Na takie chwile polskie siatkarki czekały cały sezon. Tego lata zdobyły już brązowy medal Ligi Narodów, teraz mogły jednak świętować w hali wypełnionej polskimi kibicami. Po ostatnim gwizdku spotkania z Włoszkami, gdy przypieczętowały wygraną w czwartym secie, wpadły w euforię - a razem z nimi 10 tysięcy polskich fanów. - Myślałam, że będę płakała, ale chyba już nie miałam siły nawet na płacz. Ogromna radość i trochę jeszcze chyba niedowierzanie - mówi o swoich uczuciach o ostatniej akcji Agnieszka Korneluk. Polki po wygranej 3:1 nie ukrywały, ile znaczył dla nich ten sukces. W końcu od 2008 r. wyrosło całe pokolenie siatkarek, które nie zdołały poznać smaku olimpijskiego występu. Dopiero drużyna pod wodzą Stefano Lavariniego przełamała niemoc i nawiązała do zespołu prowadzonego przez Marco Bonittę. Wielki triumf polskich siatkarek. Wracają na igrzyska Stefano Lavarini twórcą sukcesów polskiej kadry. Polskie siatkarki wiele się nauczyły "Biało-Czerwone" po raz kolejny zachowały zimną krew w końcówkach. Potrafiły wygrać w grze na przewagi, a także dogonić rywalki, mimo że przegrywały kilkoma punktami. - Nasza siła mentalna to nie jest coś, co pojawiło się nagle. Budowałyśmy to od jakiegoś czasu. Te dwa sezony, które spędziłyśmy z trenerem Lavarinim, dodały nam pewności siebie - podkreśla Korneluk. Po ostatnim gwizdku środkowa reprezentacji Polski razem z koleżankami odebrała pamiątkowe czapki oraz maskotkę, która symbolizuje prawo gry w Paryżu. Zawodniczki rozpoczęły świętowanie jeszcze w hali. - W końcu możemy tak naprawdę świętować. Między jednym a drugim turniejem było tak mało czasu, że nawet tego medalu nie miałyśmy okazji świętować na "maksa". Wiedziałyśmy, że zaraz będą mistrzostwa Europy. W końcu możemy na chwilę odpuścić te emocje, które są w nas - opisuje polska siatkarka. Awans na igrzyska z turnieju kwalifikacyjnego w Łodzi wywalczyły również Amerykanki, które w niedzielę pokonały 3:1 Niemki. Z turniejów w Azji przepustki do Paryża wywalczyły też reprezentacje Turcji, Brazylii, Serbii i Dominikany.Z Łodzi Damian Gołąb Lavarini stanął przed kamerą i wypalił. Reporter aż dopytywał