malwina Smarzek, Maria Stenzel (l)