Stefano Lavarini już w pierwszym roku pracy z kadrą zdecydowanie postawił na Magdalenę Stysiak. Jego poprzednik, Jacek Nawrocki, próbował ją początkowo w roli przyjmującej. I choć w klubie Stysiak w ostatnim sezonie również czasami była ustawiana do przyjęcia, Włoch widzi w niej największą ofensywną "armatę" kadry i wystawia w ataku. Tam Stysiak ma niepodważalną pozycję. Trener wręcz nie wyobraża sobie bez niej składu. Tak przynajmniej można wnioskować po jego decyzjach. Łącznie z meczami sparingowymi "Biało-Czerwone" rozegrały bowiem w tym sezonie już 29 spotkań. W każdym z nich wystąpiła Stysiak, do której w każdym meczu rozgrywające wystawiają zdecydowanie najwięcej piłek. Ale od razu dodaje, że nie to jest teraz najważniejsze. - Kwalifikacje olimpijskie to walka o marzenia. Chcemy dać z siebie maksa, wydusić resztki sił i zagrać na tyle, na ile się da. I spełnić swoje marzenia - deklaruje. U rywalek wrze, Polki unikają chaosu. Takiej szansy na igrzyska nie było dawno Ograniczone pole manewru trenera. Magdalena Stysiak gra bez zmienniczki W pierwszych dwóch meczach kwalifikacji olimpijskich w łódzkiej Atlas Arenie Stysiak oczywiście również pojawiła się w podstawowym składzie kadry. O ile w poprzednich turniejach Lavarini dawał jej chwile oddechu w czasie podwójnej zmiany, o tyle w Łodzi na razie nie może korzystać z tej opcji. Problemy ze zdrowiem ma bowiem Monika Gałkowska, rezerwowa atakująca kadry. Dwa pierwsze mecze oglądała w koszulce dla drugiej libero. Stysiak w spotkaniach ze Słowenią i Koreą Południową znów była najlepiej punktującą polską zawodniczką. "Biało-Czerwone" znacznie trudniej miały w tym drugim spotkaniu. Koreanki niespodziewanie wygrały z nimi w drugim secie, a i w trzecim do końca walczyły o wygraną. - Nie ma co patrzeć na straconego seta. Ok, podenerwowałyśmy się, ale sami widzieliście, jak Korea zaczęła grać w obronie. Zagrały mecz sezonu. To był ich najlepszy mecz do tej pory. I w obronie, i nawet w bloku. U nas też głupie decyzje, zamykanie ataków. Chciałyśmy pokazać, jakie to nie jesteśmy mocne, zaatakować po trzecich metrach. Czasem brakowało użycia głowy, że tu da się kiwnąć, tu coś zrobić - ocenia Stysiak. Magdalena Stysiak przestrzega. W tych meczach nie można się potknąć W dwóch pierwszych spotkaniach przeciwniczkami były najniżej klasyfikowane zespoły z tych, które przyjechały do Łodzi. W kolejnych spotkaniach poprzeczka będzie szła coraz wyżej. Polska atakująca przestrzega więc przed tym, by nadmiernie nie rozpamiętywać kłopotów z meczu z Koreankami. Najlepszy mecz tego lata? Wokół nerwy, a polska siatkarka zaimponowała Polki rozegrają jeszcze pięć meczów. Awans na igrzyska wywalczą dwie najlepsze ekipy. Reszta będzie musiała walczyć o jak najwyższe miejsce w światowym rankingu, który również może dać przepustkę do Paryża. "Biało-Czerwone" o tym jednak na razie nie myślą. Liczą za to na wsparcie kibiców. Zwłaszcza w sobotę i niedzielę, gdy zmierzą się z zespołami z USA i Włoch. - Plusem jest to, że gramy w Łodzi i kibice na pewno nas nie zawiodą, a to nam pomoże. Aby wywalczyć bilet do Paryża, musimy wygrać w sobotę lub w niedzielę. I wcześniej się nie potknąć - przestrzega Stysiak. - Chcemy się nakręcać, tym bardziej, że mecze będą coraz cięższe. Z przeciwnikiem wyższej klasy, z większą adrenaliną. Najbliższe spotkanie już we wtorek. Przeciwnikiem reprezentacji Polski będzie Kolumbia, pierwszy gwizdek o godz. 17.30. Z Łodzi Damian Gołąb Kolejna drużyna znokautowana. Rywalki polskich siatkarek błyszczą